Wielką wyprzedaż garażową zorganizowały dwie plastyczki: Małgorzata Karwicka i Agata Zwierzyńska. Kobiety trzy lata temu postanowiły stworzyć niezależną grupę projektową Piękno Panie. Zainspirowała je do tego kamienica przy ulicy Jezuickiej 17 na Starym Mieście.
- Budynek jest zniszczony, ale ma coś w sobie. Jesteśmy plastykami, projektujemy wnętrza i sztukę użytkową, ale i promujemy młodą, niezależną twórczość artystyczną w różnych postaciach. Chciałyśmy mieć miejsce, gdzie będziemy mogły pokazywać rzeczy, które same uważamy za wartościowe czy ważne. Ta kamienica idealnie się do tego nadaje - tłumaczy Agata Zwierzyńska. Kobiety wynajęły więc zniszczony budynek i zaczęły działać. Organizowały wystawy, aukcje obrazów, lekcje z fotografii kreatywnej. Niedawno przeprowadziły wakacyjne warsztaty plastyczne dla podopiecznych świetlic ze śródmieścia. Był też projekt ABC, podczas którego 20-osobowa grupa młodzieży z Polski i Ukrainy przez dwa tygodnie pod okiem reżyserki Joanny Lewickiej i lubelskich aktorów pracowała nad spektaklem.
Pomysły na kolejne projekty mnożą się, ale jest jeden problem. Za wynajem kamienicy trzeba płacić. Piękno Panie są niezależną grupą, więc na dofinansowanie nie mogą liczyć.
- Stąd ta wyprzedaż garażowa. W ten sposób wspieramy szeroko rozumianą kulturę, czyli zbieramy na czynsz. Dzięki temu możemy potem organizować tu wszystkie projekty - mówi Zwierzyńska. Miesięcznie za korzystanie z kamienicy Piękno Panie muszą płacić 700 zł.
W tym roku wielka wyprzedaż garażowa odbyła się już po raz trzeci. Zaczęła się w piątek 14 sierpnia i trwała do niedzieli. Ostatni klient wyszedł o drugiej w nocy.
Popularne garażówki to z jednej strony świetna okazja na wyczyszczenie szaf, piwnic czy strychów z niepotrzebnych rzeczy, a z drugiej sposób na kupno niebanalnych przedmiotów za niewielkie pieniądze.
- W zeszłym roku na wyprzedaży pojawiła się filiżanka w kształcie kanapy, na której leży kot. W tym roku ktoś przyniósł filiżankę w kształcie komody - wspomina Zwierzyńska. Panie, które odwiedziły wyprzedaż, przymierzyły stosy ubrań. Za symboliczne kwoty kupowały sukienki, bluzki i koszule.
Sprzedało się prawie wszystko. Nawet anioł i zakonnica.
- Ktoś przyniósł nam lalkę ubraną w habit z różańcem w ręku. Była na stojaku z pozytywką. Wzbudzała duże zainteresowanie. Chciałyśmy ją zostawić w naszej galerii, ale jednemu klientowi bardzo się spodobała i ją kupił. Poszła w dobre ręce. Anioła z tektury dostaliśmy od Domu Kultury Kolejarza. Myśleliśmy, że figury nikt nie kupi, a chętni jednak się znaleźli - opowiada plastyczka.
Wszystkie komentarze