Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
1 z 43
Hasło 'trochę ciasno' powtarzane w sobotni wieczór wielokrotnie przez uczestników Nocy Kultury było zapewne najkrótszą recenzją imprezy, która na ulice Starego Miasta powróciła po dwuletniej przerwie. Tego wieczoru centrum Lublina - a zwłaszcza odcinek od Bramy Krakowskiej do Bramy Grodzkiej - zakorkowane było niemal cały czas. Ulice blokowały się, bo oprócz oglądania przygotowanych atrakcji, wiele osób zatrzymywało się, by uwiecznić je na zdjęciu. Na szczęście tej jednej nocy w roku tolerancja i cierpliwość uczestników jest dużo wyższa. Pokonywanie Starego Miasta w żółwim tempie dla większości uczestników nie stanowi większego problemu. Z kolei ci mniej cierpliwi najczęściej zostają w domu lub wybierają lokalizacje poza ścisłym centrum. Ale tak wysoka frekwencja to ewidentny dowód na to, że mocno zatęskniliśmy za wielkimi wydarzeniami plenerowymi organizowanymi w Lublinie. Tegoroczna Noc Kultury, podobnie zresztą jak kilka poprzednich, przeznaczona była głównie do oglądania. Można też było odnieść wrażenie, że centralnymi elementami imprezy są ponadstumetrowy kolorowy wąż na ul. Grodzkiej oraz olbrzymie drzewo na placu Po Farze. Obie prace przygotował Jarosław Koziara. Jednym z głównych elementów tegorocznej Nocy Kultury była również fotografia. Ponadto w przestrzeni Starego Miasta pojawiły się instalacje i obiekty wykonane ze szkła. W mniej obleganym dachu galerii Vivo! (dawne Tarasy Zamkowe) znaleźliśmy wykonaną z lodu Bramę Krakowską. Z kolei browar Perły zdominowały wstążki. Oprócz oglądania, można było też dużo słuchać. W roli głównej pojawił się jazz. Główna scena stanęła na placu Litewskim, ale tej nocy przestrzenią do koncertowania mógł okazać się każdy zaułek Starego Miasta. Nam udało się posłuchać doskonałej muzyki m.in. w bramie prowadzącej do Muzeum Czechowicza.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
2 z 43
Hasło 'trochę ciasno' powtarzane w sobotni wieczór wielokrotnie przez uczestników Nocy Kultury było zapewne najkrótszą recenzją imprezy, która na ulice Starego Miasta powróciła po dwuletniej przerwie. Tego wieczoru centrum Lublina - a zwłaszcza odcinek od Bramy Krakowskiej do Bramy Grodzkiej - zakorkowane było niemal cały czas. Ulice blokowały się, bo oprócz oglądania przygotowanych atrakcji, wiele osób zatrzymywało się, by uwiecznić je na zdjęciu. Na szczęście tej jednej nocy w roku tolerancja i cierpliwość uczestników jest dużo wyższa. Pokonywanie Starego Miasta w żółwim tempie dla większości uczestników nie stanowi większego problemu. Z kolei ci mniej cierpliwi najczęściej zostają w domu lub wybierają lokalizacje poza ścisłym centrum. Ale tak wysoka frekwencja to ewidentny dowód na to, że mocno zatęskniliśmy za wielkimi wydarzeniami plenerowymi organizowanymi w Lublinie. Tegoroczna Noc Kultury, podobnie zresztą jak kilka poprzednich, przeznaczona była głównie do oglądania. Można też było odnieść wrażenie, że centralnymi elementami imprezy są ponadstumetrowy kolorowy wąż na ul. Grodzkiej oraz olbrzymie drzewo na placu Po Farze. Obie prace przygotował Jarosław Koziara. Jednym z głównych elementów tegorocznej Nocy Kultury była również fotografia. Ponadto w przestrzeni Starego Miasta pojawiły się instalacje i obiekty wykonane ze szkła. W mniej obleganym dachu galerii Vivo! (dawne Tarasy Zamkowe) znaleźliśmy wykonaną z lodu Bramę Krakowską. Z kolei browar Perły zdominowały wstążki. Oprócz oglądania, można było też dużo słuchać. W roli głównej pojawił się jazz. Główna scena stanęła na placu Litewskim, ale tej nocy przestrzenią do koncertowania mógł okazać się każdy zaułek Starego Miasta. Nam udało się posłuchać doskonałej muzyki m.in. w bramie prowadzącej do Muzeum Czechowicza.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
3 z 43
Hasło 'trochę ciasno' powtarzane w sobotni wieczór wielokrotnie przez uczestników Nocy Kultury było zapewne najkrótszą recenzją imprezy, która na ulice Starego Miasta powróciła po dwuletniej przerwie. Tego wieczoru centrum Lublina - a zwłaszcza odcinek od Bramy Krakowskiej do Bramy Grodzkiej - zakorkowane było niemal cały czas. Ulice blokowały się, bo oprócz oglądania przygotowanych atrakcji, wiele osób zatrzymywało się, by uwiecznić je na zdjęciu. Na szczęście tej jednej nocy w roku tolerancja i cierpliwość uczestników jest dużo wyższa. Pokonywanie Starego Miasta w żółwim tempie dla większości uczestników nie stanowi większego problemu. Z kolei ci mniej cierpliwi najczęściej zostają w domu lub wybierają lokalizacje poza ścisłym centrum. Ale tak wysoka frekwencja to ewidentny dowód na to, że mocno zatęskniliśmy za wielkimi wydarzeniami plenerowymi organizowanymi w Lublinie. Tegoroczna Noc Kultury, podobnie zresztą jak kilka poprzednich, przeznaczona była głównie do oglądania. Można też było odnieść wrażenie, że centralnymi elementami imprezy są ponadstumetrowy kolorowy wąż na ul. Grodzkiej oraz olbrzymie drzewo na placu Po Farze. Obie prace przygotował Jarosław Koziara. Jednym z głównych elementów tegorocznej Nocy Kultury była również fotografia. Ponadto w przestrzeni Starego Miasta pojawiły się instalacje i obiekty wykonane ze szkła. W mniej obleganym dachu galerii Vivo! (dawne Tarasy Zamkowe) znaleźliśmy wykonaną z lodu Bramę Krakowską. Z kolei browar Perły zdominowały wstążki. Oprócz oglądania, można było też dużo słuchać. W roli głównej pojawił się jazz. Główna scena stanęła na placu Litewskim, ale tej nocy przestrzenią do koncertowania mógł okazać się każdy zaułek Starego Miasta. Nam udało się posłuchać doskonałej muzyki m.in. w bramie prowadzącej do Muzeum Czechowicza.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
4 z 43
Hasło 'trochę ciasno' powtarzane w sobotni wieczór wielokrotnie przez uczestników Nocy Kultury było zapewne najkrótszą recenzją imprezy, która na ulice Starego Miasta powróciła po dwuletniej przerwie. Tego wieczoru centrum Lublina - a zwłaszcza odcinek od Bramy Krakowskiej do Bramy Grodzkiej - zakorkowane było niemal cały czas. Ulice blokowały się, bo oprócz oglądania przygotowanych atrakcji, wiele osób zatrzymywało się, by uwiecznić je na zdjęciu. Na szczęście tej jednej nocy w roku tolerancja i cierpliwość uczestników jest dużo wyższa. Pokonywanie Starego Miasta w żółwim tempie dla większości uczestników nie stanowi większego problemu. Z kolei ci mniej cierpliwi najczęściej zostają w domu lub wybierają lokalizacje poza ścisłym centrum. Ale tak wysoka frekwencja to ewidentny dowód na to, że mocno zatęskniliśmy za wielkimi wydarzeniami plenerowymi organizowanymi w Lublinie. Tegoroczna Noc Kultury, podobnie zresztą jak kilka poprzednich, przeznaczona była głównie do oglądania. Można też było odnieść wrażenie, że centralnymi elementami imprezy są ponadstumetrowy kolorowy wąż na ul. Grodzkiej oraz olbrzymie drzewo na placu Po Farze. Obie prace przygotował Jarosław Koziara. Jednym z głównych elementów tegorocznej Nocy Kultury była również fotografia. Ponadto w przestrzeni Starego Miasta pojawiły się instalacje i obiekty wykonane ze szkła. W mniej obleganym dachu galerii Vivo! (dawne Tarasy Zamkowe) znaleźliśmy wykonaną z lodu Bramę Krakowską. Z kolei browar Perły zdominowały wstążki. Oprócz oglądania, można było też dużo słuchać. W roli głównej pojawił się jazz. Główna scena stanęła na placu Litewskim, ale tej nocy przestrzenią do koncertowania mógł okazać się każdy zaułek Starego Miasta. Nam udało się posłuchać doskonałej muzyki m.in. w bramie prowadzącej do Muzeum Czechowicza.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
5 z 43
Hasło 'trochę ciasno' powtarzane w sobotni wieczór wielokrotnie przez uczestników Nocy Kultury było zapewne najkrótszą recenzją imprezy, która na ulice Starego Miasta powróciła po dwuletniej przerwie. Tego wieczoru centrum Lublina - a zwłaszcza odcinek od Bramy Krakowskiej do Bramy Grodzkiej - zakorkowane było niemal cały czas. Ulice blokowały się, bo oprócz oglądania przygotowanych atrakcji, wiele osób zatrzymywało się, by uwiecznić je na zdjęciu. Na szczęście tej jednej nocy w roku tolerancja i cierpliwość uczestników jest dużo wyższa. Pokonywanie Starego Miasta w żółwim tempie dla większości uczestników nie stanowi większego problemu. Z kolei ci mniej cierpliwi najczęściej zostają w domu lub wybierają lokalizacje poza ścisłym centrum. Ale tak wysoka frekwencja to ewidentny dowód na to, że mocno zatęskniliśmy za wielkimi wydarzeniami plenerowymi organizowanymi w Lublinie. Tegoroczna Noc Kultury, podobnie zresztą jak kilka poprzednich, przeznaczona była głównie do oglądania. Można też było odnieść wrażenie, że centralnymi elementami imprezy są ponadstumetrowy kolorowy wąż na ul. Grodzkiej oraz olbrzymie drzewo na placu Po Farze. Obie prace przygotował Jarosław Koziara. Jednym z głównych elementów tegorocznej Nocy Kultury była również fotografia. Ponadto w przestrzeni Starego Miasta pojawiły się instalacje i obiekty wykonane ze szkła. W mniej obleganym dachu galerii Vivo! (dawne Tarasy Zamkowe) znaleźliśmy wykonaną z lodu Bramę Krakowską. Z kolei browar Perły zdominowały wstążki. Oprócz oglądania, można było też dużo słuchać. W roli głównej pojawił się jazz. Główna scena stanęła na placu Litewskim, ale tej nocy przestrzenią do koncertowania mógł okazać się każdy zaułek Starego Miasta. Nam udało się posłuchać doskonałej muzyki m.in. w bramie prowadzącej do Muzeum Czechowicza.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
6 z 43
