"Jesteśmy grupą mieszkańców Lublina, którym zależy na tym, aby w naszym mieście wszystkim żyło się lepiej. Od lat pracujemy na rzecz ludzi i miasta, bo czujemy się odpowiedzialni za nasze wspólne dobro. Działamy w wielu obszarach i środowiskach, w różnych dziedzinach kultury i życia społecznego, mieszkamy w różnych dzielnicach. Umiemy ocenić rezultaty decyzji władz miasta i widzimy wokół siebie skutki wielu niedociągnięć." - tak piszą o sobie członkowie Lubelskiego Ruchu Miejskiego - Miasto dla Ludzi.
To społecznicy, aktywiści, ludzie kultury. Swoją działalność opierają o tezy wypracowane podczas Kongresu Ruchów Miejskich. To m.in. większy udział mieszkańców w decyzjach dotyczących miasta, w tym kwestie przydzielania lokali komunalnych, ochrony środowiska, wsparcie lokalnego biznesu.
- Uważamy, że powinna nastąpić zmiana kierunku, w którym podąża miasto, a także zmiana priorytetów władz Lublina. Powinny w większym stopniu słuchać głosu zwykłych mieszkańców. Chcemy miasta otwartego, miasta dla ludzi, miasta przyjaznego - mówiła we wtorek Paulina Zarębska-Denysiuk, jedna z liderek ruchu.
"Wiemy, że w mieście krzyżuje się wiele różnych interesów. Wierzymy, że można je "poukładać" w taki sposób, aby każdy czuł się ważny dla miasta, a jego potrzeby zaspokojone. Od zawodowych polityków różni nas bliski kontakt z ludźmi. Mamy codziennie bezpośredni kontakt z rzeczywistością Lublina. Wyróżnia nas bogate doświadczenie i kwalifikacje, a przede wszystkim znamy i cenimy wartość zaufania mieszkańców. - piszą o sobie członkowie Lubelskiego Ruchu Miejskiego.
Wszystko wskazuje na to, że wystartują oni w jesiennych wyborach samorządowych. Mają stworzyć własną listę do rady miasta. Na razie nie wiadomo czy wystawią kandydata na prezydenta.
Kim są liderzy Lubelskiego Ruchu Miejskiego - Miasto dla Ludzi?
- Jestem też aktywistką miejską i za taką się uważam - mówi. Zarębską-Denusiuk można uznać za jedną z liderek ruchu, choć jego członkowie uparcie utrzymują, że nie ma on szefa. Jest członkinią Rady Kultury Przestrzeni, czyli ciała, które opiniuje wiele planów miasta czy inwestycji. - Niestety, mamy tylko głos doradczy, władze nie muszą brać go pod uwagę - ubolewa.
Paulina Zarębska-Denysiuk od kilku lat realizuje różne projekty, np. edukacyjne w miejskiej przestrzeni. - Wśród nich jest ten z budżetu obywatelskiego "Podwórka na temat czyli czarujemy przestrzeń dzielnicy Dziesiąta". Przez kilka miesięcy pracowałam z mieszkańcami podwórka przy dworcu PKP. Wspólnie zmienialiśmy to miejsce, tak aby było bardziej atrakcyjne do zabawy. Najpiękniejsze było to, że ludzie podczas projektu zmieniali myślenie o przestrzeni. Dziś animatorów nie ma na podwórku, a ludzie sami kupują kwiaty, sadzą je - mówi Zarębska-Denysiuk.
Obecnie za jedną z najważniejszych kwestii w mieście uważa prace nad studium zagospodarowania przestrzennego. Brakuje mi w nim wizji rozwoju miasta - tłumaczy.
I zaraz dodaje: - Miasto odralnia dużo gruntów na peryferiach pod zabudowę mieszkaniową. Zadaliśmy pytanie jaką liczbę mieszkańców miasto przewiduje i dla kogo potrzeba aż tyle mieszkań skoro młodzi ludzie odpływają głównie za granicę. Nie będą też służyły na wynajem dla studentów, bo ich liczba też spada.
