Ponad 430 tysięcy pasażerów obsłużył w 2017 r. Port Lotniczy Lublin. To o 14 proc. więcej niż w roku poprzednim. Także rekordowym. Plany na 2018 r.? 500 tys. podróżnych.
Port Lotniczy Lublin działa od połowy grudnia 2012 r.
W pierwszym pełnym roku działalności - 2013 - obsłużył 188 tys. pasażerów, tyle samo co w roku kolejnym. Dynamiczny wzrost liczby podróżnym nastąpił od 2015 r., kiedy to węgierski tani przewoźnik Wizz Air otworzył w Świdniku swoją bazę operacyjną. W efekcie w 2015 r. liczba pasażerów wzrosła do 265 tys., a w 2016 r. - aż do 377 tys.
Miniony rok to kolejny rekord frekwencji. Wczoraj władze PLL poinformowały, że w ubiegłym roku obsłużyły 400 346 osób, czyli o 13,97 proc. więcej niż w roku 2016. To efekt bardzo dobrego grudnia, kiedy to z usług PLL skorzystało 35 933 podróżnych, aż o 36 proc. więcej niż w tym samym miesiącu roku poprzedniego. Warto podkreślić, że grudzień 2017 r. w historii całego lotniska jest miesiącem rekordowym.
Co prawda pod koniec roku Wizz Air ogłosił, że z powodów operacyjnych (brak samolotów) wraz z letnim rozkładem lotów zawiesi działanie w Świdniku swojej bazy operacyjnej, ale eksperci szacują, że ten fakt będzie stanowił dla PLL jedynie stratę wizerunkową, bo wkrótce na zlikwidowanych trasach, m.in. do Liverpoolu, Doncaster-Sheffield i Tel Awiwu, mogą pojawić się nowi operatorzy, np. easyJet, Ryanair i LOT.
Skąd się wziął zeszłoroczny sukces lotniska? To przede wszystkim sukces uruchomionych w czerwcu zeszłego roku lotów do Tel Awiwu (LOT) i Kijowa (Wizz Air), a także do Monachium (BMI Regional). - Nasze połączenie z Lublina do stolicy Izraela ma obłożenie rzędu 80 proc. To dobry wynik - podkreśla Konrad Majszyk z biura prasowego spółki Polskie Linie Lotnicze LOT. Podobną frekwencję notuje także Wizz Air na trasie do Kijowa.
Coraz szersza siatka połączeń Portu Lotniczego Lublin daje bardzo duże możliwości podróżowania. Z lotów z lubelskiego lotniska korzystają zarówno mieszkańcy województwa lubelskiego, jak i podkarpackiego oraz świętokrzyskiego.
Coraz częściej Port Lotniczy Lublin staje się miejscem, w którym podróż się nie kończy, ale jest tylko dogodnym przystankiem, skąd można polecieć dalej.
- Dla pasażerów latających z Kijowa nasze lotnisko staje się hubem, z którego można dotrzeć na Wyspy Brytyjskie, do Skandynawii, Niemiec czy Holandii. Okazuje się także, że coraz więcej obywateli Izraela lata przez Lublin do Kijowa, a także Londynu. Tak samo jest w przypadku Brytyjczyków, którzy latają od nas na Ukrainę i do Tel Awiwu. Dlaczego? Bilety na te trasy są znacząco tańsze - tłumaczy prezes Wójtowicz.
Co dalej? Ireneusz Dylczyk, dyrektor handlowy PLL, informuje, że Wizz Air planuje wprowadzić na kilku kierunkach, na przykład Eindhoven czy Luton, obsługę samolotami Airbus A321, które zabierają na pokład o 50 osób więcej niż A320. - Dzięki obecności sześciu przewoźników na naszym lotnisku (Wizz Air, Ryanair, BMI Regional, LOT, easyJet, Small Planet - red.) możemy mówić o stabilności, a także perspektywie rozwijania naszej siatki lotów. W prognozach na rok 2018 zakładamy, że z Portu Lotniczego Lublin będzie realizowanych co najmniej 14 kierunków, dających około 36 rotacji wykonywanych tygodniowo i ponad 550 tys. oferowanych miejsc - podkreśla w branżowych mediach.
Lublin plasuje się dziś na dziesiątym miejscu, jeśli chodzi o wyniki lotnisk w Polsce pod względem obsłużonych pasażerów. - Przed nami dwa lotniska do szybkiego prześcignięcia: Szczecin i Rzeszów - twierdzi prezes Wójtowicz, który szacuje, że w przyszłym roku PLL obsłuży 500 tys. podróżnych.
Wszystkie komentarze
nie, raczej wymyśli jakieś nowe "pińcet" dla tych, co pojadą dobrowolnie
Czy ktoś tam cierpi na jakiś kompleks i powtarza z uporem maniaka, że PLL jest "daleko w tyle" z 14% wzrostem w 2017? Każdy port ma swoje cykle inwestycyjne i nie każdego roku da się nabić 40% wzrostu (tak wysoki wzrost nie jest normalny ani ekonomicznie zdrowy, chyba, że następuje po b. dużych inwestycjach). No chyba, że jest to Zielona Góra po 5 latach kuśtykania na poziomie 20-50 tys. Pomijając te 103% Zielonej Góry (to efekt niskiej bazy z roku 2016, w liczbach bezwzględnych to wzrost i tak nie większy niż w Lublinie w 2017) to PLL jest na siódmym miejscu krajowej listy czyli w połowie stawki a nie gdzieś "daleko". Jeśli wyliczyć średnią stopę wzrostu poza Zieloną Górą to wyjdzie 11%. Porównywalna WIELKOŚCIĄ BYDGOSZCZ MA PORT KTÓRY URÓSŁ O OK. 2% (za to Szczecin po latach posuchy ma 25%!-tak im się trafiło, że akurat w 2017 uruchomili sporo poąłczeń) a w Łodzi zapaść o kilkanaście %. Stopa wzrostu PLL jest zbliżona do portów Gdańska (15%) i Krakowa (18%), które to porty, w odróżnieniu od lubelskiego istnieją od dekad i dostawały od dekad potężne środki publiczne na rozwój. Czy ktoś chce koniecznie dawać paliwo dla wynurzeń tych pseudo-ekspertów, którzy z uporem maniaka twierdzą, że PLL jest "równie poroniony" jak lotnisko w Gdyni, leżące 25 km od gdańskiego? A przecież nawet to lotnisko gdańskie im.Lecha Wałęsy po tym samym co PLL okresie 5 lat od komercjalizacji (1993+5=1998) nie osiągnęło nawet 200 tys. pasażerów! Z kolei Radom był niedawno pokazywany jako "inwestycja poroniona", podczas gdy tak naprawdę poroniony jest ten planowany "port centralny" i jednoczesny pomysł ściągania tych "10 mln" z Okęcia do Radomia. Ktoś tu zwariował. Apeluję o więcej umiaru w tych "ocenach"!