Paweł Jachymek miłość do zwierząt wyniósł z domu. Jego ojciec hodował kucyki, stajnia była dla niego placem zabaw. Kiedy Paweł miał osiem lat, zaczął trenować skoki przez przeszkody. Taki był początek. Od ponad 12 lat ujeżdża konie. Uczył się na kursach, z filmów, książek. Zwyciężył w zawodach trenerów młodych koni. - Zwycięstwo było zwieńczeniem mojej pracy jako trenera - opowiada Jachymek.
Zdjęcia, które prezentujemy powstały w ośrodku w Niedrzwicy Dużej.
Wicher ma 11 lat, kiedy był trzylatkiem, Paweł Jachymek pierwszy raz założył mu na grzbiet siodło. Potem nauczył go siadania, kładzenia się, próbował też skoków. Wichra traktuje niemal jak kumpla. Czasem zdarzają się kłótnie, wtedy Paweł stara się go przekupić, najczęściej smakołykiem. - Wicher uwielbia cukier, ale dla konia najlepszą nagrodą jest święty spokój. Koń zmusza się do wysiłku, gdy czuje się zagrożony i musi uciekać - mówi Jachymek.
Oprócz Wichra pod opieką ma 10 koni. Właściciele przyprowadzają je na tydzień, miesiąc, nawet pół roku. Paweł trenuje z nimi, czyli powoli przyzwyczaja do obecności człowieka. - Trzeba wiedzieć, kiedy przycisnąć, kiedy odpuścić. Bardzo ważne jest panowanie nad emocjami. Nawet jak chcemy go skarcić, to nie możemy pokazywać swojego stresu, konie wszystko czują - stwierdza Jachymek.
Konie mają świetną pamięć, 'czują' też barwę głosu. Zwierzę w swoim zachowaniu często odzwierciedla zachowanie jeźdźca. Tu wszystko ogranicza się do umiejętności spostrzegania reakcji końskich i do doświadczenia, chociaż jest w tym coś z magii. Podczas pracy z koniem pojawia się więź, ja czuję jego emocje, on moje - opowiada.
Wszystkie komentarze