Zniszczone nagrobki na cmentarzu przy Lipowej, wyrwane drzewa w Ogrodzie Saskim, uszkodzone samochody. Mieszkańcy Lublina liczą straty po wczorajszej nawałnicy. W czwartek tuż po południu nad Lublinem rozpętała się potężna burza. Z nieba padał deszcz i grad wielkości orzechów laskowych. Opadom towarzyszył porywisty wiatr. W czwartek i w piątek tylko Lublinie straż pożarna interweniowała ponad 100 razy, w całym województwie - ponad 600. - Większość interwencji związana była z połamanymi przez wiatr drzewami i uszkodzonymi budynkami. Zanotowaliśmy 18 wyjazdów do przygniecionych samochodów i 30 uszkodzonych aut. Pozostałe interwencje dotyczyły zablokowanych ulic i chodników - mówi Andrzej Szacoń z Komendy Miejskiej Straży Pożarnej w Lublinie. O tym jak silne były wczorajsze porywy wiatru może świadczyć krajobraz m.in. na placu Litewskim. Kilkanaście rosnących tam drzew zostało złamanych, zniszczona została także stacja meteorologiczna UMCS. - Zniszczenia dotknęły ok. 70 - 80 proc. sprzętu. Straty sięgają kilkudziesięciu tysięcy złotych - mówi Aneta Adamska, rzecznik prasowy uczelni. Do poniedziałku lublinianie nie będą mogli wchodzić do Ogrodu Saskiego. - Musieliśmy zamknąć obiekt ze względów bezpieczeństwa. Na niektórych konarach wciąż wiszą porywane gałęzie, które sprawiają zagrożenie. Dużo drzew zostało złamanych lub wyrwanych z korzeniami. Jedno z nich przewróciło się na altanę, którą trzeba będzie odbudować - relacjonuje Mazurek-Podleśna z ratusza. Urzędniczka dodaje, że od rana miejscy inspektorzy sprawdzają wszystkie zniszczenia i szacują straty. Poważnie ucierpiał też cmentarz przy ul. Lipowej. Kilkadziesiąt połamanych drzew przewróciło się na nagrobki. Trwa szacowanie strat.
Podczas wczorajszej nawałnicy i kilka godzin po burzy wiele razy interweniowała też policja. - Przez kilkanaście minut otrzymaliśmy ponad 20 zgłoszeń. Większość z nich dotyczyła głównie zablokowanych i nieprzejezdnych ulic. Tak było m.in. na ul. Głębokiej, Wiercieńskiego, Związkowej, Kołłątaja i al. Piłsudskiego. Zanotowaliśmy wiele szkód na parkingach i bocznych drogach. Na szczęście nie ma żadnych ofiar śmiertelnych - zapewnia Andrzej Fijołek. Do szpitala trafiła 18-latka z Białej Podlaskiej, która na plantacji truskawek przed nawałnicą schowała się pod metalową wiatą. Podmuch wiatru porwał wiatę wraz z nastolatką i rzucił o ziemię kilkanaście metrów dalej. Kobieta trafiła do szpitala.
Wszystkie komentarze