Jak karmią nas "u Chińczyka", czyli przegląd restauracji orientalnych w Lublinie [RANKING]

W trakcie zakupów zgłodniali klienci centrum handlowego nie mają ochoty ani długo czekać, ani specjalnie rozmyślać nad jedzeniem. Nawet całkiem interesującym, o orientalnym charakterze.

Spring rolls z makaronem ryżowym, ostro-kwaśna zupa tom yum z krewetkami, wołowina z tajską bazylią - te i wszystkie inne dania są mocno doprawione, a ich gramatura zadowoli głodnych. Takie lokale są dobre na początku przygody z dalekowschodnimi aromatami. Z czasem każdy jednak zacznie szukać bardziej wciągających smaków.

Choć to typowy przykład lokalu nazywanego potocznie "u Chińczyka", serwujący istny azjatycki miszmasz, to ma on wielu wiernych fanów.

Bar praktycznie nigdy nie jest pusty. Menu przypomina inne tego miejsca, których wysyp w całej Polsce nastąpił na początku lat dziewięćdziesiątych. Mamy więc np. kurczaka, wieprzowinę, wołowinę i kalmary, które zjemy z warzywami albo w sosie curry. Dużą popularnością cieszą się sajgonki. Ma być tanio, dużo i szybko. I jest.

To jedna z najpopularniejszych lubelskich restauracji orientalnych, serwujących nie tylko sushi, ale i interesujące dania gorące. Warto zacząć od ramenu z plastrami wieprzowiny lub od delikatnej zupy miso z warzywami i tofu.

Z solidniejszych dań nie można pominąć makaronu udon z owocami morza i mlekiem kokosowym. Jest też makaron soba, np. z krewetkami lub łosoś w sosie teriyaki. Na deser - lody z zielonej herbaty. Z sushi warto spróbować nigiri z doradą.

Restauracja działa już od dziesięciu lat i wciąż uzyskuje wysokie oceny od swoich gości. Ich ekipa uważa, że sushi nie trzeba jeść pałeczkami. Zachęca do jedzenia dłońmi, bo taka forma jest najwyższym wyrazem uznania dla sushi mastera.

Warto skusić się np. na ura maki, w której ryż, inaczej niż w pozostałych maki sushi, znajduje się na zewnątrz, a arkusz nori wewnątrz rolki. Z dwoma bądź większą ilością składników.

Z gorących dań można spróbować ton katsu, czyli kotleta ze schabu marynowanego w winie śliwkowym.

Duże doświadczenie sushi mastera i najlepsze składniki to warunki, które trzeba spełnić, by podawać dobre sushi. Ryby muszą być dobrej jakości, a ryż spoisty i w temperaturze pokojowej.

W Takushi coś dla siebie znajdą zarówno fani klasycznych smaków, jak i ci lubiący eksperymenty. Warto zgłębić całe menu, począwszy od cienkich maków, poprzez sycące futomaki i California maki, zestawy na mały głód i duże "party sety". Nowością dla wielu gości w naszym są soy futomaki, czyli maki zawijane w nori sojowe oraz temaki - nori zwinięte w kształt rożków z ryżem i dodatkami. Ta restauracja również dowozi jedzenie.

Oczywiście każdy zestaw sushi zawiera imbir do oczyszczania kubków smakowych, pikantne wasabi i sos sojowy. Powolne jedzenie pałeczkami pozwala docenić zarówno smak, jak i estetykę dań, która w kuchni japońskiej ma olbrzymie znaczenie.

Za nieduże pieniądze w Eat&Go można zjeść potrawy popularne w Tajlandii, Singapurze, Japonii i Wietnamie.

Zamiłowanie do orientalnych smaków łączy młodych i seniorów, co widać po gościach lokalu. Zgrana ekipa baru świetnie radzi sobie z obsługą wszelkich zamówień, również tych z dowozem.

Koniecznie trzeba spróbować ramenu (pochodzącego z Chin, choć uznawanego za danie japońskie)m czyli sycącej zupy z makaronem, mięsem (najlepszy wybór to kaczka), warzywami i jajkiem.

Równie ciekawe są zupy pho i won ton (z pierożkami). Jeszcze tylko żółte, czerwone lub zielone curry, np. krewetkami (o konsystencji rzadszej niż ta indyjska) i zostanie zaspokojony nawet największy głód.

