Fot. Archiwum Państwowe w Lublinie
1 z 19
40 stron z czarno-białymi fotografiami
W Archiwum Państwowym w Lublinie jest tylko jeden taki album. - Sygnaturę otrzymał dopiero w latach 70. ubiegłego wieku, trafił do Lublina z aktami wracającymi z terenu ZSRR - mówi ''Gazecie'' Edyta Targońska z Archiwum Państwowego w Lublinie.
Fot. Archiwum Państwowe w Lublinie
2 z 19
1918 - 1935
Nie jest to zwykła kolekcja zdjęć, ale podręczne archiwum Komendy Powiatowej Policji Państwowej w Łukowie. Zdjęcia były robione między rokiem 1918 a 1935. Prawdopodobnie z albumu w swojej pracy korzystali policjanci z wydziału śledczego.
Fot. Archiwum Państwowe w Lublinie
3 z 19
Mężczyźni, kobiety, dzieci
Obok prawie każdej z fotografii jest kartka papieru z imieniem i nazwiskiem, a czasami pseudonimem przestępcy. Nie brakuje też informacji o tym, za co każda z osób została zatrzymana.
Fot. Archiwum Państwowe w Lublinie
4 z 19
Strój z epoki
Zdjęcia bosych mężczyzn ubranych w długie, znoszone płaszcze sąsiadują z fotografią kobiety na pierwszy rzut oka wyglądającej na skromną gospodynię domową. Włosy zebrała w kok. Jest ubrana w białą bluzkę z długim rękawem i fartuch w paski. Kto mógłby podejrzewać, że to złodziejka?
Fot. Archiwum Państwowe w Lublinie
5 z 19
Chłopcy z tamtych lat
Ale są też fotografie dzieci, które prawdopodobnie zostały przyłapane na kradzieży. Kto zdecydował ustawić je od najniższego do najwyższego? I czy miało to jakiekolwiek znaczenie dla ich ewentualnej, późniejszej identyfikacji? To akurat zdjęcia w albumie z Łukowa jest podwójne, na jednym z nich zostały ręcznie dopisane nazwiska chłopców.
Fot. Archiwum Państwowe w Lublinie
6 z 19
Dodatkowe informacje to rarytas
Tylko przy niektórych zdjęciach można znaleźć dodatkowe informacje. O kobiecie sfotografowanej 7 sierpnia 1919 wiemy jedynie, że ''zmarła w siedleckim więzieniu w 1921 roku w czasie odsiadywania kary''.
A na pierwszej stronie znalazł się zapisany na czerwono wpis: ''Zabity w czasie pościgu przez policję w Parczewie w 1920 roku''.
Fot. Archiwum Państwowe w Lublinie
7 z 19
A moze uciec za granicę
- Takie albumy w okresie międzywojennym były w powszechnym użyciu. Co więcej, polska policja wymieniała się informacjami z sąsiadami. Jeśli podejrzewano, że ktoś mógł uciec za granicę, wystarczyło takie zdjęcie wysłać pocztą kurierską. Podobnie działo się z kartami zawierającymi odciski palców - opowiada prof. Robert Litwiński, historyk z UMCS, autor książki ''Policja państwowa w województwie lubelskim w latach 1919-1939''.
Fot. Archiwum Państwowe w Lublinie
8 z 19
Bieruta sfotografowali w Warszawie
- Po wojnie z tych albumów fotograficznych chętnie korzystała milicja, aby udowodnić, że policja wcześniej represjonowała działaczy proletariackich - dodaje prof. Litwiński.
Właśnie z powodów politycznych do policyjnej kartoteki trafił przed wojną sam Bierut. Policjanci z warszawskiego urzędu śledczego sfotografowali go 20 grudnia 1933 roku.
Warto wspomnieć, że wśród eksponatów przechowywanych w Archiwum Państwowym w Lublinie są czerwone sztandary z wypisanymi na nich ręcznie komunistycznymi hasłami, na przykład ''Niech żyje pokój światowy! Niech żyje ZSRR. Twierdzo pokoju. Niech żyje jednolity front prolitarjacki i ludowy''.
Fot. Archiwum Państwowe w Lublinie
9 z 19
Czy ona mogła być szpiegiem?
W albumie z Łukowa jest kilka fotografii ludzi podejrzanych o szpiegostwo. Osoby wyglądające na nieco bogatsze, zdecydowanie pozostają w mniejszości. Być może dlatego, że łatwiej im było opłacić sobie dobrego adwokata.
Na tle innych zdjęć wyróżnia się na pewno portret przystojnego bruneta, ubranego w elegancki płaszcz z futrzanym kołnierzem. Wiemy o nim jedynie, że był ''poszukiwany za oszustwa''. Być może został oskarżony o bigamię? Rocznik Statystyki Rzeczpospolitej Polskiej z lat 1927-1930 - te dane prof. Litwiński cytuje w jednej ze swoich książek - umieszcza taki rodzaj przestępstwa wśród 61 innych.
Fot. Archiwum Państwowe w Lublinie
10 z 19
Naturalna skłonnosć do przestępstw
Przeważają jednak zdjęcia pospolitych przestępców.
- Wówczas wierzono, że skłonność do przestępstw w naturalny sposób wynika z niskiego statusu społecznego - twierdzi prof. Litwiński.
Fot. Archiwum Państwowe w Lublinie
11 z 19
Rozbój zwyczajny i opilstwo
Na liście przestępstw w Roczniku Statystyki Rzeczpospolitej Polskiej z lat 1927-1930 znalazły się m.in.: rozbój zwyczajny, zabójstwo w bandach, podpalenie zbrodnicze, hazard karciany i opilstwo. W przypadku tego ostatniego statystyki były szczególnie obfite, na przykład w 1929 roku na opilstwie złapano w Polsce ponad 106 tysięcy osób! We znaki dawały się także kradzieże koni, więc koniokradów w albumie z Łukowa także nie mogło zabraknąć.
Fot. Archiwum Państwowe w Lublinie
12 z 19
Handel żywym towarem w Lublinie
Jak na tle kraju wypadała Lubelszczyzna? Profesor Litwiński przyznaje, że nasz region był punktem przerzutowym, jeśli chodzi o kobiety przeznaczone do domów publicznych.
- Z Kresów były przewożone przez Lublin do Gdańska, a dalej nawet do Ameryki Południowej. Czasami handlarze żywym towarem rozkochiwali dziewczyny w sobie i obiecywali małżeństwo, oczywiście jeśli z nimi pojadą - mówi lubelski historyk.
Prof. Litwiński: Po zakończeniu I wojny światowej okazało się, że w prywatnych rękach na Lubelszczyźnie zostało wiele broni. Brzemienne w skutki dla bezpieczeństwa mieszkańców miało to, że Austriacy wycofując się wypuścili m.in. pospolitych przestępców z więzienia na Zamku.
Fot. Archiwum Państwowe w Lublinie
13 z 19
Pan Porządny wyciąga rewolwer
Może wśród nich był niejaki pan Porządny, który wybrał sobie profesję stojącą w całkowitej sprzeczności z noszonym nazwiskiem?
Przed sądem stanął po tym, jak napadł na grupę ludzi wracających furmankami z jarmarku w Zaklikowie. Grożąc rewolwerem, ograbił ich z pieniędzy, a pani Bajli zabrał też ''dwie skórki z tchórza''.
Przed sądem Porządny bronił się, że w czasie napadu nie miał rewolweru, a jedynie korkowiec. Nie udało mu się też zdobyć oświadczenia o niepoczytalności (bracia pana Porządnego zeznawali, że miał on zapalenie mózgu po tym, jak ugryzła go żmija).
Fot. Archiwum Państwowe w Lublinie
14 z 19
''W chwili zajścia byłam już w ciąży''
Przechowywane w Archiwum Państwowym przedwojenne akta sądowe ciągle kryją wiele tajemnic. Wśród nich nie brakuje spraw sensacyjnych. Także na tle obyczajowym.
