Po wycieńczającej podróży dotarła do Lublina z trzyletnim synem. Później pojawiło się pytanie: co robić dalej, żeby ciągle nie myśleć o wojnie? Robi to, co kocha: sędziuje mecze piłkarskie.
Tu jest bezpiecznie, mamy komfortowe warunki. Nasi mężowie zostali. Powiedzieli, że nie wyjadą, będą bronić Kijowa do upadłego. A jak już wygrają, to wrócimy do nich i będziemy odbudowywały miasto własnymi rękoma.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.