Ponad 650-osobowa załoga zamojskiego szpitala przy ul. Peowiaków dostała za swoją styczniową pracę tylko połowę należnego wynagrodzenia
Nikt się tego nie spodziewał, to dla nas prawdziwy dramat. Normalnie zarabiam ok. 800 zł, za połowę tych pieniędzy nie zdołam nawet opłacić czynszu i rachunków - mówi jedna z pielęgniarek pracująca od kilkunastu lat w szpitalu przy ul. Peowiaków, który zamościanie nazywają "starym" dla odróżnienia od nowoczesnego szpitala im. Jana Pawła w Zamościu.
Rozczarowanie pracowników jest podwójne - kilka miesięcy temu, we wrześniu, dyrekcja z każdej pensji "pożyczyła" po 30 proc. stawki.
- Mieliśmy obiecane, że ta pożyczka zostanie zaraz zwrócona, ale do tej pory ani grosza nikt z nas nie zobaczył.
Na zebraniu z dyrekcją, które odbyło się pod koniec stycznia, pracownicy dowiedzieli się, że trudna sytuacja placówki nie pozwoli wypłacić pełnych pensji. - Usłyszeliśmy, że kasa chorych wpłaciła na konto szpitala tylko 1/24, a nie jak powinna 1/12 wartości tegorocznego kontraktu i w tej sytuacji możemy dostać tylko połowę poborów - wyjaśnia przewodnicząca działającego w szpitalu Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych Anna Kot.
Dyrektor szpitala Wojciech Wojciechowski nie kryje, że kierowana przez niego placówka ma kłopoty.
- Ubiegłoroczny kontrakt mamy sporo przekroczony, ale na zwrot środków za wykonane pod limit usługi przyjdzie nam chyba długo czekać. Dlatego też nie mogłem na bieżąco oddać ludziom tych 30 proc. W tym roku kasa, mimo że mamy już nowy kontrakt, wpłaciła nam tylko połowę comiesięcznej stawki, m.in. nie dostałem żadnych pieniędzy na usługi w poradniach specjalistycznych. Co było robić? Muszę przecież opłacić ZUS i podatek.
Dyrektor Wojciechowski zapewnia, że jak tylko przyjdą pieniądze z kasy chorych wszystkie "pożyczki z pensji" zwróci.
Rzeczniczka Lubelskiej Regionalnej Kasy Chorych Anna Józefczuk-Majewska: - Dziwi nas ta sytuacja. Przecież zgodnie z umową, jaką kasa zawarła z wszystkimi szpitalami w regionie, kasa na wniosek danej placówki zdrowia przekazuje tylko zaliczkę, która nie może przekroczyć 1/24 wartości umowy. Pełną wartość miesięcznej transzy za miniony miesiąc wypłacamy do 25 dnia następnego miesiąca. W tej sytuacji więc wypłata za styczeń nastąpi pod koniec lutego. Dyrekcja szpitala powinna sobie z tego zdawać sprawę, bo taki sposób płatności działa od dawna.
W kasie domyślają się, że szpital nie ma żadnych rezerw, które mogłyby sfinansować wypłatę wynagrodzeń.
Zapytaliśmy dyrektora Wojciechowskiego, czy kłopoty finansowe mogą doprowadzić do likwidacji szpitala, tym bardziej że w mieście działa przecież ogromny, nowoczesny szpital im. Jana Pawła II.
- Zlikwidować można wszystko, tylko co dalej? Nasz szpital ma wiele oddziałów, jakich nie ma w nowym szpitalu: tylko u nas jest oddział opiekuńczo-leczniczy, pediatria i chirurgia dziecięca, oddział leczenia gruźlicy i chorób płuc. Jesteśmy komplementarni dla Jana Pawła II i jak widać z ilości świadczonych u nas usług potrzebni - wyjaśnia dyrektor Wojciechowski.
Szukać oszczędności przez zwalnianie ludzi dyrektor już nie może, bo przekroczy granicę bezpieczeństwa. Przy 280 łóżkach pracuje absolutne minimum załogi.
Wszystkie komentarze