Zapach ziół i kardamonu, grillowanej jagnięciny, pieczonych bakłażanów i sezamu przyciąga gości spragnionych niecodziennych smaków.

Libańskie specjały świetnie wpisały się w kazimierski krajobraz, będący symbolem wielokulturowości. Wizytę trzeba zacząć od mezze, czyli małych przekąsek. Świetne oliwki, intrygujący i dymny mutabal, czyli pasta z grillowanego bakłażana i humus potrafią przenieść na Bliski Wschód.

Później czas na jagnięcinę w kilku postaciach, nietuzinkową sałatkę fattoush z m.in. sumaku i mięty lub kibbeh (kulki z kaszy bulgur nadziewane mięsem i orzeszkami pinii). Tanio nie jest, ale warto się skusić, bo smaki pozostaną w pamięci każdego gościa.

To najlepszy adres dla tych, którzy chcą zrozumieć kuchnię Orientu. Ryż basmati i chlebki naan dodawane do dań głównych świetnie pasują do mięsa i warzyw skąpanych w gęstych sosach o różnych kolorach i smakach.

Niemal wszystkie dania tworzone są z niesamowitych kombinacji przypraw takich jak kolendra, kardamon, kmin rzymski, goździki lub imbir. Bogactwo smaków sprawia, że indyjskiej kuchni nigdy nie ma się dość. Ze względów religijnych w menu Hindusów można znaleźć wiele dań warzywnych, które przygotowywane są po mistrzowsku. Sprawiają one, że nawet najbardziej zatwardziali fani mięsa będą wybierać opcje wegetariańskie, takie jak np. samosy z groszkiem i ziemniakami lub smażone w głębokim tłuszczu warzywne pakory.

Jeśli to nie wystarczy, obiad można uzupełnić klasykami. Idealny będzie "butter chicken", czyli pomidorowo-orzechowy sos z maślanym akcentem, skrywający pieczonego w piecu tandoor kurczaka.

To przykład restauracji, której "Kuchenne rewolucje" pomogły rozwinąć skrzydła. Tamtejsza kuchnia wietnamska nie ogranicza się do przygotowywania wybranego mięsa w kilku wariantach (np. z warzywami, w pięciu smakach lub na ostro) lub odgrzania sajgonek w piecu.

To aromatyczny kawałek Azji. Co więcej, w dobrych cenach i dużych porcjach, o których lojalnie informują przyjaźni kelnerzy.

Koniecznie trzeba spróbować tamtejszej zupy pho z polędwicą wołową. Wielu kucharzy mogłoby uczyć się u nich przygotowywania kaczki, która zachwyca chrupiącą skórką i soczystym, lekko różowym mięsem.

Hitem jest makaron ryżowy bun podawany z boczkiem, rzepą, miętą, migdałami i prażoną cebulką. Przed wizytą warto zarezerwować stolik - lokal jest niewielki, a smakoszy wielu.

Jedna z najlepszych restauracji w Lublinie. Serwuje oryginalną, tajską kuchnię, ze wszystkimi jej urokami, łącznie z pikantnością, której stopień na szczęście można samemu określić w momencie składania zamówienia.

Świeże składniki, receptury rodem z Tajlandii i sprawna oraz miła obsługa gwarantują udaną wizytę i smaczny posiłek. Nawet sosy i pasty przyrządzone są na miejscu, a gwarantem jakości są świetni kucharze Saowala i Khrongprathip Thinkaew. Jedzenie dostępne jest też z opcją dowozu.

Wiele dań można zamówić w wersji wegetariańskiej. Warto spróbować słynnego smażonego makaronu pad thai, który wystąpił w filmie "Volta". Wśród przystawek warto sprawdzić po pia phak, czyli chrupiących naleśników z warzywami i tofu lub kurczakiem.

Mając ochotę na sałatkę, nie można ominąć yam ma muang z mango, tajską bazylią i orzechami. Zwolennicy zup nie zawiodą się na tom kha z mlekiem kokosowym, trawą cytrynową. Obowiązkiem jest spróbowanie curry, np. zielonego geang kiew wan z pędami bambusa, papryką, fasolką i cukinią. Na deser dobry będzie pudding z tapioki z owocami liczi.