Hasło 'trochę ciasno' powtarzane w sobotni wieczór wielokrotnie przez uczestników Nocy Kultury było zapewne najkrótszą recenzją imprezy, która na ulice Starego Miasta powróciła po dwuletniej przerwie. Tego wieczoru centrum Lublina - a zwłaszcza odcinek od Bramy Krakowskiej do Bramy Grodzkiej - zakorkowane było niemal cały czas. Ulice blokowały się, bo oprócz oglądania przygotowanych atrakcji, wiele osób zatrzymywało się, by uwiecznić je na zdjęciu. Na szczęście tej jednej nocy w roku tolerancja i cierpliwość uczestników jest dużo wyższa. Pokonywanie Starego Miasta w żółwim tempie dla większości uczestników nie stanowi większego problemu. Z kolei ci mniej cierpliwi najczęściej zostają w domu lub wybierają lokalizacje poza ścisłym centrum. Ale tak wysoka frekwencja to ewidentny dowód na to, że mocno zatęskniliśmy za wielkimi wydarzeniami plenerowymi organizowanymi w Lublinie. Tegoroczna Noc Kultury, podobnie zresztą jak kilka poprzednich, przeznaczona była głównie do oglądania. Można też było odnieść wrażenie, że centralnymi elementami imprezy są ponadstumetrowy kolorowy wąż na ul. Grodzkiej oraz olbrzymie drzewo na placu Po Farze. Obie prace przygotował Jarosław Koziara. Jednym z głównych elementów tegorocznej Nocy Kultury była również fotografia. Ponadto w przestrzeni Starego Miasta pojawiły się instalacje i obiekty wykonane ze szkła. W mniej obleganym dachu galerii Vivo! (dawne Tarasy Zamkowe) znaleźliśmy wykonaną z lodu Bramę Krakowską. Z kolei browar Perły zdominowały wstążki. Oprócz oglądania, można było też dużo słuchać. W roli głównej pojawił się jazz. Główna scena stanęła na placu Litewskim, ale tej nocy przestrzenią do koncertowania mógł okazać się każdy zaułek Starego Miasta. Nam udało się posłuchać doskonałej muzyki m.in. w bramie prowadzącej do Muzeum Czechowicza.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
7 z 43
Hasło 'trochę ciasno' powtarzane w sobotni wieczór wielokrotnie przez uczestników Nocy Kultury było zapewne najkrótszą recenzją imprezy, która na ulice Starego Miasta powróciła po dwuletniej przerwie. Tego wieczoru centrum Lublina - a zwłaszcza odcinek od Bramy Krakowskiej do Bramy Grodzkiej - zakorkowane było niemal cały czas. Ulice blokowały się, bo oprócz oglądania przygotowanych atrakcji, wiele osób zatrzymywało się, by uwiecznić je na zdjęciu. Na szczęście tej jednej nocy w roku tolerancja i cierpliwość uczestników jest dużo wyższa. Pokonywanie Starego Miasta w żółwim tempie dla większości uczestników nie stanowi większego problemu. Z kolei ci mniej cierpliwi najczęściej zostają w domu lub wybierają lokalizacje poza ścisłym centrum. Ale tak wysoka frekwencja to ewidentny dowód na to, że mocno zatęskniliśmy za wielkimi wydarzeniami plenerowymi organizowanymi w Lublinie. Tegoroczna Noc Kultury, podobnie zresztą jak kilka poprzednich, przeznaczona była głównie do oglądania. Można też było odnieść wrażenie, że centralnymi elementami imprezy są ponadstumetrowy kolorowy wąż na ul. Grodzkiej oraz olbrzymie drzewo na placu Po Farze. Obie prace przygotował Jarosław Koziara. Jednym z głównych elementów tegorocznej Nocy Kultury była również fotografia. Ponadto w przestrzeni Starego Miasta pojawiły się instalacje i obiekty wykonane ze szkła. W mniej obleganym dachu galerii Vivo! (dawne Tarasy Zamkowe) znaleźliśmy wykonaną z lodu Bramę Krakowską. Z kolei browar Perły zdominowały wstążki. Oprócz oglądania, można było też dużo słuchać. W roli głównej pojawił się jazz. Główna scena stanęła na placu Litewskim, ale tej nocy przestrzenią do koncertowania mógł okazać się każdy zaułek Starego Miasta. Nam udało się posłuchać doskonałej muzyki m.in. w bramie prowadzącej do Muzeum Czechowicza.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
8 z 43
Hasło 'trochę ciasno' powtarzane w sobotni wieczór wielokrotnie przez uczestników Nocy Kultury było zapewne najkrótszą recenzją imprezy, która na ulice Starego Miasta powróciła po dwuletniej przerwie. Tego wieczoru centrum Lublina - a zwłaszcza odcinek od Bramy Krakowskiej do Bramy Grodzkiej - zakorkowane było niemal cały czas. Ulice blokowały się, bo oprócz oglądania przygotowanych atrakcji, wiele osób zatrzymywało się, by uwiecznić je na zdjęciu. Na szczęście tej jednej nocy w roku tolerancja i cierpliwość uczestników jest dużo wyższa. Pokonywanie Starego Miasta w żółwim tempie dla większości uczestników nie stanowi większego problemu. Z kolei ci mniej cierpliwi najczęściej zostają w domu lub wybierają lokalizacje poza ścisłym centrum. Ale tak wysoka frekwencja to ewidentny dowód na to, że mocno zatęskniliśmy za wielkimi wydarzeniami plenerowymi organizowanymi w Lublinie. Tegoroczna Noc Kultury, podobnie zresztą jak kilka poprzednich, przeznaczona była głównie do oglądania. Można też było odnieść wrażenie, że centralnymi elementami imprezy są ponadstumetrowy kolorowy wąż na ul. Grodzkiej oraz olbrzymie drzewo na placu Po Farze. Obie prace przygotował Jarosław Koziara. Jednym z głównych elementów tegorocznej Nocy Kultury była również fotografia. Ponadto w przestrzeni Starego Miasta pojawiły się instalacje i obiekty wykonane ze szkła. W mniej obleganym dachu galerii Vivo! (dawne Tarasy Zamkowe) znaleźliśmy wykonaną z lodu Bramę Krakowską. Z kolei browar Perły zdominowały wstążki. Oprócz oglądania, można było też dużo słuchać. W roli głównej pojawił się jazz. Główna scena stanęła na placu Litewskim, ale tej nocy przestrzenią do koncertowania mógł okazać się każdy zaułek Starego Miasta. Nam udało się posłuchać doskonałej muzyki m.in. w bramie prowadzącej do Muzeum Czechowicza.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
9 z 43
Hasło 'trochę ciasno' powtarzane w sobotni wieczór wielokrotnie przez uczestników Nocy Kultury było zapewne najkrótszą recenzją imprezy, która na ulice Starego Miasta powróciła po dwuletniej przerwie. Tego wieczoru centrum Lublina - a zwłaszcza odcinek od Bramy Krakowskiej do Bramy Grodzkiej - zakorkowane było niemal cały czas. Ulice blokowały się, bo oprócz oglądania przygotowanych atrakcji, wiele osób zatrzymywało się, by uwiecznić je na zdjęciu. Na szczęście tej jednej nocy w roku tolerancja i cierpliwość uczestników jest dużo wyższa. Pokonywanie Starego Miasta w żółwim tempie dla większości uczestników nie stanowi większego problemu. Z kolei ci mniej cierpliwi najczęściej zostają w domu lub wybierają lokalizacje poza ścisłym centrum. Ale tak wysoka frekwencja to ewidentny dowód na to, że mocno zatęskniliśmy za wielkimi wydarzeniami plenerowymi organizowanymi w Lublinie. Tegoroczna Noc Kultury, podobnie zresztą jak kilka poprzednich, przeznaczona była głównie do oglądania. Można też było odnieść wrażenie, że centralnymi elementami imprezy są ponadstumetrowy kolorowy wąż na ul. Grodzkiej oraz olbrzymie drzewo na placu Po Farze. Obie prace przygotował Jarosław Koziara. Jednym z głównych elementów tegorocznej Nocy Kultury była również fotografia. Ponadto w przestrzeni Starego Miasta pojawiły się instalacje i obiekty wykonane ze szkła. W mniej obleganym dachu galerii Vivo! (dawne Tarasy Zamkowe) znaleźliśmy wykonaną z lodu Bramę Krakowską. Z kolei browar Perły zdominowały wstążki. Oprócz oglądania, można było też dużo słuchać. W roli głównej pojawił się jazz. Główna scena stanęła na placu Litewskim, ale tej nocy przestrzenią do koncertowania mógł okazać się każdy zaułek Starego Miasta. Nam udało się posłuchać doskonałej muzyki m.in. w bramie prowadzącej do Muzeum Czechowicza.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
10 z 43
Hasło 'trochę ciasno' powtarzane w sobotni wieczór wielokrotnie przez uczestników Nocy Kultury było zapewne najkrótszą recenzją imprezy, która na ulice Starego Miasta powróciła po dwuletniej przerwie. Tego wieczoru centrum Lublina - a zwłaszcza odcinek od Bramy Krakowskiej do Bramy Grodzkiej - zakorkowane było niemal cały czas. Ulice blokowały się, bo oprócz oglądania przygotowanych atrakcji, wiele osób zatrzymywało się, by uwiecznić je na zdjęciu. Na szczęście tej jednej nocy w roku tolerancja i cierpliwość uczestników jest dużo wyższa. Pokonywanie Starego Miasta w żółwim tempie dla większości uczestników nie stanowi większego problemu. Z kolei ci mniej cierpliwi najczęściej zostają w domu lub wybierają lokalizacje poza ścisłym centrum. Ale tak wysoka frekwencja to ewidentny dowód na to, że mocno zatęskniliśmy za wielkimi wydarzeniami plenerowymi organizowanymi w Lublinie. Tegoroczna Noc Kultury, podobnie zresztą jak kilka poprzednich, przeznaczona była głównie do oglądania. Można też było odnieść wrażenie, że centralnymi elementami imprezy są ponadstumetrowy kolorowy wąż na ul. Grodzkiej oraz olbrzymie drzewo na placu Po Farze. Obie prace przygotował Jarosław Koziara. Jednym z głównych elementów tegorocznej Nocy Kultury była również fotografia. Ponadto w przestrzeni Starego Miasta pojawiły się instalacje i obiekty wykonane ze szkła. W mniej obleganym dachu galerii Vivo! (dawne Tarasy Zamkowe) znaleźliśmy wykonaną z lodu Bramę Krakowską. Z kolei browar Perły zdominowały wstążki. Oprócz oglądania, można było też dużo słuchać. W roli głównej pojawił się jazz. Główna scena stanęła na placu Litewskim, ale tej nocy przestrzenią do koncertowania mógł okazać się każdy zaułek Starego Miasta. Nam udało się posłuchać doskonałej muzyki m.in. w bramie prowadzącej do Muzeum Czechowicza.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
11 z 43
Hasło 'trochę ciasno' powtarzane w sobotni wieczór wielokrotnie przez uczestników Nocy Kultury było zapewne najkrótszą recenzją imprezy, która na ulice Starego Miasta powróciła po dwuletniej przerwie. Tego wieczoru centrum Lublina - a zwłaszcza odcinek od Bramy Krakowskiej do Bramy Grodzkiej - zakorkowane było niemal cały czas. Ulice blokowały się, bo oprócz oglądania przygotowanych atrakcji, wiele osób zatrzymywało się, by uwiecznić je na zdjęciu. Na szczęście tej jednej nocy w roku tolerancja i cierpliwość uczestników jest dużo wyższa. Pokonywanie Starego Miasta w żółwim tempie dla większości uczestników nie stanowi większego problemu. Z kolei ci mniej cierpliwi najczęściej zostają w domu lub wybierają lokalizacje poza ścisłym centrum. Ale tak wysoka frekwencja to ewidentny dowód na to, że mocno zatęskniliśmy za wielkimi wydarzeniami plenerowymi organizowanymi w Lublinie. Tegoroczna Noc Kultury, podobnie zresztą jak kilka poprzednich, przeznaczona była głównie do oglądania. Można też było odnieść wrażenie, że centralnymi elementami imprezy są ponadstumetrowy kolorowy wąż na ul. Grodzkiej oraz olbrzymie drzewo na placu Po Farze. Obie prace przygotował Jarosław Koziara. Jednym z głównych elementów tegorocznej Nocy Kultury była również fotografia. Ponadto w przestrzeni Starego Miasta pojawiły się instalacje i obiekty wykonane ze szkła. W mniej obleganym dachu galerii Vivo! (dawne Tarasy Zamkowe) znaleźliśmy wykonaną z lodu Bramę Krakowską. Z kolei browar Perły zdominowały wstążki. Oprócz oglądania, można było też dużo słuchać. W roli głównej pojawił się jazz. Główna scena stanęła na placu Litewskim, ale tej nocy przestrzenią do koncertowania mógł okazać się każdy zaułek Starego Miasta. Nam udało się posłuchać doskonałej muzyki m.in. w bramie prowadzącej do Muzeum Czechowicza.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
12 z 43
Hasło 'trochę ciasno' powtarzane w sobotni wieczór wielokrotnie przez uczestników Nocy Kultury było zapewne najkrótszą recenzją imprezy, która na ulice Starego Miasta powróciła po dwuletniej przerwie. Tego wieczoru centrum Lublina - a zwłaszcza odcinek od Bramy Krakowskiej do Bramy Grodzkiej - zakorkowane było niemal cały czas. Ulice blokowały się, bo oprócz oglądania przygotowanych atrakcji, wiele osób zatrzymywało się, by uwiecznić je na zdjęciu. Na szczęście tej jednej nocy w roku tolerancja i cierpliwość uczestników jest dużo wyższa. Pokonywanie Starego Miasta w żółwim tempie dla większości uczestników nie stanowi większego problemu. Z kolei ci mniej cierpliwi najczęściej zostają w domu lub wybierają lokalizacje poza ścisłym centrum. Ale tak wysoka frekwencja to ewidentny dowód na to, że mocno zatęskniliśmy za wielkimi wydarzeniami plenerowymi organizowanymi w Lublinie. Tegoroczna Noc Kultury, podobnie zresztą jak kilka poprzednich, przeznaczona była głównie do oglądania. Można też było odnieść wrażenie, że centralnymi elementami imprezy są ponadstumetrowy kolorowy wąż na ul. Grodzkiej oraz olbrzymie drzewo na placu Po Farze. Obie prace przygotował Jarosław Koziara. Jednym z głównych elementów tegorocznej Nocy Kultury była również fotografia. Ponadto w przestrzeni Starego Miasta pojawiły się instalacje i obiekty wykonane ze szkła. W mniej obleganym dachu galerii Vivo! (dawne Tarasy Zamkowe) znaleźliśmy wykonaną z lodu Bramę Krakowską. Z kolei browar Perły zdominowały wstążki. Oprócz oglądania, można było też dużo słuchać. W roli głównej pojawił się jazz. Główna scena stanęła na placu Litewskim, ale tej nocy przestrzenią do koncertowania mógł okazać się każdy zaułek Starego Miasta. Nam udało się posłuchać doskonałej muzyki m.in. w bramie prowadzącej do Muzeum Czechowicza.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
13 z 43
Hasło 'trochę ciasno' powtarzane w sobotni wieczór wielokrotnie przez uczestników Nocy Kultury było zapewne najkrótszą recenzją imprezy, która na ulice Starego Miasta powróciła po dwuletniej przerwie. Tego wieczoru centrum Lublina - a zwłaszcza odcinek od Bramy Krakowskiej do Bramy Grodzkiej - zakorkowane było niemal cały czas. Ulice blokowały się, bo oprócz oglądania przygotowanych atrakcji, wiele osób zatrzymywało się, by uwiecznić je na zdjęciu. Na szczęście tej jednej nocy w roku tolerancja i cierpliwość uczestników jest dużo wyższa. Pokonywanie Starego Miasta w żółwim tempie dla większości uczestników nie stanowi większego problemu. Z kolei ci mniej cierpliwi najczęściej zostają w domu lub wybierają lokalizacje poza ścisłym centrum. Ale tak wysoka frekwencja to ewidentny dowód na to, że mocno zatęskniliśmy za wielkimi wydarzeniami plenerowymi organizowanymi w Lublinie. Tegoroczna Noc Kultury, podobnie zresztą jak kilka poprzednich, przeznaczona była głównie do oglądania. Można też było odnieść wrażenie, że centralnymi elementami imprezy są ponadstumetrowy kolorowy wąż na ul. Grodzkiej oraz olbrzymie drzewo na placu Po Farze. Obie prace przygotował Jarosław Koziara. Jednym z głównych elementów tegorocznej Nocy Kultury była również fotografia. Ponadto w przestrzeni Starego Miasta pojawiły się instalacje i obiekty wykonane ze szkła. W mniej obleganym dachu galerii Vivo! (dawne Tarasy Zamkowe) znaleźliśmy wykonaną z lodu Bramę Krakowską. Z kolei browar Perły zdominowały wstążki. Oprócz oglądania, można było też dużo słuchać. W roli głównej pojawił się jazz. Główna scena stanęła na placu Litewskim, ale tej nocy przestrzenią do koncertowania mógł okazać się każdy zaułek Starego Miasta. Nam udało się posłuchać doskonałej muzyki m.in. w bramie prowadzącej do Muzeum Czechowicza.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
14 z 43
Hasło 'trochę ciasno' powtarzane w sobotni wieczór wielokrotnie przez uczestników Nocy Kultury było zapewne najkrótszą recenzją imprezy, która na ulice Starego Miasta powróciła po dwuletniej przerwie. Tego wieczoru centrum Lublina - a zwłaszcza odcinek od Bramy Krakowskiej do Bramy Grodzkiej - zakorkowane było niemal cały czas. Ulice blokowały się, bo oprócz oglądania przygotowanych atrakcji, wiele osób zatrzymywało się, by uwiecznić je na zdjęciu. Na szczęście tej jednej nocy w roku tolerancja i cierpliwość uczestników jest dużo wyższa. Pokonywanie Starego Miasta w żółwim tempie dla większości uczestników nie stanowi większego problemu. Z kolei ci mniej cierpliwi najczęściej zostają w domu lub wybierają lokalizacje poza ścisłym centrum. Ale tak wysoka frekwencja to ewidentny dowód na to, że mocno zatęskniliśmy za wielkimi wydarzeniami plenerowymi organizowanymi w Lublinie. Tegoroczna Noc Kultury, podobnie zresztą jak kilka poprzednich, przeznaczona była głównie do oglądania. Można też było odnieść wrażenie, że centralnymi elementami imprezy są ponadstumetrowy kolorowy wąż na ul. Grodzkiej oraz olbrzymie drzewo na placu Po Farze. Obie prace przygotował Jarosław Koziara. Jednym z głównych elementów tegorocznej Nocy Kultury była również fotografia. Ponadto w przestrzeni Starego Miasta pojawiły się instalacje i obiekty wykonane ze szkła. W mniej obleganym dachu galerii Vivo! (dawne Tarasy Zamkowe) znaleźliśmy wykonaną z lodu Bramę Krakowską. Z kolei browar Perły zdominowały wstążki. Oprócz oglądania, można było też dużo słuchać. W roli głównej pojawił się jazz. Główna scena stanęła na placu Litewskim, ale tej nocy przestrzenią do koncertowania mógł okazać się każdy zaułek Starego Miasta. Nam udało się posłuchać doskonałej muzyki m.in. w bramie prowadzącej do Muzeum Czechowicza.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
15 z 43
Hasło 'trochę ciasno' powtarzane w sobotni wieczór wielokrotnie przez uczestników Nocy Kultury było zapewne najkrótszą recenzją imprezy, która na ulice Starego Miasta powróciła po dwuletniej przerwie. Tego wieczoru centrum Lublina - a zwłaszcza odcinek od Bramy Krakowskiej do Bramy Grodzkiej - zakorkowane było niemal cały czas. Ulice blokowały się, bo oprócz oglądania przygotowanych atrakcji, wiele osób zatrzymywało się, by uwiecznić je na zdjęciu. Na szczęście tej jednej nocy w roku tolerancja i cierpliwość uczestników jest dużo wyższa. Pokonywanie Starego Miasta w żółwim tempie dla większości uczestników nie stanowi większego problemu. Z kolei ci mniej cierpliwi najczęściej zostają w domu lub wybierają lokalizacje poza ścisłym centrum. Ale tak wysoka frekwencja to ewidentny dowód na to, że mocno zatęskniliśmy za wielkimi wydarzeniami plenerowymi organizowanymi w Lublinie. Tegoroczna Noc Kultury, podobnie zresztą jak kilka poprzednich, przeznaczona była głównie do oglądania. Można też było odnieść wrażenie, że centralnymi elementami imprezy są ponadstumetrowy kolorowy wąż na ul. Grodzkiej oraz olbrzymie drzewo na placu Po Farze. Obie prace przygotował Jarosław Koziara. Jednym z głównych elementów tegorocznej Nocy Kultury była również fotografia. Ponadto w przestrzeni Starego Miasta pojawiły się instalacje i obiekty wykonane ze szkła. W mniej obleganym dachu galerii Vivo! (dawne Tarasy Zamkowe) znaleźliśmy wykonaną z lodu Bramę Krakowską. Z kolei browar Perły zdominowały wstążki. Oprócz oglądania, można było też dużo słuchać. W roli głównej pojawił się jazz. Główna scena stanęła na placu Litewskim, ale tej nocy przestrzenią do koncertowania mógł okazać się każdy zaułek Starego Miasta. Nam udało się posłuchać doskonałej muzyki m.in. w bramie prowadzącej do Muzeum Czechowicza.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
16 z 43
Hasło 'trochę ciasno' powtarzane w sobotni wieczór wielokrotnie przez uczestników Nocy Kultury było zapewne najkrótszą recenzją imprezy, która na ulice Starego Miasta powróciła po dwuletniej przerwie. Tego wieczoru centrum Lublina - a zwłaszcza odcinek od Bramy Krakowskiej do Bramy Grodzkiej - zakorkowane było niemal cały czas. Ulice blokowały się, bo oprócz oglądania przygotowanych atrakcji, wiele osób zatrzymywało się, by uwiecznić je na zdjęciu. Na szczęście tej jednej nocy w roku tolerancja i cierpliwość uczestników jest dużo wyższa. Pokonywanie Starego Miasta w żółwim tempie dla większości uczestników nie stanowi większego problemu. Z kolei ci mniej cierpliwi najczęściej zostają w domu lub wybierają lokalizacje poza ścisłym centrum. Ale tak wysoka frekwencja to ewidentny dowód na to, że mocno zatęskniliśmy za wielkimi wydarzeniami plenerowymi organizowanymi w Lublinie. Tegoroczna Noc Kultury, podobnie zresztą jak kilka poprzednich, przeznaczona była głównie do oglądania. Można też było odnieść wrażenie, że centralnymi elementami imprezy są ponadstumetrowy kolorowy wąż na ul. Grodzkiej oraz olbrzymie drzewo na placu Po Farze. Obie prace przygotował Jarosław Koziara. Jednym z głównych elementów tegorocznej Nocy Kultury była również fotografia. Ponadto w przestrzeni Starego Miasta pojawiły się instalacje i obiekty wykonane ze szkła. W mniej obleganym dachu galerii Vivo! (dawne Tarasy Zamkowe) znaleźliśmy wykonaną z lodu Bramę Krakowską. Z kolei browar Perły zdominowały wstążki. Oprócz oglądania, można było też dużo słuchać. W roli głównej pojawił się jazz. Główna scena stanęła na placu Litewskim, ale tej nocy przestrzenią do koncertowania mógł okazać się każdy zaułek Starego Miasta. Nam udało się posłuchać doskonałej muzyki m.in. w bramie prowadzącej do Muzeum Czechowicza.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
