Tonące dzieci w panice chwytały się nawzajem za ręce, tworząc łańcuch, który ciągnął je na dno. Godzinę później dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 17 z ul. Krochmalnej w Lublinie dostała telegram z Kazimierza Dolnego: "Trzynaścioro dzieci z państwa szkoły utonęło".
23 czerwca 1961 r. w lubelskiej siedemnastce właśnie trwały przygotowania do wyznaczonego na następny dzień uroczystego zakończenia roku szkolnego.
Tłum ciągnął się parę kilometrów
Informacja o tragedii pocztą pantoflową błyskawicznie rozeszła się po mieście. Rodzice rzucali pracę i biegli pod szkołę niepewni, czy ich dziecko żyje - poza liczbą ofiar nic nie było wiadomo. Tłum pęczniał, ludzie rwali się do wyjazdu do Kazimierza, ale samochody były wówczas rzadkością. Miejscowy proboszcz wziął kilkoro rodziców do swojego auta i popędzili do kościoła św. Anny.
Wszystkie komentarze