Według liderki Lubelskiego Ruchu Miejskiego kolejną ważną sprawą są górki czechowskie. Powinny one zostać niezabudowane.
Pracownik etatowym Centrum Kultury w Lublinie, w ramach którego współtworzy Pracownię Sztuki Zaangażowanej Społecznie "Rewiry". Jest też koordynatorem projektu Most Kultury, w latach 2009-2010 zastępca kierownika ACK UMCS Chatka Żaka.
Pietrasiewicz to bardzo barwna postać. Zasłynął kilkoma kontrowersyjnymi happerningami. Wśród nich był ten ze stycznia 2016 rok, kiedy na manifestację Komitetu Obrony Demokracji przygotował baner wymierzony w narodowców, którzy chcieli zakłócić jej przebieg. Na banerze widniał napis: "Gdzie są wasze jaja" i rysunek penisa skierowanego w stronę znaku celtyckiego krzyża. Narodowcom się to nie spodobało i na placu Litewskim doszło do szarpaniny.
Jednym z pomysłów "Rewirów" były też bilety komunikacji miejskiej z postaciami Żyda i czarnoskórego wśród kibiców Motoru Lublin. Ta akcja spotkała się z ostrą reakcją kiboli. Ostatecznie Zarząd Transportu Miejskiego wycofał z użycia ponad dwa miliony biletów.
Pietrasiewicz przystąpił do Lubelskiego Ruchu Miejskiego, bo nie jest zadowolony z tego jak wygląda polityka kulturalna miasta. - Miasto jest jeszcze zawieszone w Europejskiej Stolicy Kultury, która miała na celu promocję miasta dużymi festiwalami, koncertami, wydarzeniami. Ja uważam, że teraz trzeba się skupić na kulturze społecznej, zwróconej w stronę mieszkańców, tworzoną bezpośrednio przez nich, która jest pewnego rodzaju oddolną energią miasta - podkreśla Pietrasiwicz.
Kolejna sprawa, na którą uwagę zwraca uwagę to przestrzeń publiczna, w której coraz więcej jest np. pomników ją degradujących i zawłaszczających. - z tego powodu przestrzeń przestaje być przyjazna, atrakcyjna dla turystów. Wierzymy, że miasto może być estetyczne, schludne, piękne dzięki sztuce, która powinna w tym mieście rozkwitać i trzeba położyć bardzo duży nacisk na zieleń. Chcemy też, żeby było jasno powiedziane, że Lublin jest miastem tolerancyjnym, otwartym dla ludzi z niepełnosprawnościami. Nie ma miejsca na nacjonalizm, propagowanie tego typu postaw na stadionach - dodaje Pietrasiewicz.
To jedna z najbarwniejszych postaci w Lubelskim Ruchu Miejskim. Jeż to były więzień, gangster, skazany m.in. za wymuszanie haraczy, wyłudzanie pieniędzy, oszustwa podatkowe. Już dawno zerwał z przeszłością.
Dziś jest aktorem Sceny Prapremier In Vitro. Gra w spektaklach, serialach i reklamach. Wspólnie z zespołem pokazywał spektakle w całej Polsce, również w Czechach, Kolumbii i Meksyku.
- Nigdy nie miałem do czynienia z polityką i mam nadzieję, że ruch się nigdy nie upolityczni. Zaprosił mnie do niego Szymon Pietrasiewicz, spodobała mi się idea. - mówi Jeż.
Aktor dodaje, że w ciągu ostatnich 20 lat w Lublinie dokonała się duża zmiana, a miasto już nie jest zaściankowe.
- To nie znaczy że nie ma nic do zrobienia. Mnie interesują takie drobne sprawy. Często ludzie zaczepiają mnie na ulicy, opowiadają o swoich bolączkach, o tym co im się w mieście nie podoba. I coraz więcej różnych głosów do mnie dociera. Chciałbym mieć wpływ na to, żeby tym ludziom realnie pomóc. Stąd pomysł na zaangażowanie się w Lubelski Ruch Miejski - przekonuje Jeż.
