W niedzielę przed galerią handlową Atrium Felicity Lublinianie mogli skosztować kuchni z całego świata. Wszystko to za sprawą zlotu food tracków, które przyjechały do naszego miasta.
Meksykańskie burrito, amerykańskie hamburgery, belgijskie frytki czy tybetańskie pierożki momo - to tylko niektóre dania jakich próbowali goście pikniku na dwóch kółkach, w ramach którego 'food truckerzy' zjawili się w Lublinie.
Restauracje na kółkach w Polsce robią coraz większą furorę i w miastach takich jak Warszawa, Katowice czy Poznań można je spotkać niemal na każdym rogu. - Wbrew pozorom to nie jest typowy fast food z Mc'Donalda, a jedzenie bardzo dobrej jakości, przygotowywane na miejscu i niespotykane zazwyczaj w zwykłych lokalach. Ponadto ten smak jest zupełnie inny niż w takich typowych masówkach. Ludzie prowadzący food trucki sami smażą, gotują, grillują i przyprawiają swoje dania. Niekiedy trzeba poczekać na nie trochę dłużej, ale naprawdę warto - przekonuje Krzysztof Bieńkowski z portalu futraki.pl i organizator eventów.
Ponadto właściciele każdej z ciężarówek przyozdabiają je na swój wyjątkowy sposób. Niektóre z nich przerabiane są ze starych przyczep czy autobusów. Wszystko po to, aby wyróżnić się z tłumu i przyciągnąć klienta. - Ten biznes jest sexy, a to, co robimy jest po prostu fajne i daje przede wszystkim poczucie wolności. Codziennie jesteś w innym miejscu i poznajesz naprawdę fantastycznych ludzi - mówi Bieńowski.
W niedzielę do Lublina zajechało łącznie dziesięć food trucków z całej Polski. Wśród nich Don Cesar, Burgers on the roads, Makaroniarze, Flammaster czy Pan Baton.
Tomasz Maczulski
Wszystkie komentarze