Ranking lokali gdzie można zjeść świetną zupę. Kto zwyciężył? [ZDJĘCIA]

Gościnni właściciele - Gajana i Galust - wiedzą, co to dobry smak. Nikt nie ma prawa wyjść od nich głodny. W kuchni restauracji Armenia rządzi Gajana. Osobiście pilnuje każdego dania i gotuje tylko według rodzinnych przepisów. Mówi, że kuchnia Kaukazu jest mięsna, choć warzyw w niej nie brakuje. Bardzo sycąca i aromatyczna, prosta, ale czasochłonna. Siła tkwi w aromatach. Zdradza, że używa dużo pietruszki, koperku, kolendry, kurkumy, czubrycy i tymianku. Najlepiej sprowadzonych bezpośrednio ze swojej ojczyzny. Z zup można trafić np. na ormiański borsz - sycący, z cielęciną, śmietaną i dużą dawką kapusty. Jest też spas - opcja dla wegetarian na bazie ormiańskiego kefiru, masła, kaszy bulgur, cebuli i kolendry. Porcje zadowolą nawet najgłodniejszych.

Za nieduże pieniądze w Eat&Go można zjeść potrawy popularne w Tajlandii, Singapurze, Japonii i Wietnamie. Zamiłowanie do orientalnych smaków łączy młodych i seniorów, co widać po gościach lokalu. Zgrana ekipa baru świetnie radzi sobie z obsługą wszelkich zamówień, również tych z dowozem. Koniecznie trzeba spróbować ramenu (pochodzącego z Chin, choć uznawanego za danie japońskie), czyli sycącej zupy z makaronem, mięsem (najlepszy wybór to kaczka), warzywami i jajkiem. Równie dobra w chłodne dni będzie won ton z pierożkami o delikatnym, miękkim, choć wciąż sprężystym ciastem i wieprzowym nadzieniem.

Restauracja mieszcząca się w Lubelskim Centrum Konferencyjnym posiada atuty w postaci imponującego tarasu, przyjaznej atmosfery i menu zawierającego regionalne przysmaki, do których należy zupa cebulowa z Goraja, w smaku - delikatna, lekko słodka i słona, z wyczuwalną nutą cebuli. W zapachu dominują warzywa. Dobrym dodatkiem jest popcorn z kaszy gryczanej. Szef kuchni Kuba Piętowski wprowadził też sezonową nowość - krem z dyni z wędzonym twarogiem oraz espumą ze śliwek.

Tam nie chodzi tylko o piwo, choć jest w czym wybierać. Nie brakuje też innych ciekawych alkoholi. Najbardziej jednak zachwyca kuchnia Mateusza Ciołko, dla której piwo jest punktem wyjścia. Tam nie ma przypadków, liczy się każdy szczegół. Lokalnie, sezonowo, slowfoodowo i z pomysłem. Co słychać w temacie zup? Obecnie w karcie jest jedna, ale mocna propozycja - zupa z czerwonej soczewicy z fermentowaną kapustą, dopieszczonym żeberkiem z wieprzowiny puławskiej i olejem z cząbru.

W menu tajskie klasyki, większość również w wersji wege. Od niedawna wystartowali z dowozami, więc nie trzeba będzie gorączkowo poszukiwać miejsca parkingowego w centrum. Równy i wysoki poziom dań serwowanych przez kucharzy z Tajlandii oraz miłą obsługą nie pozostawia pola do narzekań. Zwolennicy zup nie zawiodą się na tom kha z mlekiem kokosowym, trawą cytrynową i do wyboru: tofu lub kurczakiem. To nie wszystko. Jeszcze bardziej wciągająca jest giau tiaw pet, czyli zupa z pieczonej kaczki z makaronem ryżowym, kapustą pak choi i kiełkami fasoli mung. Jest też niepozorna, a dobra na wszystko, nawet kaca - zupa won ton, czyli skoncentrowany w smaku bulion z pierożkami faszerowanymi wieprzowiną.

