Po wojnie ojciec naszej rozmówczyni otrzymał od ówczesnego rektora UMCS prof. Henryka Raabego propozycję objęcia Katedry Stomatologii. Zgodził się, co jak wspominaliśmy, zdziwiło jego żonę i córkę. Obie podejrzewały jednak, że chciał mieć udział w tworzeniu Katedry i Kliniki od nowa, podobnie jak działo się to w Poznaniu.
Pod koniec lat 40. ubiegłego wieku dr Józef Jarząb przystąpił to tworzenia Kliniki Stomatologicznej. Jej początki to dwa pokoje w pałacu przy placu Litewskim. Później, w 1950 roku, przeniesiono ją do zniszczonych i spalonych pomieszczeń kamienicy przy ul. Lubartowskiej, które wyremontowano. Zaczęły tu funkcjonować oddziały stomatologii zachowawczej, protetyki, ortodoncji oraz chirurgii stomatologicznej. Co ciekawe, na drugim piętrze cały czas mieszkali ludzie. Dopiero kilka lat później otwarto też oddział chirurgii stomatologicznej i szczękowej, a mieszkańców kamienicy przeniesiono. W Klinice na Lubartowskiej leczeni byli pacjenci z najpoważniejszymi schorzeniami z całego województwa. Sporo z nich cierpiało na ropowice - zapalenie w obrębie jamy ustnej skutkujące opuchlizną, bólem, a nawet zakażeniami. W skrajnych przypadkach mogły też prowadzić do śmierci. W Lublinie takie przypadki też się zdarzały.
To również za sprawą Józefa Jarząba, który w 1956 roku uzyskał tytuł profesora, do Lublina ze Stanów Zjednoczonych trafiła penicylina - jeden z najbardziej znanych na świecie antybiotyków. Prof. Jarząb wykorzystał ją w leczeniu promienicy twarzowo-szyjnej, zakażenia grzybem znajdującym się w źdźbłach trawy czy zboża, które dostawały się do ust podczas rozgryzania. Po zakażeniu skóra twarzy stawała się twarda, a jej powierzchnia wypełniała się pęcherzami z ropą. Prof. Jarząb zastosował w tej wcześniej nieuleczalnej chorobie właśnie penicylinę. Leczenie okazało się skuteczne i wkrótce zaczęto je stosować w kraju oraz za granicą. Dziś promienica jest spotykana dosyć rzadko.
W trakcie swojej pracy żywo interesował się zagadnieniami związanymi z reformą studiów stomatologicznych, był założycielem i prezesem lubelskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Stomatologicznego. Należał też do wielu polskich i światowych towarzystw naukowych. Odznaczono go Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski czy Złotym Krzyżem Zasługi.
- Do pacjentów podchodził zawsze z pewnym dystansem, ale to na pewno nie przeszkadzało mu w świetnym wykonywaniu obowiązków, miał świetną rękę. Zresztą sami chorzy to doceniali, bo zawsze 19 marca w jego imieniny dostawał mnóstwo kwiatów i prezentów - podkreśla córka wybitnego stomatologa.
Tak natomiast wspomniała go jedna z pacjentek Wiesława Nadulska. "Profesor Jarząb to był cudowny człowiek. Spotkałam go jeszcze przed powstaniem kliniki. Byłam mała i musiałam mieć aparat ortodontyczny, więc on usiłował mi zrobić coś takiego. Pamiętam, że sam mi brał wycisk. To był przepiękny, ciepły człowiek, w okularach, niewysoki, cierpliwy, fantastyczny. Tak go pamiętam" (źródło: "Program Historia Mówiona. Wspomnienia o Lublinie i Lubelszczyźnie")
Prof. Józef Jarząb zmarł 10 marca 1969 roku w Lublinie.
Wszystkie komentarze