"Staram się być profesjonalna i uczciwa. I nie przekraczać granicy, choć zdarza mi się unosić oburzeniem. Ale ja mam naturę anarchistyczną i przekorną, więc nie grozi mi zapisanie się do jakiejkolwiek "opcji". Nie popieram nikogo na oślep, na oślep nie potępiam." - mówiła Ewa Siedlecka, dziennikarka Gazety Wyborczej, w rozmowie z Krzysztofem Lisowskim z portalu wirtualnemedia.pl.
Było to bezpośrednio po tym, jak została laureatką Nagrody im. Dariusza Fikusa przyznawanej przez polski Press Club w 2011 za cykl publikacji w Gazecie Wyborczej o Trybunale Konstytucyjnym.
Mówiła wtedy, że to fantastyczne, że można dostać nagrodę przyznawaną przez dziennikarzy za pisanie na ten temat, bo, choć Trybunał to realna władza, dziennikarze raczej mało się nim interesują. Siedlecka się interesuje konsekwentnie i konsekwentnie nie grozi jej zapisanie się do jakiejkolwiek "opcji".
Bo w czerwcu ubiegłego roku, gdy Sejm przyjął nową ustawę o Trybunale Konstytucyjnym, ostro ją skrytykowała za to, że posłowie nie zgodzili się, by kandydatury do Trybunału mogły zgłaszać gremia prawnicze, że odrzucili proponowaną przez prezydenta czteroletnią karencję dla parlamentarzystów i urzędników przed kandydowaniem do Trybunału, czy usiłowali wyeliminować z postępowania przed Trybunałem prokuratora generalnego. Skrytykowała też wtedy obsadzenie dwóch miejsc przypadających przyszłemu Sejmowi. Opisała to m. in. w artykule "Platforma psuje Trybunał".
Ale w grudniu, gdy PiS przeprowadził przez Sejm swoją zmianę ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, napisała wprost, że uchwalona przez PiS zmiana oznacza całkowity paraliż Trybunału. Dziś, półtora miesiąca później, widać, jak bardzo miała rację.
Podobnie z ustawą "inwigilacyjną". Po jej uchwaleniu - wraz z ustawą o prokuraturze - w zeszłym tygodniu Siedlecka pisała, że pozwalają skupić w jednym ręku władzę większą, niż ktokolwiek miał po 1989 roku: "To ręka Zbigniewa Ziobry. Co potrafi - wiemy z IV RP. Teraz wszystko, co zarzucała mu komisja odpowiedzialności konstytucyjnej, stanie się legalne." Ale wcześniej skrytykowała także projekt zgłoszony pod koniec lipca przez senatorów Platformy Obywatelskiej.
Że "nie popiera nikogo na oślep, na oślep nie potępia" najlepiej widać było, gdy przed dwoma laty nie zawahała się przyznać racji Tomaszowi Terlikowskiemu, że rzeszowski sąd naruszył wolność słowa i wolność zgromadzeń, gdy uznał, że działacze pro-life nie mają prawa określać aborcji "zabijaniem dzieci nienarodzonych" i zakazał na rok pikiet pod szpitalem i publicznej krytyki aborcji w tym szpitalu. Siedlecka pisała wtedy: "Z pewnością takie pikiety są przykre dla lekarzy uczciwie i zgodnie z prawem wykonujących swoją pracę. I dla pacjentek, które dotknęło cierpienie związane z ciężkim uszkodzeniem płodu i decyzją, że nie donoszą ciąży. W moim odczuciu nie zasłużyli na takie traktowanie. Ale działacze pro-life są innego zdania - i mają do tego prawo. Ich poglądy są tak samo chronione jak poglądy zwolenników aborcji z przyczyn społecznych. Konstytucja nie różnicuje w ochronie poglądów słusznych i niesłusznych, bo jeśli znajdzie się arbiter takiej słuszności, to skończy się demokracja."
***
Siedlecka od lat występuje w obronie demokracji, swobód obywatelskich, równego traktowania, m.in. opowiadała się za ustawą o in vitro i za ustawą o związkach partnerskich. Za odważne, obiektywne, wrażliwe i rzeczowe przedstawianie informacji o codziennym życiu osób LGBT otrzymała w 2013 roku polsko-niemiecko-francuską Nagrodę Tolerancji. Dwa lata wcześniej została wyróżniona nagrodą specjalną za całokształt pracy dziennikarskiej z okazji 50-lecia Amnesty International. To unikalna nagroda, tylko raz przyznana przez AI.
W ostatnich miesiącach zajmuje się głównie tym, co się dzieje w Sejmie. Mordowanie Trybunału Konstytucyjnego, zawłaszczanie mediów publicznych, zgoda na inwigilację w sieci, upolitycznianie prokuratury - wszystko to opisuje, żeby nie umknęły najmniejsze niuanse i szczegóły ustaw, organizujących nam życie na nowo.
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze