Co się dzieje z Motorem. Afery alkoholowe, kibole lżą piłkarzy, prezes zdruzgotany

Przed piłkarzami Motoru Lublin już trzeci rok z rzędu stoi jeden jasny cel: awans do drugiej ligi, czyli trzeciej klasy rozgrywkowej (po ekstraklasie i pierwszej lidze). Ratuszowi finansującemu w dużej mierze klub chodzi o to, by zapełnić Arenę Lublin, która świeci pustkami, bo dziś kibice nie chcą oglądać meczów z drużynami pokroju Spartakusa Daleszyce, Wiernej Małogoszcz czy Soły Oświęcim. Drużynie nie udało się awansować w 2015 i 2016 r. W tym sezonie awans miał być pewny. Tymczasem już w połowie sezonu Motor stracił szanse na awans, tracąc do lidera 13 punktów. Wiosną będzie walczył pewnie o... utrzymanie. Na zdjęciu: prezes Motoru Lublin Waldemar Leszcz.

Jacek Brzuszkiewicz: Dlaczego Motor znowu zawiódł?

Waldemar Leszcz: - Żeby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba cofnąć się do czerwca tego roku. W cuglach wygraliśmy naszą grupę trzeciej ligi, ale z powodu zmian organizacyjnych, które wprowadził PZPN, musieliśmy grać dwa mecze barażowe ze zwycięzcą innej grupy trzeciej ligi. W wyniku losowania trafiliśmy na mocny zespół Olimpii Elbląg. Do tych spotkań przygotowaliśmy się perfekcyjnie, dwóch naszych ludzi podglądało przeciwników, mieliśmy zapisy wideo ich spotkań i pełną analizę gry. Niestety, dwóch podstawowych piłkarzy wykluczyły kontuzje, a w decydującym meczu, w kluczowym momencie po prostu zabrakło nam szczęścia. Do tego doszła olbrzymia presja, bo pierwszy mecz na Arenie obejrzało prawie 10 tys. ludzi (na zdjęciu: piłkarze Motoru i Olimpii Elbląg wychodzą na murawę). Niestety, w sporcie, piłce nożnej często decydują detale i szczęście. Nam tego zabrakło.

Szczęściu trzeba pomóc. Pierwszy mecz z Olimpią rozegrano w sobotę. Rewanż w Elblągu cztery dni później. W tym okresie piłkarze Olimpii zostali skoszarowani w zamkniętym ośrodku, pozbawieni kontaktów z rodzinami, kolegami, znajomymi. Tymczasem po pierwszym meczu czołowy piłkarz Motoru kupował w nocnym sklepie wódkę. Wiemy to od kibiców, którzy wszystko widzieli.

- Uważam, że to pomówienie. Monitorowaliśmy przygotowanie fizyczne piłkarzy i było bez zarzutu. Zresztą po raz pierwszy o tym słyszę, dlaczego nie powiedział mi pan o tym wcześniej?

Kilka miesięcy wcześniej dwaj inni piłkarze Motoru zostali przyłapani z piwem w Parku Ludowym. Jeden z ?podpadziochów? wciąż gra w klubie. Zawodnicy mają problem z dyscypliną?

- Absolutnie nie. Wyjaśniliśmy sprawę z parku. Ten temat uważamy już za zamknięty.

JB: Pomińmy kwestie związane z dyscypliną. Obserwując sytuację w klubie, na usta nasuwa się jedno słowo: chaos. Spójrzmy na trenerów. W pierwszej rundzie poprzedniego sezonu był nim Dominik Nowak, który dziś z sukcesami prowadzi w pierwszej lidze Wigry Suwałki. Baraże przegrał już Tomasz Złomańczuk (na zdjęciu). Z kolei po pierwszym meczu tego sezonu kolejna zmiana. Trenerem został Jacek Magnuszewski. Co się dzieje?

WL: - Po kolei. Trener Nowak odszedł, bo zimą tego roku chciał sprowadzić do klubu siedmiu-ośmiu piłkarzy. Ich zatrudnienie spowodowałoby powstanie w zespole tzw. kominów płacowych. To, moim zdaniem, mogłoby doprowadzić do jeszcze większego rozbicia drużyny. Powiem tak: trener Nowak nie wygrałby w zeszłym sezonie ligi. I na tym chciałbym temat zakończyć.

Ale o co chodzi? Motor jest współfinansowany przez ratusz, a podatnicy mają prawo wiedzieć, na co idą ich pieniądze.

