Intelektualna żyleta. Bystra, błyskotliwa, z dużym dystansem do siebie i otaczającej rzeczywistości. Czasem leżałem ze śmiechu na ziemi, jak coś opowiadała - tak Marię Chomentowską, swoją przyszywaną babcię, wspomina Krzysztof Zalewski.
Lublin sporo zrobił w ostatnich latach, żeby kobietom w mieście żyło się lepiej. To one w dużej mierze rządzą w ratuszu. Coraz łatwiej jest matkom, bo regularnie przybywa miejsc w żłobkach i przedszkolach. Ale jest też co poprawić.
Ustalili warunki. Alkoholu nie, seksu też nie. A miejscowi wciąż krzyczeli: "Wynocha!", "Żydzi" albo "Cyganie! Ludzie, chowajcie kury!". Tymczasem przyjeżdżało coraz więcej widzów, z Polski, ze świata.
Do dziś zachowały się tam chyba jedyne w Lublinie socrealistyczne sztukaterie umieszczone w monumentalnych arkadowych przejściach. Życie mieszkańcom, którzy dostali tu upragniony kąt, umilać miały fontanny między blokami. Na wypadek wojny w piwnicach budynków urządzono schrony
Nagrał dziewięć płyt, ale nie lubi mówić o sobie artysta. Woli - tułacz. Dziennikarzy traktuje nieufnie. Coraz rzadziej zgadza się na rozmowę. - Szukają sensacji. Ostatnio przyszła do mnie dziennikarka, która zaczęła: "Jest pan głównie znany z tego, że jest pijakiem?" Podziękowałem za rozmowę
Zrujnowanych budynków, w których żyły całe rodziny, nie brakowało nawet w centrum miasta. "Lada dzień może się zawalić któraś z ruder, grzebiąc w gruzach lokatorów" - alarmowała prasa. W 1925 r. wreszcie pojawiła się nadzieja na tanie lokum, powstała Pierwsza Robotnicza Spółdzielnia Mieszkaniowa
Nie ma dla niego rzeczy niemożliwych. Studiuje informatykę, pomaga w domu, płaci rachunki, marzy o pracy w dobrej firmie. Mateusz ma rdzeniowy zanik mięśni, rusza tylko głową i palcem prawej ręki.
Stałym widokiem są rozmodleni politycy w mniej lub bardziej oficjalnych sytuacjach, trudno sobie wyobrazić otwarcie byle szkolnego basenu bez księdza. Niemal każdy miesiąc przynosi wydarzenia, które każą zastanowić się, czy naprawdę rozumiemy, co znaczy rozdział Kościoła od państwa.
Wicher ma 11 lat, jest w sile wieku. Kiedy był trzylatkiem, Paweł Jachymek pierwszy raz założył mu na grzbiet siodło. Potem nauczył go siadania, kładzenia się, próbował też skoków. Wichra traktuje niemal jak kumpla.
Od 20 lat jest sparaliżowany od stóp do szyi. Mimo to pracuje przy wyszukiwaniu nieprawidłowości w handlu mięsem, odkłada pieniądze dla syna i poznaje świat.
Więźniami nie interesuje się nikt. Ludzie myślą: ukradł, pobił, to niech siedzi i cierpi. Dobrze, ale co potem? Odsiedziałem swoje, chcę żyć. Ale nie da się - mówi Dariusz Jeż, były kryminalista, obecnie aktor
W przedpokoju zainstalował chrzcielnicę. Wygłaszał egzorcyzmy, rodzinę kropił wodą święconą. Żona obrywała najczęściej, gdy próbowała bronić dzieci. Walił z łokcia, ręką, bił pasem wojskowym lub psią smyczą z czterech warstw skóry z kolczatką. Wypisał jej skierowanie do szpitala psychiatrycznego
- Rodzinę i znajomych okłamuję, że jadę na noc do roboty. Nie przyznałem się, że już nie jestem dozorcą, że mnie wyrzucili. Grzebię w śmieciach, bo żebrać nie będę. Już się nawet nie wstydzę. Takich jak ja jest coraz więcej
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.