Kuchnia bazuje na przepisach opartych na tradycji żydowskiej, która miała wpływ na historię Lublina. Atutem jest spójność - styl urządzenia lokalu, który przypomina wnętrze żydowskiego domu, a także świetnie zorientowana i bogata w wiedzę obsługa, w akompaniamencie klezmerskich nut podająca aromatyczne, bogate w kontrasty potrawy. Zupy reprezentowane są przez same hity: czosnkową, rosół z kreplach oraz najbardziej intrygującą - żydowski kapuśniak z migdałami i rodzynkami. Świetny na jesienne, szare dni, bo wyraźny, słodko-kwaśny, z korzennymi przyprawami, które podkręcają doznania.

Restauracja łączy wegan, wegetarian i mięsożerców. Dba o składniki dań, zaopatrując się u lokalnych dostawców, o których chętnie opowiadają. Menu jest krótkie, sezonowe i zawsze interesujące, bo zmienia się niemal nieustannie. Fani zup mogli liczyć ostatnio np. na kapuśniak z wędzoną papryką, zupę tajską z mleczkiem kokosowym i makaronem ryżowym lub krem bazyliowo-pomidorowy z grzanką z serem taleggio. Najciekawsza w ostatnich dniach była jednak zupa fabada z chorizo, kozim mięsem i fasolą - przyjemnie kwaskowa i pikantna.

W menu prym wiodą dania kuchni śródziemnomorskiej, ale nie zapominają o golonce, żurku lub pierogach. Ma być świeżo, prosto, ale interesująco, zawsze z naciskiem na główny składnik dania. Menu wciąga, a obsługa potrafi zachęcić do spróbowania wszystkiego, na co ma się ochotę. Poziom dań kontroluje szef kuchni Maciej Borucki, który proponuje obecnie m.in. jedną z najsmaczniejszych zup dostępnych w restauracjach, a już na pewno najlepszą rybną - ciopinno, w której znajdziemy krewetki, dorsza, łososia, małże, pomidory, czosnek i białe wino. Czuć esencję powstałą ze smażonych warzyw, a także subtelną ostrość, które jednak nie tłumią tego najważniejszego - smaku ryb i owoców morza.

"Kuchenne rewolucje" Magdy Gessler wyzwoliły w ekipie PhucPhuc nowe siły, a kucharze rozwinęli skrzydła. To jedna z najlepszych restauracji orientalnych w regionie. Duże porcje nie oznaczają, że oszczędza się na składnikach i przyprawach. Wręcz przeciwnie - można poczuć smak Wietnamu. Zupa pho to w tym lokalu zamówienie obowiązkowe. Do wyboru: z kurczakiem lub wołowiną. Najlepiej zamówić wersję z polędwicą wołową wysmażoną w stopniu medium. Sprężysty makaron ryżowy oblany jest słodko-słonym bulionem pełnym gęsto-lepkim mięsnym smakiem umami, wzbogaconym korzenno-anyżowymi nutami oraz kolendrą. Warto skorzystać z proponowanych dodatków takich jak chili, sos rybny lub sojowy.

To specjaliści od zup. Znają się zarówno na smakach z dzieciństwa, jak i na kombinacjach z różnych stron świata. Znacie jabłczankę? W Ambarasie można jej spróbować. Mogłoby się wydawać, że zupy i kanapki to uboga oferta, ale jeśli ich spróbujemy, to nie będziemy chcieli zmieniać menu, które w Ambarasie jest kreatywne i dopracowane, choć zmienia się bardzo często (warto sprawdzać na Facebooku). Przyjazna obsługa z chęcią zaserwuje np. zupę cytrynową z chorizo, kurczakiem, ryżem, kwaśną śmietaną i jalapeno albo musztardową z klopsami z łopatki i ryżem. Coś wege? Np. flaczki z boczniaka albo krem dyniowy ze śmietanką orzechową i pestkami. Otwarte mają do 19 lub 18 w weekend, ale jedzenie szybko znika, więc trzeba się spieszyć. Jak sami zachęcają: "Poznajcie nas od zupy strony".