Zamiast przesunąć zatokę autobusową o 20 metrów, urzędnicy wolą wyciąć kilkadziesiąt drzew i zapłacić właścicielom działki odszkodowanie. Po interwencji "Wyborczej" starosta w długim piśmie przekonuje na jednej stronie, że można uratować zieleń, a na innej, że to niemożliwe.
Wytną drzewa, usuną ogrodzenie, zapłacą odszkodowanie, by wybudować zatokę autobusową, na której zatrzymuje się pięć autobusów w ciągu dnia. Urzędnicy i projektant uznali, że to lepsze niż przesunąć miejsce postoju o 30 metrów, na puste pole.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.