17 z 43
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
18 z 43
Hasło 'trochę ciasno' powtarzane w sobotni wieczór wielokrotnie przez uczestników Nocy Kultury było zapewne najkrótszą recenzją imprezy, która na ulice Starego Miasta powróciła po dwuletniej przerwie. Tego wieczoru centrum Lublina - a zwłaszcza odcinek od Bramy Krakowskiej do Bramy Grodzkiej - zakorkowane było niemal cały czas. Ulice blokowały się, bo oprócz oglądania przygotowanych atrakcji, wiele osób zatrzymywało się, by uwiecznić je na zdjęciu. Na szczęście tej jednej nocy w roku tolerancja i cierpliwość uczestników jest dużo wyższa. Pokonywanie Starego Miasta w żółwim tempie dla większości uczestników nie stanowi większego problemu. Z kolei ci mniej cierpliwi najczęściej zostają w domu lub wybierają lokalizacje poza ścisłym centrum. Ale tak wysoka frekwencja to ewidentny dowód na to, że mocno zatęskniliśmy za wielkimi wydarzeniami plenerowymi organizowanymi w Lublinie. Tegoroczna Noc Kultury, podobnie zresztą jak kilka poprzednich, przeznaczona była głównie do oglądania. Można też było odnieść wrażenie, że centralnymi elementami imprezy są ponadstumetrowy kolorowy wąż na ul. Grodzkiej oraz olbrzymie drzewo na placu Po Farze. Obie prace przygotował Jarosław Koziara. Jednym z głównych elementów tegorocznej Nocy Kultury była również fotografia. Ponadto w przestrzeni Starego Miasta pojawiły się instalacje i obiekty wykonane ze szkła. W mniej obleganym dachu galerii Vivo! (dawne Tarasy Zamkowe) znaleźliśmy wykonaną z lodu Bramę Krakowską. Z kolei browar Perły zdominowały wstążki. Oprócz oglądania, można było też dużo słuchać. W roli głównej pojawił się jazz. Główna scena stanęła na placu Litewskim, ale tej nocy przestrzenią do koncertowania mógł okazać się każdy zaułek Starego Miasta. Nam udało się posłuchać doskonałej muzyki m.in. w bramie prowadzącej do Muzeum Czechowicza.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
19 z 43
Hasło 'trochę ciasno' powtarzane w sobotni wieczór wielokrotnie przez uczestników Nocy Kultury było zapewne najkrótszą recenzją imprezy, która na ulice Starego Miasta powróciła po dwuletniej przerwie. Tego wieczoru centrum Lublina - a zwłaszcza odcinek od Bramy Krakowskiej do Bramy Grodzkiej - zakorkowane było niemal cały czas. Ulice blokowały się, bo oprócz oglądania przygotowanych atrakcji, wiele osób zatrzymywało się, by uwiecznić je na zdjęciu. Na szczęście tej jednej nocy w roku tolerancja i cierpliwość uczestników jest dużo wyższa. Pokonywanie Starego Miasta w żółwim tempie dla większości uczestników nie stanowi większego problemu. Z kolei ci mniej cierpliwi najczęściej zostają w domu lub wybierają lokalizacje poza ścisłym centrum. Ale tak wysoka frekwencja to ewidentny dowód na to, że mocno zatęskniliśmy za wielkimi wydarzeniami plenerowymi organizowanymi w Lublinie. Tegoroczna Noc Kultury, podobnie zresztą jak kilka poprzednich, przeznaczona była głównie do oglądania. Można też było odnieść wrażenie, że centralnymi elementami imprezy są ponadstumetrowy kolorowy wąż na ul. Grodzkiej oraz olbrzymie drzewo na placu Po Farze. Obie prace przygotował Jarosław Koziara. Jednym z głównych elementów tegorocznej Nocy Kultury była również fotografia. Ponadto w przestrzeni Starego Miasta pojawiły się instalacje i obiekty wykonane ze szkła. W mniej obleganym dachu galerii Vivo! (dawne Tarasy Zamkowe) znaleźliśmy wykonaną z lodu Bramę Krakowską. Z kolei browar Perły zdominowały wstążki. Oprócz oglądania, można było też dużo słuchać. W roli głównej pojawił się jazz. Główna scena stanęła na placu Litewskim, ale tej nocy przestrzenią do koncertowania mógł okazać się każdy zaułek Starego Miasta. Nam udało się posłuchać doskonałej muzyki m.in. w bramie prowadzącej do Muzeum Czechowicza.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
20 z 43
Hasło 'trochę ciasno' powtarzane w sobotni wieczór wielokrotnie przez uczestników Nocy Kultury było zapewne najkrótszą recenzją imprezy, która na ulice Starego Miasta powróciła po dwuletniej przerwie. Tego wieczoru centrum Lublina - a zwłaszcza odcinek od Bramy Krakowskiej do Bramy Grodzkiej - zakorkowane było niemal cały czas. Ulice blokowały się, bo oprócz oglądania przygotowanych atrakcji, wiele osób zatrzymywało się, by uwiecznić je na zdjęciu. Na szczęście tej jednej nocy w roku tolerancja i cierpliwość uczestników jest dużo wyższa. Pokonywanie Starego Miasta w żółwim tempie dla większości uczestników nie stanowi większego problemu. Z kolei ci mniej cierpliwi najczęściej zostają w domu lub wybierają lokalizacje poza ścisłym centrum. Ale tak wysoka frekwencja to ewidentny dowód na to, że mocno zatęskniliśmy za wielkimi wydarzeniami plenerowymi organizowanymi w Lublinie. Tegoroczna Noc Kultury, podobnie zresztą jak kilka poprzednich, przeznaczona była głównie do oglądania. Można też było odnieść wrażenie, że centralnymi elementami imprezy są ponadstumetrowy kolorowy wąż na ul. Grodzkiej oraz olbrzymie drzewo na placu Po Farze. Obie prace przygotował Jarosław Koziara. Jednym z głównych elementów tegorocznej Nocy Kultury była również fotografia. Ponadto w przestrzeni Starego Miasta pojawiły się instalacje i obiekty wykonane ze szkła. W mniej obleganym dachu galerii Vivo! (dawne Tarasy Zamkowe) znaleźliśmy wykonaną z lodu Bramę Krakowską. Z kolei browar Perły zdominowały wstążki. Oprócz oglądania, można było też dużo słuchać. W roli głównej pojawił się jazz. Główna scena stanęła na placu Litewskim, ale tej nocy przestrzenią do koncertowania mógł okazać się każdy zaułek Starego Miasta. Nam udało się posłuchać doskonałej muzyki m.in. w bramie prowadzącej do Muzeum Czechowicza.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
21 z 43
Hasło 'trochę ciasno' powtarzane w sobotni wieczór wielokrotnie przez uczestników Nocy Kultury było zapewne najkrótszą recenzją imprezy, która na ulice Starego Miasta powróciła po dwuletniej przerwie. Tego wieczoru centrum Lublina - a zwłaszcza odcinek od Bramy Krakowskiej do Bramy Grodzkiej - zakorkowane było niemal cały czas. Ulice blokowały się, bo oprócz oglądania przygotowanych atrakcji, wiele osób zatrzymywało się, by uwiecznić je na zdjęciu. Na szczęście tej jednej nocy w roku tolerancja i cierpliwość uczestników jest dużo wyższa. Pokonywanie Starego Miasta w żółwim tempie dla większości uczestników nie stanowi większego problemu. Z kolei ci mniej cierpliwi najczęściej zostają w domu lub wybierają lokalizacje poza ścisłym centrum. Ale tak wysoka frekwencja to ewidentny dowód na to, że mocno zatęskniliśmy za wielkimi wydarzeniami plenerowymi organizowanymi w Lublinie. Tegoroczna Noc Kultury, podobnie zresztą jak kilka poprzednich, przeznaczona była głównie do oglądania. Można też było odnieść wrażenie, że centralnymi elementami imprezy są ponadstumetrowy kolorowy wąż na ul. Grodzkiej oraz olbrzymie drzewo na placu Po Farze. Obie prace przygotował Jarosław Koziara. Jednym z głównych elementów tegorocznej Nocy Kultury była również fotografia. Ponadto w przestrzeni Starego Miasta pojawiły się instalacje i obiekty wykonane ze szkła. W mniej obleganym dachu galerii Vivo! (dawne Tarasy Zamkowe) znaleźliśmy wykonaną z lodu Bramę Krakowską. Z kolei browar Perły zdominowały wstążki. Oprócz oglądania, można było też dużo słuchać. W roli głównej pojawił się jazz. Główna scena stanęła na placu Litewskim, ale tej nocy przestrzenią do koncertowania mógł okazać się każdy zaułek Starego Miasta. Nam udało się posłuchać doskonałej muzyki m.in. w bramie prowadzącej do Muzeum Czechowicza.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
22 z 43
Hasło 'trochę ciasno' powtarzane w sobotni wieczór wielokrotnie przez uczestników Nocy Kultury było zapewne najkrótszą recenzją imprezy, która na ulice Starego Miasta powróciła po dwuletniej przerwie. Tego wieczoru centrum Lublina - a zwłaszcza odcinek od Bramy Krakowskiej do Bramy Grodzkiej - zakorkowane było niemal cały czas. Ulice blokowały się, bo oprócz oglądania przygotowanych atrakcji, wiele osób zatrzymywało się, by uwiecznić je na zdjęciu. Na szczęście tej jednej nocy w roku tolerancja i cierpliwość uczestników jest dużo wyższa. Pokonywanie Starego Miasta w żółwim tempie dla większości uczestników nie stanowi większego problemu. Z kolei ci mniej cierpliwi najczęściej zostają w domu lub wybierają lokalizacje poza ścisłym centrum. Ale tak wysoka frekwencja to ewidentny dowód na to, że mocno zatęskniliśmy za wielkimi wydarzeniami plenerowymi organizowanymi w Lublinie. Tegoroczna Noc Kultury, podobnie zresztą jak kilka poprzednich, przeznaczona była głównie do oglądania. Można też było odnieść wrażenie, że centralnymi elementami imprezy są ponadstumetrowy kolorowy wąż na ul. Grodzkiej oraz olbrzymie drzewo na placu Po Farze. Obie prace przygotował Jarosław Koziara. Jednym z głównych elementów tegorocznej Nocy Kultury była również fotografia. Ponadto w przestrzeni Starego Miasta pojawiły się instalacje i obiekty wykonane ze szkła. W mniej obleganym dachu galerii Vivo! (dawne Tarasy Zamkowe) znaleźliśmy wykonaną z lodu Bramę Krakowską. Z kolei browar Perły zdominowały wstążki. Oprócz oglądania, można było też dużo słuchać. W roli głównej pojawił się jazz. Główna scena stanęła na placu Litewskim, ale tej nocy przestrzenią do koncertowania mógł okazać się każdy zaułek Starego Miasta. Nam udało się posłuchać doskonałej muzyki m.in. w bramie prowadzącej do Muzeum Czechowicza.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