Cofnijmy się do 8 listopada 1936 roku. Wtedy nocna schadzka w jednej z podlubelskich wsi zakończyła się dosyć niespodziewanie: 21-letnia Stanisława wykastrowała swojego narzeczonego po tym, jak dowiedziała się, że nie chce się z nią żenić. Użyła do tego celu brzytwy należącej do jej ojca. ''W chwili zajścia byłam już w ciąży (...) i ten fakt oraz to, że go miałam utracić, skłoniły mnie do tego postępku'' - to fragment zeznania sądowego Stanisławy. Gdy kobieta zobaczyła, co się stało, próbowała odebrać sobie życie, skacząc do studni głębokiej na ''trzydzieści parę łokci''.
Wszystko skończyło się jednak szczęśliwie. Narzeczeni nie tylko się pogodzili, ale nawet wzięli ze sobą ślub.
Fot. Archiwum Państwowe w Lublinie
15 z 19
Kup pan moją żonę
Czy ktoś z bohaterów łukowskiego albumu brał udział w tak misternej intrydze, jak ta, która była udziałem 24-letniego Karola? Mężczyzna poszedł do biura pisania podań w Kraśniku, żeby zapytać, jak może się rozwieść z żoną. Pracujący tam Leopold, podając się za adwokata, powiedział, że lepiej jest żonę sprzedać. Z tym, że najwygodniej będzie, jak nieszczęśliwy małżonek sam znajdzie chętnego do takiej transakcji. Chętny się znalazł, obie strony podpisały w biurze umowę, żona pana Karola została wyceniona na 500 tysięcy marek polskich.
Sprawa wyszła na jaw, kiedy mężczyzna, który dobił targu, zaczął się domagać wypełnienia umowy od... ojca dziewczyny.
Fot. Archiwum Państwowe w Lublinie
16 z 19
Dzieciobójczyni tłumaczy się przed sądem
W aktach lubelskich sądów nie brakuje też historii bardziej tragicznych. - Akurat wtedy, gdy na jaw wyszła sprawa Madzi, znalazłam kilka przypadków spraw o dzieciobójstwo. Jedna z tych najmocniej zapadających w pamięć dotyczyła kobiety, która porzuciła w polu czteroletniego synka. Jego ciało zostało znalezione kilka miesięcy później, gdy stopniał śnieg - opowiada Ewa Bednarczyk z Archiwum Państwowego w Lublinie.
Kobieta chciała pozbyć się dziecka, ponieważ urodziło się w czasie, gdy jej mąż był na wojnie. Przed sądem tłumaczyła, że nie miała siły donieść synka do domu, bo była straszna zamieć.
Została uniewinniona.
Na zdjęciu jedna z ostatnich fotografii w albumie, ma przedstawiać ''młodocianych złodziei''.
Fot. Archiwum Państwowe w Lublinie
17 z 19
Złoty zegarek i pierścionek z brylantem
W Albumie Przestępców z Łukowa znalazły się także fotografie skradzionych przedmiotów. Wśród nich jest na przykład złoty zegarek z dewizką, pierścionek z brylantem (może zaręczynowy?), a nawet monstrancja. Ciekawe, ile z nich wróciło do prawowitych właścicieli...
Fot. Archiwum Państwowe w Lublinie
18 z 19
Anonimowe ofiary
W celu ewentualnej identyfikacji w albumie znalazły się także zdjęcia zamordowanych osób. Znajdziemy je pod koniec albumu.
Obok: kolejny ze skradzionych i być może odzyskanych przedmiotów.
Fot. Archiwum Państwowe w Lublinie
19 z 19
Czy kiedyś poznamy ich losy?
Każdy, kto chce osobiście obejrzeć album z Łukowa, może to zrobić. Wystarczy przyjść do czytelni Archiwum Państwowego w Lublinie przy ul. Jezuickiej 13.
Przytoczone historie z lubelskich akt sądowych nie mają bezpośredniego związku z opublikowanymi zdjęciami.
Wszystkie komentarze