- System ochrony zdrowia w Polsce funkcjonuje dziś tylko dlatego, że pracują emeryci, a personel jest zatrudniony w kilku placówkach. Gdy to się skończy, szpitale będą zamykane - zauważają pielęgniarki. Swoje postulaty przekazały marszałkowi województwa lubelskiego z PiS.
Pielęgniarki i położne uważają, że proponowane przez rząd zmiany dotyczące naliczania ich wynagrodzeń są krzywdzące. W związku z tym protestują w całym kraju. W Lublinie - przed szpitalem wojskowym i urzędem marszałkowskim.
Kontrakty niższe nawet o 40 proc. zaproponował Narodowy Fundusz Zdrowia lubelskim poradniom specjalistycznym. To nie koniec złych wiadomości. Właściciele przychodni nie otrzymali też środków na podwyżki dla pielęgniarek. Co teraz zrobią?
Pielęgniarki ze szpitala przy ul. Jaczewskiego po kilku dniach zakończyły protest. Sobotnie rozmowy, których efektem było podpisanie porozumienia, trwały blisko pięć godzin. Jednak jego szczegóły poznamy dopiero w przyszłym tygodniu
- Wracam do domu, próbuję się wyciszyć i przewietrzyć głowę. Ale nie da się zamknąć drzwi i nie pamiętać, że na dyżurze zmarł pacjent, że rodzina innego pacjenta zwyzywała mnie za nic. Jest nieprawdą, że podchodzimy do pacjenta jak do przedmiotu. Nie da się. Zawsze wyobrażasz sobie, że to mogło być twoje dziecko, mama czy tata - mówi jedna ze strajkujących w Lublinie pielęgniarek.
Szpital przygotowuje się na ewentualną ewakuację pacjentów, ale na razie nie ma w tej sprawie ostatecznej decyzji. Wciąż nie ma porozumienia strajkujących z dyrekcją.
Przedstawiciele zawodów niemedycznych będą protestowali w piątek przeciwko niskim zarobkom. Jak mówią, od 10 lat ich pensje stoją w miejscu.
Ponad jedna czwarta pielęgniarek ze Szpitala Klinicznego nr 1 poszła na zwolnienia lekarskie. W związku z tym trzeba było odwołać część zabiegów. Z tego samego powodu trudna sytuacja jest także w innych lecznicach - szpitalu MSWiA w Lublinie oraz powiatowym w Biłgoraju.
Od 1 czerwca pensje pielęgniarek i położnych ze szpitala przy al. Kraśnickiej w Lublinie wzrosną o 500 zł, a od nowego roku o kolejne 500. To oznacza koniec trwającego od grudnia ubiegłego roku sporu zbiorowego z dyrekcją placówki.
W piątek odbyły się negocjacje między personelem a dyrekcją Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego przy al. Kraśnickiej. Zwołano je po tym, gdy znaczna część zespołu pielęgniarek nie przyszła do pracy, składając zwolnienia lekarskie. Porozumienia nie ma.
- Jestem zaniepokojony liczbą zwolnień chorobowych. Nie potrafię zidentyfikować ich przyczyny, dlatego skierowałem je wszystkie do weryfikacji przez ZUS - mówił Gabriel Maj, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego przy al. Kraśnickiej. Od poniedziałku do pracy w placówce nie przychodzi znaczna część pielęgniarek, co paraliżuje funkcjonowanie jednostki.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.