23 z 43
Hasło 'trochę ciasno' powtarzane w sobotni wieczór wielokrotnie przez uczestników Nocy Kultury było zapewne najkrótszą recenzją imprezy, która na ulice Starego Miasta powróciła po dwuletniej przerwie. Tego wieczoru centrum Lublina - a zwłaszcza odcinek od Bramy Krakowskiej do Bramy Grodzkiej - zakorkowane było niemal cały czas. Ulice blokowały się, bo oprócz oglądania przygotowanych atrakcji, wiele osób zatrzymywało się, by uwiecznić je na zdjęciu. Na szczęście tej jednej nocy w roku tolerancja i cierpliwość uczestników jest dużo wyższa. Pokonywanie Starego Miasta w żółwim tempie dla większości uczestników nie stanowi większego problemu. Z kolei ci mniej cierpliwi najczęściej zostają w domu lub wybierają lokalizacje poza ścisłym centrum. Ale tak wysoka frekwencja to ewidentny dowód na to, że mocno zatęskniliśmy za wielkimi wydarzeniami plenerowymi organizowanymi w Lublinie. Tegoroczna Noc Kultury, podobnie zresztą jak kilka poprzednich, przeznaczona była głównie do oglądania. Można też było odnieść wrażenie, że centralnymi elementami imprezy są ponadstumetrowy kolorowy wąż na ul. Grodzkiej oraz olbrzymie drzewo na placu Po Farze. Obie prace przygotował Jarosław Koziara. Jednym z głównych elementów tegorocznej Nocy Kultury była również fotografia. Ponadto w przestrzeni Starego Miasta pojawiły się instalacje i obiekty wykonane ze szkła. W mniej obleganym dachu galerii Vivo! (dawne Tarasy Zamkowe) znaleźliśmy wykonaną z lodu Bramę Krakowską. Z kolei browar Perły zdominowały wstążki. Oprócz oglądania, można było też dużo słuchać. W roli głównej pojawił się jazz. Główna scena stanęła na placu Litewskim, ale tej nocy przestrzenią do koncertowania mógł okazać się każdy zaułek Starego Miasta. Nam udało się posłuchać doskonałej muzyki m.in. w bramie prowadzącej do Muzeum Czechowicza.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
24 z 43
Hasło 'trochę ciasno' powtarzane w sobotni wieczór wielokrotnie przez uczestników Nocy Kultury było zapewne najkrótszą recenzją imprezy, która na ulice Starego Miasta powróciła po dwuletniej przerwie. Tego wieczoru centrum Lublina - a zwłaszcza odcinek od Bramy Krakowskiej do Bramy Grodzkiej - zakorkowane było niemal cały czas. Ulice blokowały się, bo oprócz oglądania przygotowanych atrakcji, wiele osób zatrzymywało się, by uwiecznić je na zdjęciu. Na szczęście tej jednej nocy w roku tolerancja i cierpliwość uczestników jest dużo wyższa. Pokonywanie Starego Miasta w żółwim tempie dla większości uczestników nie stanowi większego problemu. Z kolei ci mniej cierpliwi najczęściej zostają w domu lub wybierają lokalizacje poza ścisłym centrum. Ale tak wysoka frekwencja to ewidentny dowód na to, że mocno zatęskniliśmy za wielkimi wydarzeniami plenerowymi organizowanymi w Lublinie. Tegoroczna Noc Kultury, podobnie zresztą jak kilka poprzednich, przeznaczona była głównie do oglądania. Można też było odnieść wrażenie, że centralnymi elementami imprezy są ponadstumetrowy kolorowy wąż na ul. Grodzkiej oraz olbrzymie drzewo na placu Po Farze. Obie prace przygotował Jarosław Koziara. Jednym z głównych elementów tegorocznej Nocy Kultury była również fotografia. Ponadto w przestrzeni Starego Miasta pojawiły się instalacje i obiekty wykonane ze szkła. W mniej obleganym dachu galerii Vivo! (dawne Tarasy Zamkowe) znaleźliśmy wykonaną z lodu Bramę Krakowską. Z kolei browar Perły zdominowały wstążki. Oprócz oglądania, można było też dużo słuchać. W roli głównej pojawił się jazz. Główna scena stanęła na placu Litewskim, ale tej nocy przestrzenią do koncertowania mógł okazać się każdy zaułek Starego Miasta. Nam udało się posłuchać doskonałej muzyki m.in. w bramie prowadzącej do Muzeum Czechowicza.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
25 z 43
Hasło 'trochę ciasno' powtarzane w sobotni wieczór wielokrotnie przez uczestników Nocy Kultury było zapewne najkrótszą recenzją imprezy, która na ulice Starego Miasta powróciła po dwuletniej przerwie. Tego wieczoru centrum Lublina - a zwłaszcza odcinek od Bramy Krakowskiej do Bramy Grodzkiej - zakorkowane było niemal cały czas. Ulice blokowały się, bo oprócz oglądania przygotowanych atrakcji, wiele osób zatrzymywało się, by uwiecznić je na zdjęciu. Na szczęście tej jednej nocy w roku tolerancja i cierpliwość uczestników jest dużo wyższa. Pokonywanie Starego Miasta w żółwim tempie dla większości uczestników nie stanowi większego problemu. Z kolei ci mniej cierpliwi najczęściej zostają w domu lub wybierają lokalizacje poza ścisłym centrum. Ale tak wysoka frekwencja to ewidentny dowód na to, że mocno zatęskniliśmy za wielkimi wydarzeniami plenerowymi organizowanymi w Lublinie. Tegoroczna Noc Kultury, podobnie zresztą jak kilka poprzednich, przeznaczona była głównie do oglądania. Można też było odnieść wrażenie, że centralnymi elementami imprezy są ponadstumetrowy kolorowy wąż na ul. Grodzkiej oraz olbrzymie drzewo na placu Po Farze. Obie prace przygotował Jarosław Koziara. Jednym z głównych elementów tegorocznej Nocy Kultury była również fotografia. Ponadto w przestrzeni Starego Miasta pojawiły się instalacje i obiekty wykonane ze szkła. W mniej obleganym dachu galerii Vivo! (dawne Tarasy Zamkowe) znaleźliśmy wykonaną z lodu Bramę Krakowską. Z kolei browar Perły zdominowały wstążki. Oprócz oglądania, można było też dużo słuchać. W roli głównej pojawił się jazz. Główna scena stanęła na placu Litewskim, ale tej nocy przestrzenią do koncertowania mógł okazać się każdy zaułek Starego Miasta. Nam udało się posłuchać doskonałej muzyki m.in. w bramie prowadzącej do Muzeum Czechowicza.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
26 z 43
Hasło 'trochę ciasno' powtarzane w sobotni wieczór wielokrotnie przez uczestników Nocy Kultury było zapewne najkrótszą recenzją imprezy, która na ulice Starego Miasta powróciła po dwuletniej przerwie. Tego wieczoru centrum Lublina - a zwłaszcza odcinek od Bramy Krakowskiej do Bramy Grodzkiej - zakorkowane było niemal cały czas. Ulice blokowały się, bo oprócz oglądania przygotowanych atrakcji, wiele osób zatrzymywało się, by uwiecznić je na zdjęciu. Na szczęście tej jednej nocy w roku tolerancja i cierpliwość uczestników jest dużo wyższa. Pokonywanie Starego Miasta w żółwim tempie dla większości uczestników nie stanowi większego problemu. Z kolei ci mniej cierpliwi najczęściej zostają w domu lub wybierają lokalizacje poza ścisłym centrum. Ale tak wysoka frekwencja to ewidentny dowód na to, że mocno zatęskniliśmy za wielkimi wydarzeniami plenerowymi organizowanymi w Lublinie. Tegoroczna Noc Kultury, podobnie zresztą jak kilka poprzednich, przeznaczona była głównie do oglądania. Można też było odnieść wrażenie, że centralnymi elementami imprezy są ponadstumetrowy kolorowy wąż na ul. Grodzkiej oraz olbrzymie drzewo na placu Po Farze. Obie prace przygotował Jarosław Koziara. Jednym z głównych elementów tegorocznej Nocy Kultury była również fotografia. Ponadto w przestrzeni Starego Miasta pojawiły się instalacje i obiekty wykonane ze szkła. W mniej obleganym dachu galerii Vivo! (dawne Tarasy Zamkowe) znaleźliśmy wykonaną z lodu Bramę Krakowską. Z kolei browar Perły zdominowały wstążki. Oprócz oglądania, można było też dużo słuchać. W roli głównej pojawił się jazz. Główna scena stanęła na placu Litewskim, ale tej nocy przestrzenią do koncertowania mógł okazać się każdy zaułek Starego Miasta. Nam udało się posłuchać doskonałej muzyki m.in. w bramie prowadzącej do Muzeum Czechowicza.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
27 z 43
Hasło 'trochę ciasno' powtarzane w sobotni wieczór wielokrotnie przez uczestników Nocy Kultury było zapewne najkrótszą recenzją imprezy, która na ulice Starego Miasta powróciła po dwuletniej przerwie. Tego wieczoru centrum Lublina - a zwłaszcza odcinek od Bramy Krakowskiej do Bramy Grodzkiej - zakorkowane było niemal cały czas. Ulice blokowały się, bo oprócz oglądania przygotowanych atrakcji, wiele osób zatrzymywało się, by uwiecznić je na zdjęciu. Na szczęście tej jednej nocy w roku tolerancja i cierpliwość uczestników jest dużo wyższa. Pokonywanie Starego Miasta w żółwim tempie dla większości uczestników nie stanowi większego problemu. Z kolei ci mniej cierpliwi najczęściej zostają w domu lub wybierają lokalizacje poza ścisłym centrum. Ale tak wysoka frekwencja to ewidentny dowód na to, że mocno zatęskniliśmy za wielkimi wydarzeniami plenerowymi organizowanymi w Lublinie. Tegoroczna Noc Kultury, podobnie zresztą jak kilka poprzednich, przeznaczona była głównie do oglądania. Można też było odnieść wrażenie, że centralnymi elementami imprezy są ponadstumetrowy kolorowy wąż na ul. Grodzkiej oraz olbrzymie drzewo na placu Po Farze. Obie prace przygotował Jarosław Koziara. Jednym z głównych elementów tegorocznej Nocy Kultury była również fotografia. Ponadto w przestrzeni Starego Miasta pojawiły się instalacje i obiekty wykonane ze szkła. W mniej obleganym dachu galerii Vivo! (dawne Tarasy Zamkowe) znaleźliśmy wykonaną z lodu Bramę Krakowską. Z kolei browar Perły zdominowały wstążki. Oprócz oglądania, można było też dużo słuchać. W roli głównej pojawił się jazz. Główna scena stanęła na placu Litewskim, ale tej nocy przestrzenią do koncertowania mógł okazać się każdy zaułek Starego Miasta. Nam udało się posłuchać doskonałej muzyki m.in. w bramie prowadzącej do Muzeum Czechowicza.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
28 z 43