- Chodzi m.in. o budzące poważne wątpliwości relacje z menedżerem pewnych piłkarzy, którzy trafili do Lublina. Zostawmy tę kwestię, bo to wewnętrzne sprawy klubu. Wróćmy do trenera Złomańczuka, który przegrał te nieszczęsne baraże. Mimo bolesnej porażki postawiliśmy sobie za cel awans. By go osiągnąć, musieliśmy wzmocnić zespół, jednak kilku piłkarzy, których chcieliśmy ściągnąć do Motoru, nie chciało grać w trzeciej lidze. I tutaj wcale nie chodziło o pieniądze, tylko o poziom sportowy. Sprowadziliśmy innych zawodników, którzy mieli za mało czasu na zgranie się z drużyną. Przyszła pierwsza porażka, zobaczyliśmy, że z niektórych zawodników uszło powietrze: byli najlepsi w poprzednim sezonie, teraz już nie są. Dlatego zareagowaliśmy zmianą trenera. Nie sposób nie wspomnieć, że trener Złomańczuk korzystał ze wsparcia Jacka Magiery [dziś jest trenerem Legii Warszawa, która dwa tygodnie temu zremisowała z Realem Madryt ? red.], który był wtedy u nas doradcą sportowym. Niestety, po meczach barażowych Jacek Magiera odszedł z Motoru.

JB: Ale Jacek Magnuszewski nie przychodził do klubu, by walczyć o utrzymanie...

WL: - Oczywiście. Mieliśmy walczyć o awans. Niestety, z klubu odszedł do ekstraklasowego Górnika Łęczna Aleksander Komor, który trzymał nam obronę. Chłopak chciał się rozwijać, nie mogliśmy mu tego zabronić. Miał go zastąpić Słowak Ivan Pecha, który grał w przeszłości w europejskich pucharach. Niestety, przyszedł do nas zupełnie bez formy, której nie zdołał odbudować. Do tego trzeba dodać kilka kontuzji kluczowych piłkarzy. Efekt znamy.

To jest sport, a nie piekarnia, gdzie wkłada się ciasto do formy i po jakimś czasie wyjmuje wyrośnięte. W piłce nożnej sukces jest pochodną wielu czynników. Także szczęścia.

Mówi pan, że z niektórych piłkarzy Motoru uszło powietrze. Przecież oni są zawodowcami. Ile zarabiają?

- Mówię, że apogeum możliwości osiągnęli wiosną i na jesieni ich forma nie spełniła naszych oczekiwań. Także bardzo źle drużyna zareagowała mentalnie po porażce w kluczowym meczu ze Stalą Rzeszów i kontuzji jednego z liderów zespołu Kamila Oziemczuka.

Co do pieniędzy. Średnia płaca to niewiele ponad dwa tysiące złotych na rękę. Do tego trzeba dodać premie za miejsce w tabeli i wygrane mecze.

JB: Ale generalnie w klubie nie dzieje się dobrze. Drugim trenerem Motoru jest dziś Grzegorz K., osoba skazana za udział w aferze korupcyjnej. Prokurator nie ma wątpliwości, że K. kupował mecze. Nie przeszkadza to panu?

WL: - Grzegorz został skazany w pierwszej instancji, ale od wyroku się odwołał, bo czuje się niewinny i w świetle prawa jest niewinny, a ze swoich obowiązków wywiązuje się bez zarzutu. Sprawa jest obecnie w apelacji. Gdy zostanie skazany prawomocnie, będzie musiał z Motoru odejść. To jest dla mnie oczywiste.

Wróćmy do ciasta. Czasem może wyjść zakalec. A to jest już wina piekarza. Pan nie ma sobie nic do zarzucenia? Czuje się pan winny?

- Czuje się odpowiedzialny za sportową porażkę. Jednak nie jestem winny, bo nie popełniłem żadnego przestępstwa. Nie takie kluby przegrywały, spadały z ligi. Sprawa oceny mojej pracy to już pytanie do rady nadzorczej i właścicieli klubu, którzy jednak, bo o tym nie możemy zapominać, powinni stworzyć prezesowi odpowiednie warunki pracy.

Obecnie przygotowuję plan działania klubu na półtora roku do przodu. Zakłada on m.in. korekty w składzie. Mam pomysł na ten klub, mogę nadal prowadzić Motor. Mam nadzieję, powiem więcej, jestem o tym przekonany, że jeśli mój plan zostanie zaakceptowany, za cztery lata, na 70-lecie klubu, Motor zagra w pierwszej lidze.

JB: Mówi pan o zapewnieniu właściwych warunków pracy. Nie ma ich pan w Motorze?

