Fot. Iwona Burdzanowska/ Agencja Wyborcza.pl
Lot na noszach
Przed wylotem śmigłowca, także na wycieczkę pilota obowiązywała ścisła procedura. Musiał on przygotować listę pasażerów i zostawić ją w dyżurce. Tak się nie stało. Potem powinien jeszcze wykonać tzw. próbny zawis, czyli wzbić się pionowo w górę bez pasażerów na pokładzie. Może było tak, że bufetowa naciskała, by zdążyć z niespodzianką przed początkiem poprawin. Adam Ch. zapomniał nie tylko o procedurach, ale i o tym, że maszyny nie można przeciążać.
Sanitarną wersją śmigłowca zamiast ośmiu mogło lecieć jedynie cztery osoby. A to dlatego, że przepisy wymagały, żeby każdy miał swój fotel i był przypięty pasami. Inaczej pasażerom groziło niebezpieczeństwo.
Wszystkie komentarze