Hasło 'trochę ciasno' powtarzane w sobotni wieczór wielokrotnie przez uczestników Nocy Kultury było zapewne najkrótszą recenzją imprezy, która na ulice Starego Miasta powróciła po dwuletniej przerwie. Tego wieczoru centrum Lublina - a zwłaszcza odcinek od Bramy Krakowskiej do Bramy Grodzkiej - zakorkowane było niemal cały czas. Ulice blokowały się, bo oprócz oglądania przygotowanych atrakcji, wiele osób zatrzymywało się, by uwiecznić je na zdjęciu. Na szczęście tej jednej nocy w roku tolerancja i cierpliwość uczestników jest dużo wyższa. Pokonywanie Starego Miasta w żółwim tempie dla większości uczestników nie stanowi większego problemu. Z kolei ci mniej cierpliwi najczęściej zostają w domu lub wybierają lokalizacje poza ścisłym centrum. Ale tak wysoka frekwencja to ewidentny dowód na to, że mocno zatęskniliśmy za wielkimi wydarzeniami plenerowymi organizowanymi w Lublinie. Tegoroczna Noc Kultury, podobnie zresztą jak kilka poprzednich, przeznaczona była głównie do oglądania. Można też było odnieść wrażenie, że centralnymi elementami imprezy są ponadstumetrowy kolorowy wąż na ul. Grodzkiej oraz olbrzymie drzewo na placu Po Farze. Obie prace przygotował Jarosław Koziara. Jednym z głównych elementów tegorocznej Nocy Kultury była również fotografia. Ponadto w przestrzeni Starego Miasta pojawiły się instalacje i obiekty wykonane ze szkła. W mniej obleganym dachu galerii Vivo! (dawne Tarasy Zamkowe) znaleźliśmy wykonaną z lodu Bramę Krakowską. Z kolei browar Perły zdominowały wstążki. Oprócz oglądania, można było też dużo słuchać. W roli głównej pojawił się jazz. Główna scena stanęła na placu Litewskim, ale tej nocy przestrzenią do koncertowania mógł okazać się każdy zaułek Starego Miasta. Nam udało się posłuchać doskonałej muzyki m.in. w bramie prowadzącej do Muzeum Czechowicza.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
29 z 43
Hasło 'trochę ciasno' powtarzane w sobotni wieczór wielokrotnie przez uczestników Nocy Kultury było zapewne najkrótszą recenzją imprezy, która na ulice Starego Miasta powróciła po dwuletniej przerwie. Tego wieczoru centrum Lublina - a zwłaszcza odcinek od Bramy Krakowskiej do Bramy Grodzkiej - zakorkowane było niemal cały czas. Ulice blokowały się, bo oprócz oglądania przygotowanych atrakcji, wiele osób zatrzymywało się, by uwiecznić je na zdjęciu. Na szczęście tej jednej nocy w roku tolerancja i cierpliwość uczestników jest dużo wyższa. Pokonywanie Starego Miasta w żółwim tempie dla większości uczestników nie stanowi większego problemu. Z kolei ci mniej cierpliwi najczęściej zostają w domu lub wybierają lokalizacje poza ścisłym centrum. Ale tak wysoka frekwencja to ewidentny dowód na to, że mocno zatęskniliśmy za wielkimi wydarzeniami plenerowymi organizowanymi w Lublinie. Tegoroczna Noc Kultury, podobnie zresztą jak kilka poprzednich, przeznaczona była głównie do oglądania. Można też było odnieść wrażenie, że centralnymi elementami imprezy są ponadstumetrowy kolorowy wąż na ul. Grodzkiej oraz olbrzymie drzewo na placu Po Farze. Obie prace przygotował Jarosław Koziara. Jednym z głównych elementów tegorocznej Nocy Kultury była również fotografia. Ponadto w przestrzeni Starego Miasta pojawiły się instalacje i obiekty wykonane ze szkła. W mniej obleganym dachu galerii Vivo! (dawne Tarasy Zamkowe) znaleźliśmy wykonaną z lodu Bramę Krakowską. Z kolei browar Perły zdominowały wstążki. Oprócz oglądania, można było też dużo słuchać. W roli głównej pojawił się jazz. Główna scena stanęła na placu Litewskim, ale tej nocy przestrzenią do koncertowania mógł okazać się każdy zaułek Starego Miasta. Nam udało się posłuchać doskonałej muzyki m.in. w bramie prowadzącej do Muzeum Czechowicza.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
30 z 43
Hasło 'trochę ciasno' powtarzane w sobotni wieczór wielokrotnie przez uczestników Nocy Kultury było zapewne najkrótszą recenzją imprezy, która na ulice Starego Miasta powróciła po dwuletniej przerwie. Tego wieczoru centrum Lublina - a zwłaszcza odcinek od Bramy Krakowskiej do Bramy Grodzkiej - zakorkowane było niemal cały czas. Ulice blokowały się, bo oprócz oglądania przygotowanych atrakcji, wiele osób zatrzymywało się, by uwiecznić je na zdjęciu. Na szczęście tej jednej nocy w roku tolerancja i cierpliwość uczestników jest dużo wyższa. Pokonywanie Starego Miasta w żółwim tempie dla większości uczestników nie stanowi większego problemu. Z kolei ci mniej cierpliwi najczęściej zostają w domu lub wybierają lokalizacje poza ścisłym centrum. Ale tak wysoka frekwencja to ewidentny dowód na to, że mocno zatęskniliśmy za wielkimi wydarzeniami plenerowymi organizowanymi w Lublinie. Tegoroczna Noc Kultury, podobnie zresztą jak kilka poprzednich, przeznaczona była głównie do oglądania. Można też było odnieść wrażenie, że centralnymi elementami imprezy są ponadstumetrowy kolorowy wąż na ul. Grodzkiej oraz olbrzymie drzewo na placu Po Farze. Obie prace przygotował Jarosław Koziara. Jednym z głównych elementów tegorocznej Nocy Kultury była również fotografia. Ponadto w przestrzeni Starego Miasta pojawiły się instalacje i obiekty wykonane ze szkła. W mniej obleganym dachu galerii Vivo! (dawne Tarasy Zamkowe) znaleźliśmy wykonaną z lodu Bramę Krakowską. Z kolei browar Perły zdominowały wstążki. Oprócz oglądania, można było też dużo słuchać. W roli głównej pojawił się jazz. Główna scena stanęła na placu Litewskim, ale tej nocy przestrzenią do koncertowania mógł okazać się każdy zaułek Starego Miasta. Nam udało się posłuchać doskonałej muzyki m.in. w bramie prowadzącej do Muzeum Czechowicza.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
31 z 43
Hasło 'trochę ciasno' powtarzane w sobotni wieczór wielokrotnie przez uczestników Nocy Kultury było zapewne najkrótszą recenzją imprezy, która na ulice Starego Miasta powróciła po dwuletniej przerwie. Tego wieczoru centrum Lublina - a zwłaszcza odcinek od Bramy Krakowskiej do Bramy Grodzkiej - zakorkowane było niemal cały czas. Ulice blokowały się, bo oprócz oglądania przygotowanych atrakcji, wiele osób zatrzymywało się, by uwiecznić je na zdjęciu. Na szczęście tej jednej nocy w roku tolerancja i cierpliwość uczestników jest dużo wyższa. Pokonywanie Starego Miasta w żółwim tempie dla większości uczestników nie stanowi większego problemu. Z kolei ci mniej cierpliwi najczęściej zostają w domu lub wybierają lokalizacje poza ścisłym centrum. Ale tak wysoka frekwencja to ewidentny dowód na to, że mocno zatęskniliśmy za wielkimi wydarzeniami plenerowymi organizowanymi w Lublinie. Tegoroczna Noc Kultury, podobnie zresztą jak kilka poprzednich, przeznaczona była głównie do oglądania. Można też było odnieść wrażenie, że centralnymi elementami imprezy są ponadstumetrowy kolorowy wąż na ul. Grodzkiej oraz olbrzymie drzewo na placu Po Farze. Obie prace przygotował Jarosław Koziara. Jednym z głównych elementów tegorocznej Nocy Kultury była również fotografia. Ponadto w przestrzeni Starego Miasta pojawiły się instalacje i obiekty wykonane ze szkła. W mniej obleganym dachu galerii Vivo! (dawne Tarasy Zamkowe) znaleźliśmy wykonaną z lodu Bramę Krakowską. Z kolei browar Perły zdominowały wstążki. Oprócz oglądania, można było też dużo słuchać. W roli głównej pojawił się jazz. Główna scena stanęła na placu Litewskim, ale tej nocy przestrzenią do koncertowania mógł okazać się każdy zaułek Starego Miasta. Nam udało się posłuchać doskonałej muzyki m.in. w bramie prowadzącej do Muzeum Czechowicza.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
32 z 43
Hasło 'trochę ciasno' powtarzane w sobotni wieczór wielokrotnie przez uczestników Nocy Kultury było zapewne najkrótszą recenzją imprezy, która na ulice Starego Miasta powróciła po dwuletniej przerwie. Tego wieczoru centrum Lublina - a zwłaszcza odcinek od Bramy Krakowskiej do Bramy Grodzkiej - zakorkowane było niemal cały czas. Ulice blokowały się, bo oprócz oglądania przygotowanych atrakcji, wiele osób zatrzymywało się, by uwiecznić je na zdjęciu. Na szczęście tej jednej nocy w roku tolerancja i cierpliwość uczestników jest dużo wyższa. Pokonywanie Starego Miasta w żółwim tempie dla większości uczestników nie stanowi większego problemu. Z kolei ci mniej cierpliwi najczęściej zostają w domu lub wybierają lokalizacje poza ścisłym centrum. Ale tak wysoka frekwencja to ewidentny dowód na to, że mocno zatęskniliśmy za wielkimi wydarzeniami plenerowymi organizowanymi w Lublinie. Tegoroczna Noc Kultury, podobnie zresztą jak kilka poprzednich, przeznaczona była głównie do oglądania. Można też było odnieść wrażenie, że centralnymi elementami imprezy są ponadstumetrowy kolorowy wąż na ul. Grodzkiej oraz olbrzymie drzewo na placu Po Farze. Obie prace przygotował Jarosław Koziara. Jednym z głównych elementów tegorocznej Nocy Kultury była również fotografia. Ponadto w przestrzeni Starego Miasta pojawiły się instalacje i obiekty wykonane ze szkła. W mniej obleganym dachu galerii Vivo! (dawne Tarasy Zamkowe) znaleźliśmy wykonaną z lodu Bramę Krakowską. Z kolei browar Perły zdominowały wstążki. Oprócz oglądania, można było też dużo słuchać. W roli głównej pojawił się jazz. Główna scena stanęła na placu Litewskim, ale tej nocy przestrzenią do koncertowania mógł okazać się każdy zaułek Starego Miasta. Nam udało się posłuchać doskonałej muzyki m.in. w bramie prowadzącej do Muzeum Czechowicza.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
33 z 43
