Półka z piwami kraftowymi
JB: Wtedy piwa z małych rodzinnych browarów nie kojarzyły się najlepiej. Dziś jasne pełne z browarów rzemieślniczych to prawdziwy hit. Skąd ta zmiana?
LJ: - Skupmy się na Browarze Jagiełło. W 2007-2008 r. nie byliśmy w stanie konkurować z wielkimi korporacyjnymi browarami sprzedającymi miliony hektolitrów piwa. Oni mieli ogromne pieniądze na reklamę, mieli swoje kanały dystrybucyjne, sprzedawali piwo w hipermarketach i eleganckich restauracjach.
To było jakieś dziesięć lat temu. Wybrałem się na spacer po Starym Mieście w Lublinie. W kawiarnianych ogródkach, na parasolkach biły po oczach reklamy piwnych gigantów. Zadałem sobie pytanie, co zrobić, by na tym rynku znalazł się także Browar Jagiełło.
Razem z dziećmi Asią i Tomkiem, które powoli zaczęły wchodzić do biznesu, zrobiliśmy burzę mózgów. W efekcie postawiliśmy na piwa ciemne i smakowe. Wypuściliśmy partię piwa o smaku śliwki, żurawiny, wiśni, czekolady, toffi.
Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę, bo klienci, koneserzy, z biegiem czasu zaczęli szukać w piwie czegoś innego. Jednocześnie dostrzegli wyjątkowość małych browarów. Chodzi o unikalny proces produkcyjny, bazujący na wyselekcjonowanych surowcach, długiej fermentacji i przede wszystkim małej skali. Wszystko to pozwala na otrzymanie produktu premium, za który klienci są gotowi zapłacić więcej. Dlaczego? Bo piwo z małych browarów, w przeciwieństwie do tych korporacyjnych, ma to coś. Ma duszę.
W efekcie trafiliśmy także na Stare Miasto w Lublinie i do największych hipermarketów. Na półki z piwami, ale nie w promocji za niecałe 2 złote, tylko za 5 czy 6 złotych za butelkę.
KRZYSZTOF MAZUR
Wszystkie komentarze