Fot. Tomasz Rytych / Agencja Wyborcza.pl
Szampan lał się strumieniami
Willa często służyła Globocnikowi za biuro, do którego ściągał personel, jeśli był mu potrzebny. "Rezydencja była też domem gościnnym dla starszych rangą oficerów przyjeżdżających i wyjeżdżających na front wschodni. Często odbywały się tu zebrania ze starszyzną sztabową oraz comiesięczne spotkania personelu, na których strumieniami lał się szampan. Wpierw goście oglądali film w głównym hallu. Zwykle było to coś nowego, jakaś premiera sprowadzona z Berlina. Opuszczano ekran, gaszono światła i wyświetlano film. Potem zaczynało się przyjęcie".
Ordynans wspominał, że "średnia dzienna konsumpcja w tym domu składała się z około dwóch tuzinów jajek, 1,5 do 2 kg masła, dużej ilości kawy palonej i morza różnych gatunków szampanów, win i alkoholi. Zapasy alkoholu sięgały dwóch tysięcy butelek. Pito niemal co wieczór. Średnia konsumpcja szampana wynosiła około czterdziestu butelek każdego wieczoru. Irmgard mówiła, że Globocnik regularnie brał pigułki albo żeby nabrać wigoru, albo na uspokojenie".
Wszystkie komentarze