Hasło 'trochę ciasno' powtarzane w sobotni wieczór wielokrotnie przez uczestników Nocy Kultury było zapewne najkrótszą recenzją imprezy, która na ulice Starego Miasta powróciła po dwuletniej przerwie. Tego wieczoru centrum Lublina - a zwłaszcza odcinek od Bramy Krakowskiej do Bramy Grodzkiej - zakorkowane było niemal cały czas. Ulice blokowały się, bo oprócz oglądania przygotowanych atrakcji, wiele osób zatrzymywało się, by uwiecznić je na zdjęciu. Na szczęście tej jednej nocy w roku tolerancja i cierpliwość uczestników jest dużo wyższa. Pokonywanie Starego Miasta w żółwim tempie dla większości uczestników nie stanowi większego problemu. Z kolei ci mniej cierpliwi najczęściej zostają w domu lub wybierają lokalizacje poza ścisłym centrum. Ale tak wysoka frekwencja to ewidentny dowód na to, że mocno zatęskniliśmy za wielkimi wydarzeniami plenerowymi organizowanymi w Lublinie. Tegoroczna Noc Kultury, podobnie zresztą jak kilka poprzednich, przeznaczona była głównie do oglądania. Można też było odnieść wrażenie, że centralnymi elementami imprezy są ponadstumetrowy kolorowy wąż na ul. Grodzkiej oraz olbrzymie drzewo na placu Po Farze. Obie prace przygotował Jarosław Koziara. Jednym z głównych elementów tegorocznej Nocy Kultury była również fotografia. Ponadto w przestrzeni Starego Miasta pojawiły się instalacje i obiekty wykonane ze szkła. W mniej obleganym dachu galerii Vivo! (dawne Tarasy Zamkowe) znaleźliśmy wykonaną z lodu Bramę Krakowską. Z kolei browar Perły zdominowały wstążki. Oprócz oglądania, można było też dużo słuchać. W roli głównej pojawił się jazz. Główna scena stanęła na placu Litewskim, ale tej nocy przestrzenią do koncertowania mógł okazać się każdy zaułek Starego Miasta. Nam udało się posłuchać doskonałej muzyki m.in. w bramie prowadzącej do Muzeum Czechowicza.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
34 z 43
Hasło 'trochę ciasno' powtarzane w sobotni wieczór wielokrotnie przez uczestników Nocy Kultury było zapewne najkrótszą recenzją imprezy, która na ulice Starego Miasta powróciła po dwuletniej przerwie. Tego wieczoru centrum Lublina - a zwłaszcza odcinek od Bramy Krakowskiej do Bramy Grodzkiej - zakorkowane było niemal cały czas. Ulice blokowały się, bo oprócz oglądania przygotowanych atrakcji, wiele osób zatrzymywało się, by uwiecznić je na zdjęciu. Na szczęście tej jednej nocy w roku tolerancja i cierpliwość uczestników jest dużo wyższa. Pokonywanie Starego Miasta w żółwim tempie dla większości uczestników nie stanowi większego problemu. Z kolei ci mniej cierpliwi najczęściej zostają w domu lub wybierają lokalizacje poza ścisłym centrum. Ale tak wysoka frekwencja to ewidentny dowód na to, że mocno zatęskniliśmy za wielkimi wydarzeniami plenerowymi organizowanymi w Lublinie. Tegoroczna Noc Kultury, podobnie zresztą jak kilka poprzednich, przeznaczona była głównie do oglądania. Można też było odnieść wrażenie, że centralnymi elementami imprezy są ponadstumetrowy kolorowy wąż na ul. Grodzkiej oraz olbrzymie drzewo na placu Po Farze. Obie prace przygotował Jarosław Koziara. Jednym z głównych elementów tegorocznej Nocy Kultury była również fotografia. Ponadto w przestrzeni Starego Miasta pojawiły się instalacje i obiekty wykonane ze szkła. W mniej obleganym dachu galerii Vivo! (dawne Tarasy Zamkowe) znaleźliśmy wykonaną z lodu Bramę Krakowską. Z kolei browar Perły zdominowały wstążki. Oprócz oglądania, można było też dużo słuchać. W roli głównej pojawił się jazz. Główna scena stanęła na placu Litewskim, ale tej nocy przestrzenią do koncertowania mógł okazać się każdy zaułek Starego Miasta. Nam udało się posłuchać doskonałej muzyki m.in. w bramie prowadzącej do Muzeum Czechowicza.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
35 z 43
Hasło 'trochę ciasno' powtarzane w sobotni wieczór wielokrotnie przez uczestników Nocy Kultury było zapewne najkrótszą recenzją imprezy, która na ulice Starego Miasta powróciła po dwuletniej przerwie. Tego wieczoru centrum Lublina - a zwłaszcza odcinek od Bramy Krakowskiej do Bramy Grodzkiej - zakorkowane było niemal cały czas. Ulice blokowały się, bo oprócz oglądania przygotowanych atrakcji, wiele osób zatrzymywało się, by uwiecznić je na zdjęciu. Na szczęście tej jednej nocy w roku tolerancja i cierpliwość uczestników jest dużo wyższa. Pokonywanie Starego Miasta w żółwim tempie dla większości uczestników nie stanowi większego problemu. Z kolei ci mniej cierpliwi najczęściej zostają w domu lub wybierają lokalizacje poza ścisłym centrum. Ale tak wysoka frekwencja to ewidentny dowód na to, że mocno zatęskniliśmy za wielkimi wydarzeniami plenerowymi organizowanymi w Lublinie. Tegoroczna Noc Kultury, podobnie zresztą jak kilka poprzednich, przeznaczona była głównie do oglądania. Można też było odnieść wrażenie, że centralnymi elementami imprezy są ponadstumetrowy kolorowy wąż na ul. Grodzkiej oraz olbrzymie drzewo na placu Po Farze. Obie prace przygotował Jarosław Koziara. Jednym z głównych elementów tegorocznej Nocy Kultury była również fotografia. Ponadto w przestrzeni Starego Miasta pojawiły się instalacje i obiekty wykonane ze szkła. W mniej obleganym dachu galerii Vivo! (dawne Tarasy Zamkowe) znaleźliśmy wykonaną z lodu Bramę Krakowską. Z kolei browar Perły zdominowały wstążki. Oprócz oglądania, można było też dużo słuchać. W roli głównej pojawił się jazz. Główna scena stanęła na placu Litewskim, ale tej nocy przestrzenią do koncertowania mógł okazać się każdy zaułek Starego Miasta. Nam udało się posłuchać doskonałej muzyki m.in. w bramie prowadzącej do Muzeum Czechowicza.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
36 z 43
Hasło 'trochę ciasno' powtarzane w sobotni wieczór wielokrotnie przez uczestników Nocy Kultury było zapewne najkrótszą recenzją imprezy, która na ulice Starego Miasta powróciła po dwuletniej przerwie. Tego wieczoru centrum Lublina - a zwłaszcza odcinek od Bramy Krakowskiej do Bramy Grodzkiej - zakorkowane było niemal cały czas. Ulice blokowały się, bo oprócz oglądania przygotowanych atrakcji, wiele osób zatrzymywało się, by uwiecznić je na zdjęciu. Na szczęście tej jednej nocy w roku tolerancja i cierpliwość uczestników jest dużo wyższa. Pokonywanie Starego Miasta w żółwim tempie dla większości uczestników nie stanowi większego problemu. Z kolei ci mniej cierpliwi najczęściej zostają w domu lub wybierają lokalizacje poza ścisłym centrum. Ale tak wysoka frekwencja to ewidentny dowód na to, że mocno zatęskniliśmy za wielkimi wydarzeniami plenerowymi organizowanymi w Lublinie. Tegoroczna Noc Kultury, podobnie zresztą jak kilka poprzednich, przeznaczona była głównie do oglądania. Można też było odnieść wrażenie, że centralnymi elementami imprezy są ponadstumetrowy kolorowy wąż na ul. Grodzkiej oraz olbrzymie drzewo na placu Po Farze. Obie prace przygotował Jarosław Koziara. Jednym z głównych elementów tegorocznej Nocy Kultury była również fotografia. Ponadto w przestrzeni Starego Miasta pojawiły się instalacje i obiekty wykonane ze szkła. W mniej obleganym dachu galerii Vivo! (dawne Tarasy Zamkowe) znaleźliśmy wykonaną z lodu Bramę Krakowską. Z kolei browar Perły zdominowały wstążki. Oprócz oglądania, można było też dużo słuchać. W roli głównej pojawił się jazz. Główna scena stanęła na placu Litewskim, ale tej nocy przestrzenią do koncertowania mógł okazać się każdy zaułek Starego Miasta. Nam udało się posłuchać doskonałej muzyki m.in. w bramie prowadzącej do Muzeum Czechowicza.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
37 z 43
Hasło 'trochę ciasno' powtarzane w sobotni wieczór wielokrotnie przez uczestników Nocy Kultury było zapewne najkrótszą recenzją imprezy, która na ulice Starego Miasta powróciła po dwuletniej przerwie. Tego wieczoru centrum Lublina - a zwłaszcza odcinek od Bramy Krakowskiej do Bramy Grodzkiej - zakorkowane było niemal cały czas. Ulice blokowały się, bo oprócz oglądania przygotowanych atrakcji, wiele osób zatrzymywało się, by uwiecznić je na zdjęciu. Na szczęście tej jednej nocy w roku tolerancja i cierpliwość uczestników jest dużo wyższa. Pokonywanie Starego Miasta w żółwim tempie dla większości uczestników nie stanowi większego problemu. Z kolei ci mniej cierpliwi najczęściej zostają w domu lub wybierają lokalizacje poza ścisłym centrum. Ale tak wysoka frekwencja to ewidentny dowód na to, że mocno zatęskniliśmy za wielkimi wydarzeniami plenerowymi organizowanymi w Lublinie. Tegoroczna Noc Kultury, podobnie zresztą jak kilka poprzednich, przeznaczona była głównie do oglądania. Można też było odnieść wrażenie, że centralnymi elementami imprezy są ponadstumetrowy kolorowy wąż na ul. Grodzkiej oraz olbrzymie drzewo na placu Po Farze. Obie prace przygotował Jarosław Koziara. Jednym z głównych elementów tegorocznej Nocy Kultury była również fotografia. Ponadto w przestrzeni Starego Miasta pojawiły się instalacje i obiekty wykonane ze szkła. W mniej obleganym dachu galerii Vivo! (dawne Tarasy Zamkowe) znaleźliśmy wykonaną z lodu Bramę Krakowską. Z kolei browar Perły zdominowały wstążki. Oprócz oglądania, można było też dużo słuchać. W roli głównej pojawił się jazz. Główna scena stanęła na placu Litewskim, ale tej nocy przestrzenią do koncertowania mógł okazać się każdy zaułek Starego Miasta. Nam udało się posłuchać doskonałej muzyki m.in. w bramie prowadzącej do Muzeum Czechowicza.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
38 z 43
Hasło 'trochę ciasno' powtarzane w sobotni wieczór wielokrotnie przez uczestników Nocy Kultury było zapewne najkrótszą recenzją imprezy, która na ulice Starego Miasta powróciła po dwuletniej przerwie. Tego wieczoru centrum Lublina - a zwłaszcza odcinek od Bramy Krakowskiej do Bramy Grodzkiej - zakorkowane było niemal cały czas. Ulice blokowały się, bo oprócz oglądania przygotowanych atrakcji, wiele osób zatrzymywało się, by uwiecznić je na zdjęciu. Na szczęście tej jednej nocy w roku tolerancja i cierpliwość uczestników jest dużo wyższa. Pokonywanie Starego Miasta w żółwim tempie dla większości uczestników nie stanowi większego problemu. Z kolei ci mniej cierpliwi najczęściej zostają w domu lub wybierają lokalizacje poza ścisłym centrum. Ale tak wysoka frekwencja to ewidentny dowód na to, że mocno zatęskniliśmy za wielkimi wydarzeniami plenerowymi organizowanymi w Lublinie. Tegoroczna Noc Kultury, podobnie zresztą jak kilka poprzednich, przeznaczona była głównie do oglądania. Można też było odnieść wrażenie, że centralnymi elementami imprezy są ponadstumetrowy kolorowy wąż na ul. Grodzkiej oraz olbrzymie drzewo na placu Po Farze. Obie prace przygotował Jarosław Koziara. Jednym z głównych elementów tegorocznej Nocy Kultury była również fotografia. Ponadto w przestrzeni Starego Miasta pojawiły się instalacje i obiekty wykonane ze szkła. W mniej obleganym dachu galerii Vivo! (dawne Tarasy Zamkowe) znaleźliśmy wykonaną z lodu Bramę Krakowską. Z kolei browar Perły zdominowały wstążki. Oprócz oglądania, można było też dużo słuchać. W roli głównej pojawił się jazz. Główna scena stanęła na placu Litewskim, ale tej nocy przestrzenią do koncertowania mógł okazać się każdy zaułek Starego Miasta. Nam udało się posłuchać doskonałej muzyki m.in. w bramie prowadzącej do Muzeum Czechowicza.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