Pomysły? - Mam psa i nie mam go gdzie w centrum wyprowadzić. W dzielnicach są wybiegi, ale w centrum już nie. A gdyby taki wybieg, ciekawy z ławkami powstał np. w okolicy Alchemii to mógłby być nawet atrakcją dla ludzi. Mogliby przyjść, usiąść, zobaczyć jak się bawią zwierzęta. Słuchałem też ludzi, którzy bronią górek czechowskich. Mają sporo racji, a nikt z nimi nie chce na poważnie rozmawiać. To musi się zmienić - kwituje Dariusz Jeż.
Absolwentką stosunków międzynarodowych na Wydziale Politologii oraz kulturoznawstwa na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej. Pracuje na tej uczelni. Po utworzeniu Partii Razem zaangażowała się w jej działalność. W 2015 roku startowała w wyborach do Sejmu z drugiego miejsca lubelskiej listy. Zdobyła 886 głosów i nie dostała się do parlamentu, podobnie zresztą jak Partia Razem.
Magdalena Długosz angażuje się też w działalność na rzecz kobiet. W Lublinie uczestniczyła m.in. w czarnych marszach oraz protestach w sprawie zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej.
- Jestem mieszkanką Lublina, angażuję się w działania w przestrzeni miejskiej. W ruchu nie reprezentuję Partii Razem, tylko siebie i swoje aktywności. Szczególnie chciałabym zwrócić uwagę na kwestię równości w samorządzie i kwestie dotyczące praw kobiet, ich równomiernej reprezentacji w samorządzie, w różnych jednostkach. To kwestia, która będzie przeze mnie monitorowana - mówi Magdalena Długosz.
Prowadzi działalność gospodarczą w dziedzinie e-marketingu. Jest członkiem Forum Kultury Przestrzeni, grupy Pieszy Lublin i radnym dzielnicowym (Czuby Południowe).
- Działam społecznie w Lublinie prawie od siedmiu lat. Dobrze poznałem od miejskiej strony tematy związane z urbanistyką i przestrzenią. Bardzo cenię sobie doświadczenie wyniesione z rady dzielnicy, ponieważ pokazało mi sposób funkcjonowania bardziej polityczny polegający na tym, że są osoby czy środowiska o różnych poglądach i trzeba umieć szukać kompromisów, by wypracować rozwiązanie problemu - mówi Wiśniewski.
Sukces? Zgłosił projekt do budżetu obywatelskiego dotyczący dokończenia budowy parku Jana Pałwa II na Czubach. Projekt został wybrany przez mieszkańców. - W jego ramach powstaną chodniki, drogi rowerowe, dużo potrzebnej mieszkańcom infrastruktury, powiększy się teren rekreacji, będzie łatwiej się przemieszczać po dzielnicy. Wygrałem też dwa projekty z zielonego budżetu. Tworzymy na przykład lasek na Porębie - dodaje.
Dla Wiśniewskiego bardzo ważne są tematy dotyczące transportu, komunikacja publicznej, rowerowej i pieszej. - Potrzebujemy przede wszystkim spójniej sieci rowerowej. W tej chwili mamy coraz więcej odcinków tras, ale one często się ze sobą nie łączą, urywają się, powodują, że ta sieć jest często niebezpieczna dla użytkowników, bo kończy się gdzieś w środku chodnika i nie wiadomo za bardzo jak dalej jechać. Chciałbym, żeby ta infrastruktura rowerowa, piesza była taka, by zachęcała do rezygnacji z samochodu. To na pewno zmniejszy korki i poprawi jakość powietrza - mówi Krzysztof Wiśniewski.
