Była to jedna z największych manifestacji w Lublinie w ostatnich latach. Demonstracja przeciwko zaostrzaniu aborcji zgromadziła ok. dwóch tysięcy osób. W większości kobiet, ale nie tylko. - W takim dniu mimo, że jestem facetem czuję się kobietą. Wszyscy jesteśmy dobrymi ludźmi, a nie mordercami jak chyba myślą twórcy projektu ustawy zaostrzającej prawo - podkreślał jeden z demonstrantów. - Przyszedłem tutaj z moją córką. Ona nie może jeszcze nawet chodzić. Mówić też nie. Swoje emocje przekazują tylko płaczem, krzykiem lub uśmiechem. Chcę, żeby już jako dorosła osoba żyła w wolnym kraju - podkreślał Tomasz, mieszkaniec Lublina.
Plac przed Centrum Kultury stał się lubelskim Hyde Parkiem. Przez ponad godzinę demonstranci mieli do dyspozycji mikrofon i wymieniali swoje doświadczenia. - Kilka tygodni temu moja siostra poroniła. Wiem jak do tej pory cierpi i nie wyobrażam sobie tego, że mógłby teraz jakiś prokurator wchodzić w jej życie - mówiła jedna z protestujących. A inna dodawała: - Księża żyją w celibacie. Z własnego wyboru. Tylko, że niestety wiemy jak to jest z ich celibatem. Też chce mieć wolny wybór. Nie chcę żyć w hipokryzji.
Uczestnicy marszu mieli przy sobie liczne transparenty z hasłami typu 'Wasza ustawa, łamie nasza prawa', 'Martwe nie będziemy rodzić' czy 'Chcemy kochać nie umierać'. - Wszystkie transparenty trafią do pani premier Beaty Szydło. My nie jesteśmy żadną partią. Zorganizowaliśmy protest w pięć dni. Bez niczyjej pomocy. Niech rządzący pomyślą co stanie się jak nie uwzględnią naszych próśb i zrobimy strajk generalny. Niech pamiętają kto im daję pracę - mówiła Ewelina Kamińska, studentka weterynarii z Uniwersytetu Przyrodniczego. Kamińska nie należy do żadnej partii politycznej ani stowarzyszenia. Protest zdecydowała się przeprowadzić, bo jak mówiła 'jest wkurzona'.
Na koniec protestujący przeszli w marszu milczenia z placu sprzed Centrum Kultury na pl. Łokietka. Michał Jackowski
Wszystkie komentarze