39 z 43
Hasło 'trochę ciasno' powtarzane w sobotni wieczór wielokrotnie przez uczestników Nocy Kultury było zapewne najkrótszą recenzją imprezy, która na ulice Starego Miasta powróciła po dwuletniej przerwie. Tego wieczoru centrum Lublina - a zwłaszcza odcinek od Bramy Krakowskiej do Bramy Grodzkiej - zakorkowane było niemal cały czas. Ulice blokowały się, bo oprócz oglądania przygotowanych atrakcji, wiele osób zatrzymywało się, by uwiecznić je na zdjęciu. Na szczęście tej jednej nocy w roku tolerancja i cierpliwość uczestników jest dużo wyższa. Pokonywanie Starego Miasta w żółwim tempie dla większości uczestników nie stanowi większego problemu. Z kolei ci mniej cierpliwi najczęściej zostają w domu lub wybierają lokalizacje poza ścisłym centrum. Ale tak wysoka frekwencja to ewidentny dowód na to, że mocno zatęskniliśmy za wielkimi wydarzeniami plenerowymi organizowanymi w Lublinie. Tegoroczna Noc Kultury, podobnie zresztą jak kilka poprzednich, przeznaczona była głównie do oglądania. Można też było odnieść wrażenie, że centralnymi elementami imprezy są ponadstumetrowy kolorowy wąż na ul. Grodzkiej oraz olbrzymie drzewo na placu Po Farze. Obie prace przygotował Jarosław Koziara. Jednym z głównych elementów tegorocznej Nocy Kultury była również fotografia. Ponadto w przestrzeni Starego Miasta pojawiły się instalacje i obiekty wykonane ze szkła. W mniej obleganym dachu galerii Vivo! (dawne Tarasy Zamkowe) znaleźliśmy wykonaną z lodu Bramę Krakowską. Z kolei browar Perły zdominowały wstążki. Oprócz oglądania, można było też dużo słuchać. W roli głównej pojawił się jazz. Główna scena stanęła na placu Litewskim, ale tej nocy przestrzenią do koncertowania mógł okazać się każdy zaułek Starego Miasta. Nam udało się posłuchać doskonałej muzyki m.in. w bramie prowadzącej do Muzeum Czechowicza.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
40 z 43
Hasło 'trochę ciasno' powtarzane w sobotni wieczór wielokrotnie przez uczestników Nocy Kultury było zapewne najkrótszą recenzją imprezy, która na ulice Starego Miasta powróciła po dwuletniej przerwie. Tego wieczoru centrum Lublina - a zwłaszcza odcinek od Bramy Krakowskiej do Bramy Grodzkiej - zakorkowane było niemal cały czas. Ulice blokowały się, bo oprócz oglądania przygotowanych atrakcji, wiele osób zatrzymywało się, by uwiecznić je na zdjęciu. Na szczęście tej jednej nocy w roku tolerancja i cierpliwość uczestników jest dużo wyższa. Pokonywanie Starego Miasta w żółwim tempie dla większości uczestników nie stanowi większego problemu. Z kolei ci mniej cierpliwi najczęściej zostają w domu lub wybierają lokalizacje poza ścisłym centrum. Ale tak wysoka frekwencja to ewidentny dowód na to, że mocno zatęskniliśmy za wielkimi wydarzeniami plenerowymi organizowanymi w Lublinie. Tegoroczna Noc Kultury, podobnie zresztą jak kilka poprzednich, przeznaczona była głównie do oglądania. Można też było odnieść wrażenie, że centralnymi elementami imprezy są ponadstumetrowy kolorowy wąż na ul. Grodzkiej oraz olbrzymie drzewo na placu Po Farze. Obie prace przygotował Jarosław Koziara. Jednym z głównych elementów tegorocznej Nocy Kultury była również fotografia. Ponadto w przestrzeni Starego Miasta pojawiły się instalacje i obiekty wykonane ze szkła. W mniej obleganym dachu galerii Vivo! (dawne Tarasy Zamkowe) znaleźliśmy wykonaną z lodu Bramę Krakowską. Z kolei browar Perły zdominowały wstążki. Oprócz oglądania, można było też dużo słuchać. W roli głównej pojawił się jazz. Główna scena stanęła na placu Litewskim, ale tej nocy przestrzenią do koncertowania mógł okazać się każdy zaułek Starego Miasta. Nam udało się posłuchać doskonałej muzyki m.in. w bramie prowadzącej do Muzeum Czechowicza.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
41 z 43
Hasło 'trochę ciasno' powtarzane w sobotni wieczór wielokrotnie przez uczestników Nocy Kultury było zapewne najkrótszą recenzją imprezy, która na ulice Starego Miasta powróciła po dwuletniej przerwie. Tego wieczoru centrum Lublina - a zwłaszcza odcinek od Bramy Krakowskiej do Bramy Grodzkiej - zakorkowane było niemal cały czas. Ulice blokowały się, bo oprócz oglądania przygotowanych atrakcji, wiele osób zatrzymywało się, by uwiecznić je na zdjęciu. Na szczęście tej jednej nocy w roku tolerancja i cierpliwość uczestników jest dużo wyższa. Pokonywanie Starego Miasta w żółwim tempie dla większości uczestników nie stanowi większego problemu. Z kolei ci mniej cierpliwi najczęściej zostają w domu lub wybierają lokalizacje poza ścisłym centrum. Ale tak wysoka frekwencja to ewidentny dowód na to, że mocno zatęskniliśmy za wielkimi wydarzeniami plenerowymi organizowanymi w Lublinie. Tegoroczna Noc Kultury, podobnie zresztą jak kilka poprzednich, przeznaczona była głównie do oglądania. Można też było odnieść wrażenie, że centralnymi elementami imprezy są ponadstumetrowy kolorowy wąż na ul. Grodzkiej oraz olbrzymie drzewo na placu Po Farze. Obie prace przygotował Jarosław Koziara. Jednym z głównych elementów tegorocznej Nocy Kultury była również fotografia. Ponadto w przestrzeni Starego Miasta pojawiły się instalacje i obiekty wykonane ze szkła. W mniej obleganym dachu galerii Vivo! (dawne Tarasy Zamkowe) znaleźliśmy wykonaną z lodu Bramę Krakowską. Z kolei browar Perły zdominowały wstążki. Oprócz oglądania, można było też dużo słuchać. W roli głównej pojawił się jazz. Główna scena stanęła na placu Litewskim, ale tej nocy przestrzenią do koncertowania mógł okazać się każdy zaułek Starego Miasta. Nam udało się posłuchać doskonałej muzyki m.in. w bramie prowadzącej do Muzeum Czechowicza.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
42 z 43
Hasło 'trochę ciasno' powtarzane w sobotni wieczór wielokrotnie przez uczestników Nocy Kultury było zapewne najkrótszą recenzją imprezy, która na ulice Starego Miasta powróciła po dwuletniej przerwie. Tego wieczoru centrum Lublina - a zwłaszcza odcinek od Bramy Krakowskiej do Bramy Grodzkiej - zakorkowane było niemal cały czas. Ulice blokowały się, bo oprócz oglądania przygotowanych atrakcji, wiele osób zatrzymywało się, by uwiecznić je na zdjęciu. Na szczęście tej jednej nocy w roku tolerancja i cierpliwość uczestników jest dużo wyższa. Pokonywanie Starego Miasta w żółwim tempie dla większości uczestników nie stanowi większego problemu. Z kolei ci mniej cierpliwi najczęściej zostają w domu lub wybierają lokalizacje poza ścisłym centrum. Ale tak wysoka frekwencja to ewidentny dowód na to, że mocno zatęskniliśmy za wielkimi wydarzeniami plenerowymi organizowanymi w Lublinie. Tegoroczna Noc Kultury, podobnie zresztą jak kilka poprzednich, przeznaczona była głównie do oglądania. Można też było odnieść wrażenie, że centralnymi elementami imprezy są ponadstumetrowy kolorowy wąż na ul. Grodzkiej oraz olbrzymie drzewo na placu Po Farze. Obie prace przygotował Jarosław Koziara. Jednym z głównych elementów tegorocznej Nocy Kultury była również fotografia. Ponadto w przestrzeni Starego Miasta pojawiły się instalacje i obiekty wykonane ze szkła. W mniej obleganym dachu galerii Vivo! (dawne Tarasy Zamkowe) znaleźliśmy wykonaną z lodu Bramę Krakowską. Z kolei browar Perły zdominowały wstążki. Oprócz oglądania, można było też dużo słuchać. W roli głównej pojawił się jazz. Główna scena stanęła na placu Litewskim, ale tej nocy przestrzenią do koncertowania mógł okazać się każdy zaułek Starego Miasta. Nam udało się posłuchać doskonałej muzyki m.in. w bramie prowadzącej do Muzeum Czechowicza.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
43 z 43
Hasło 'trochę ciasno' powtarzane w sobotni wieczór wielokrotnie przez uczestników Nocy Kultury było zapewne najkrótszą recenzją imprezy, która na ulice Starego Miasta powróciła po dwuletniej przerwie. Tego wieczoru centrum Lublina - a zwłaszcza odcinek od Bramy Krakowskiej do Bramy Grodzkiej - zakorkowane było niemal cały czas. Ulice blokowały się, bo oprócz oglądania przygotowanych atrakcji, wiele osób zatrzymywało się, by uwiecznić je na zdjęciu. Na szczęście tej jednej nocy w roku tolerancja i cierpliwość uczestników jest dużo wyższa. Pokonywanie Starego Miasta w żółwim tempie dla większości uczestników nie stanowi większego problemu. Z kolei ci mniej cierpliwi najczęściej zostają w domu lub wybierają lokalizacje poza ścisłym centrum. Ale tak wysoka frekwencja to ewidentny dowód na to, że mocno zatęskniliśmy za wielkimi wydarzeniami plenerowymi organizowanymi w Lublinie. Tegoroczna Noc Kultury, podobnie zresztą jak kilka poprzednich, przeznaczona była głównie do oglądania. Można też było odnieść wrażenie, że centralnymi elementami imprezy są ponadstumetrowy kolorowy wąż na ul. Grodzkiej oraz olbrzymie drzewo na placu Po Farze. Obie prace przygotował Jarosław Koziara. Jednym z głównych elementów tegorocznej Nocy Kultury była również fotografia. Ponadto w przestrzeni Starego Miasta pojawiły się instalacje i obiekty wykonane ze szkła. W mniej obleganym dachu galerii Vivo! (dawne Tarasy Zamkowe) znaleźliśmy wykonaną z lodu Bramę Krakowską. Z kolei browar Perły zdominowały wstążki. Oprócz oglądania, można było też dużo słuchać. W roli głównej pojawił się jazz. Główna scena stanęła na placu Litewskim, ale tej nocy przestrzenią do koncertowania mógł okazać się każdy zaułek Starego Miasta. Nam udało się posłuchać doskonałej muzyki m.in. w bramie prowadzącej do Muzeum Czechowicza.
Wszystkie komentarze