1. Umea (Orla 4)/Red Rock City (M.C. Skłodowskiej 3)
Wyróżnienie tylko jednej restauracji byłoby krzywdzące. Umea to fenomen, bo w ich kuchni nie znajdziemy mięsa, jaj i mleka, ale dzięki kreatywności i dobrym smakom kucharzy zdobyli wielką rzeszę fanów, również wśród zdeklarowanych mięsożerców. Red Rock City natomiast hołduje amerykańskiej - wołowej tradycji hamburgerowej, połączonej z gościnnością i dbaniem nawet o niezadowolonych klientów.
Umea to najlepszy lokal wegański w mieście. Jego popularność świadczy nie tylko o tym, że jest w Lublinie zapotrzebowanie na tego typu miejsca, ale również o otwartości lubelskich smakoszy, akceptujących lokal z wyłącznie roślinnym menu, które codziennie się zmienia, i jak nakazuje najlepsza praktyka - jest oparte o sezonowość. Ich burgery biją na głowę konkurencję, bo są mądrze komponowane i prawidłowo składane. Spokojnie można się nimi najeść. Obsługa jest zawsze sympatyczna i sprawna, co sprawia, że chce się wracać. Ostatnio proponowali np. burgera po włosku (oliwki,kapary,suszone pomidory), do którego można było wybrać sos tatarski, majo curry lub limonka-chili).
Red Rock City słynie z kanapki Big Dalton (wołowina,sos BBQ, ser, bekon - wszystko podwójne). Jak widać, ich burgery nie mają zbędnych dodatków, które mogą ukryć mankamenty. Stopień wysmażenia, o który prosi gość jest zawsze sumiennie realizowany (co nie jest normą w innych burgerowniach). Jeśli dodamy do tego amerykańskie wnętrze i właściciela oraz szefa kuchni w jednej osobie, który bierze na siebie każdą krytykę i zawsze stara się dogodzić wszystkim bywalcom Red Rock City, to okazuje się, że fani mięsnych burgerów nie muszą dalej szukać.
Wszystkie komentarze