WL: - W tej chwili mam mieć, w przyszłym roku klub ma zostać oddłużony. Ale popatrzmy wstecz. Kiedy przyszedłem do klubu, wpływy od sponsorów stanowiły około pięciu procent klubowego budżetu. Dziś to ponad połowa. Ujednoliciliśmy system szkolenia w całym klubie. Gdy zostawałem prezesem, juniorzy trenowali w kilku różnych Motorach, dziś to jeden klub. No i kibice. Na Arenie nie dochodzi do żadnych incydentów. Wszyscy są z klubem.

Można było zrobić więcej?

- Pewne sprawy można było ułożyć inaczej. Chodzi mi o kwestie czysto sportowe. Wracając do meczu w Elblągu, gdyby ułożył się inaczej, gdyby nie uraz kluczowego zawodnika w przerwie, wszystko dziś wyglądałoby inaczej. Z pewnością bilibyśmy się o awans do pierwszej ligi. Wszystko byłoby super.

Ale nie awansowaliście. Gracie fatalnie, ludzie oskarżają was, że przejadacie pieniądze z ratusza, kibole lżą z trybun piłkarzy, kibice znowu odwrócili się od klubu. Na ostatni topowy mecz z Resovią przyszły tylko 1784 osoby. Co pan na to?

- Wynikami osiąganymi przez zespół jestem zdruzgotany. Ale nie mówmy, że taka frekwencja to porażka, poza meczami Motoru tylko na jednym meczu w naszej trzeciej lidze (KSZO Ostrowiec Świętokrzyski ? Resovia) było więcej kibiców. Sport jak żadna inna dziedzina uczy pokory i ja taką lekcję pokory dostałem od życia po raz kolejny. Jednak mam duszę sportowca, więc będę walczył.

Rocznik 1970, pochodzi z Lublina. Absolwent Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie, Wydział Wychowania Fizycznego i Sportu AWF w Białej Podlaskiej oraz studiów podyplomowych na KUL (zarządzanie zasobami ludzkimi). Były piłkarz lubelskiego Sygnału (lata 1980-2005). Był trenerem i koordynatorem szkolenia młodzieży m.in. w Motorze, Sygnale, Lubliniance i BKS Lublin. Prowadził m.in. czwartoligową Spartę Rejowiec. Jest współzałożycielem Piłkarskich Nadziei Motoru. Z zawodu nauczyciel, przez wiele lat związany z Międzynarodowymi Szkołami Paderewski, gdzie uczył wychowania fizycznego. Pełnił tam funkcję wicedyrektorea ds. marketingu oraz przyjęć do szkoły. Był pomysłodawcą powstania Centrum Sportu Akademos w Lublinie, którym następnie zarządzał (w latach 2011?2014). Od kwietnia 2014 prezes Motoru Lublin.

Akcjonariusze Motoru (wrzesień 2016 r.)

Gmina Lublin - 89,74 proc.

Lesław Kapka - 3,82 proc.

Jacek Krzynówek - 2,55 proc.

Jacek Bąk - 1,27 proc.

Mirosław Graboś - 1,27 proc.

Juliusz Barański - 0,25 proc.

Andrzej Kuszewski - 0,25 proc.

Andrzej Styżej - 0,25 proc.

Krzysztof Błędowski - 0,13 proc.

Cezary Gajewski - 0,13 proc.

Artur Przybyś - 0,13 proc.

Robert Persona - 0,06 proc.

Andrzej Sagan - 0,06 proc.

Stanisław Ludian ? 0,06 proc.

Janusz Gilewicz - 0,01 proc.

- Wyniki po rundzie jesiennej są bardzo dalekie od oczekiwań miasta. Zdaje się, że obecna formuła klubu się wyczerpała. Potrzebne są zmiany. Przed klubem przerwa zimowa i wydaje mi się, że to odpowiedni moment na refleksję dla rady nadzorczej. Jestem przekonany, że mądre decyzje rady pozytywnie wpłyną na wiosenne wyniki i będą powodem do radości dla sponsorów i kibiców, którzy zasługują na wielki Motor.

- Wszyscy jesteśmy rozczarowani słabymi wynikami drużyny, która grała znacznie poniżej swoich możliwości oraz warunków, które zostały jej przez klub stworzone. Rada nadzorcza oczekuje obecnie na sprawozdanie prezesa oraz trenera pierwszej drużyny z przebiegu nieudanej rundy jesiennej rozgrywek, zdiagnozowanie przyczyn porażki oraz przedstawienie planów na rundę jesienną oraz kolejny sezon. Priorytetem powinno być obecnie zapewnienie stabilności klubu i dokonanie racjonalnych zmian w drużynie, które spowodują jej rozwój jeszcze w bieżących rozgrywkach, a także następnych sezonach piłkarskich.