Co pan sądzi o pomyśle prezesa Kaczyńskiego, który chce skrócić rządy prezydentów, burmistrzów i wójtów do dwóch kadencji?
- Pomysł jest niedorzeczny, absurdalny, mocniej: głupi. I to wcale nie chodzi o mój stołek, bo w szkole wziąłem urlop bezpłatny i mam gdzie wracać. A nawet gdyby w wyniku reformy systemu oświatowego zlikwidowano moje miejsce pracy, to dam sobie radę. Tak jak w drugiej połowie lat 80., kiedy założyłem nieźle prosperującą wypożyczalnię kaset VHS, a później sklep komputerowy.
Generalnie chodzi mi o to, że zmiany proponowane przez pana Jarosława Kaczyńskiego zaszkodzą polskiej samorządności, polskim gminom, miastom i miasteczkom, całemu krajowi. Przykład Biłgoraja pokazuje, że zarządzanie miastem to nie jest zadanie na cztery, czy osiem lat. To zadanie na dekadę, dwie dekady. Reforma wymyślona przez pana prezesa sprawi, że prezydentami, burmistrzami miast wójtami gmin przestaną być wizjonerzy. Zastąpią ich biurokraci i karierowicze, którzy w połowie drugiej kadencji zaczną kombinować, co dalej ze sobą począć. To strasznie niebezpieczne. Przecież mogą wtedy zacząć choćby "pomagać", lokalnemu przedsiębiorcy, by ten potem się odwdzięczył dając pracę żonie, dzieciom, im samym.
Prezes Kaczyński chce zmieniać samorząd, bo widzi w nim funkcjonujące latami lokalne układy, kliki, patologię. Takich słów na temat samorządowców używa choćby radomski poseł PiS Marek Suski.
- Przecież mamy jeszcze wolne media i wyborców, którzy tych wójtów, burmistrzów i prezydentów wybierają. Jeśli samorządowcy się nie sprawdzili, są w układzie z lokalnym biznesem, są znużeni długim sprawowaniem władzy, nie chce im się lub źle zarządzają miastami, czy gminami otrzymują od ludzi przy urnie wyborczej czerwoną kartę i odchodzą. W ostatnich wyborach wyborcy wymienili przecież prawię jedną trzecią wójtów i burmistrzów. Nie rozumiem, po co wprowadzać sztuczne ograniczenia. No, bo niby dlaczego tylko dwie kadencje, a nie np. jedna, czy trzy? Absurd. Przecież lokalna klika można powstać w rok, czy dwa lata. Jednym z moich największych sukcesów jest to, że udało mi się stworzyć komitet wyborczy, w którym miejsce znaleźli ludzie o poglądach od skrajnie prawicowych do skrajnie lewicowych. I nie przeszkadza im to w ogóle w realizowaniu nadrzędnego celu, jakim jest rozwój ich miasta.
Jeśli to jest "klika o patologicznym charakterze", to przyznaję, że taką klikę stworzyłem.
Nie tylko moim zdaniem chodzi tu wyłącznie o wyrzucenie samorządowców, kórzy nie są swoi, tak jak w przypadku prezydentów Lublina, Warszawy, Gdańska, Łodzi, Wrocławia, Rzeszowa i jeszcze wielu innych polskich miast. Nie można ich się pozbyć w uczciwy sposób, więc trzeba zmienić ordynację wyborczą. Ale przecież samorząd terytorialny to Polska, Polacy i ich dobro, a nie dobro Prawa i Sprawiedliwości i pana prezesa Kaczyńskiego.
Konkretnie, czego się pan obawia?
- Choćby tego, że mój następca, efekt "dobrej zmiany" w samorządzie terytorialnym, uzna obecnie przygotowywane projekty za niepotrzebne i dotychczas zainwestowane pieniądze trafią do kosza lub zlikwiduje budżet obywatelski, bo przecież wybrani większością przedstawiciele PiS wszystko wiedzą najlepiej.
Wszystkie komentarze