Mieszkaniec Dziesiątej, członek Partii Razem. - W dzielnicy działam od ponad 10 lat, uczestniczę w posiedzeniach rady dzielnicy, chodzę na konsultacje społeczne, systematycznie składam wnioski o fundusze z rezerwy celowej, zgłaszam uwagi, chodzę na spotkania Forum Kultury Przestrzeni, na których można się dowiedzieć jak mogłoby wyglądać miasto - mówi o sobie.
W 2015 roku kandydował w wyborach do rady dzielnicy, ale się do niej nie dostał. Jest aktywistą lubelskiej grupy rowerowego polo. Trzy lata temu złożył do budżetu obywatelskiego projekt utworzenia boiska wielofunkcyjne, które służyłoby m.in. do potrzeb rowerowego polo. Pomysł został zrealizowany. Dziś boisko wykorzystują też hokeiści oraz rolkarze czy deskorolkarze.
Furmaniak prowadzi także stronę internetową o dzielnicy - www.dziesiata.pl. Mieszkańcy wymieniają się tam informacjami dotyczącymi spraw w ich najbliższej okolicy.
W tym roku Szymon Furmianiak ponownie złożył projekty do budżetu obywatelskiego. To pomysł wymiany części węglowych pieców na niskoemisyjne oraz uspokojenia ruchu na ul. Kunickiego, która należy do najniebezpieczniejszych w mieście.
Pierwszy ruch miejski powstał w 2008 roku w Poznaniu. W komitecie My-Poznaniacy znaleźli się osiedlowi radni, ludzie kultury, ekolodzy, przedsiębiorcy. Zorganizowali się by protestować przeciwko hałasowi z wojskowego lotniska Krzesiny, gdzie stacjonują myśliwce F-16 oraz budowie pola golfowego. Według nich miasto powinno myśleć o innych, ważniejszych z perspektywy mieszkańców aspektach - tworzeniu przyjaznych przestrzeni publicznych, dróg rowerowych i sprawnej komunikacji publicznej.
W 2010 roku My-Poznaniacy wystartowali w wyborach do rady miasta. Zdobyli ponad 9 proc. głosów, ale ze względu na podział mandatów metodą D'Hondta promującą duże ugrupowania nie wprowadzili do rady nikogo. Cztery lata później to się jednak udało. Mają jednego radnego. Ruchy miejskie mają też swoich przedstawicieli w radach miasta w Toruniu, Świdnicy, Gorzowie oraz radach dzielnic w Warszawie.
W tym roku także wystawią swoje komitety, m.in. w Warszawie, Poznaniu, Gdańsku, Wrocławiu, Szczecinie, Białymstoku, Gorzowie czy Łodzi. W niektórych będą mieli też kandydatów na prezydentów.
Lubelski Ruch Miejski - Miasto dla Ludzi może mieć problem w wyborach do rady. Aby wprowadzić do niej swojego kandydata będą musieli nie tylko przekroczyć próg wyborczy wynoszący 5 proc. W 2010 roku do rady miasta jako jedyny przedstawiciel SLD dostał się Jan Gąbka. Sojusz zdobył wtedy ponad 10 proc. głosów. W 2014 roku Gąbka znów uzyskał bardzo dobry wynik indywidualnie, ale do rady się nie dostał, bo na listę Lewicy zagłosowało tylko 7,5 proc. wyborców. To było zbyt mało, żeby wprowadzić swojego radnego.
Wszystko rozbija się o to jak dzielone są mandaty. Metodę D'Hondta faworyzuje duże ugrupowania. W związku z tym, aby uczestniczyć w podziale w Lublinie trzeba byłoby osiągnąć wynik powyżej 10 proc., a być może nawet 13. proc. W innym wypadku mandaty zgarną największe komitety czyli Prawo i Sprawiedliwość oraz lista Krzysztofa Żuka, na której mają znaleźć się przedstawiciele Platformy Obywatelskiej, Nowoczesnej oraz SLD.
Dzisiejsza gazeta (e-wydanie)
Wszystkie komentarze