Warszawa
Największy dług całkowity ma Warszawa. Ministerstwo Finansów szacuje, że dług stolicy Polski wynosi 5 mld 565 mln zł.
Jednak po podzieleniu tej sumy przez blisko 1,8 mln mieszkańców wychodzi 3,2 tys. zł per capita, czyli mniej niż w Łodzi i Wrocławiu.
Wszystkie komentarze
Równie dobrze można mówić, że Polska jest przecież bogatsza niż Belgia - to taka sama prawda, jak to, że Warszawa jest bardziej zadłużona niż Lublin.
Ble, ble, ble ...i dziecinada. Kto tu w ogóle operuje kategorią "bogactwa", jak je mierzyć i co ma ono w ogóle ma oznaczać?. Porównania z Zachodem sobie darujmy, mieszkałem tam 9 lat (Niemcy, Włochy) i doskonale poznałem względność tamtejszej siły nabywczej zarabiając mniej więcej średnią pensję w tych krajach. A w czasie 2-miesięcznej wizyty w Szwecji wet wsparłem ....żebrzącego na ulicy rodowitego Szweda (żadnego tam imigranta!).
Jest jest skądinąd OCZYWISTE, że w pierwszej kolejności polskie biedniejsze regiony powinny inwestować na potęgę, póki mogą bo brexit i "dobra zmiana" wkrótce te możliwości zastopują. A nie epatować się licytowaniem na "bogactwo".
Zresztą ostrożnie z tą statystyką "na głowę". Ostatnio przeczytałem w prasie WIERUTNĄ BZDURĘ o tym, że ludzie w Lubelskiem są statystycznie "biedniejsi" niż średnio mieszkańcy Rosji, gdzie PKB w przeliczeniu na głowę jest wyższe. Tyle tylko, ze PKB w Rosji podbijają fortuny tamtejszej oligarchii, która te środki liczone w dziesiątkach miliardów USD, wyprowadza do rajów podatkowych oraz kompleks zbrojeniowy i koszty prowadzonych otwartych wojen. Z kolei na Lubelszczyźnie statystyki PKB w ogóle nie uwzględniają obrotu żywnością i nie tylko poprzez targowiska - bo przecież rolnicy indywidualni nie dzielą się tą wiedzą z fiskusem. Na lubelskiej wsi dominuje indywidualna gospodarka drobnotowarowa (owszem, zacofana, ale pod wieloma względami bezpieczna i odporna na wszelkie eksperymenty i "reformy fiskalne"), wiec przez targowiska może przechodzić, w sposób nierejestrowany, nawet 30-50% obrotu żywności i dotyczy to Lubelskiego dużo bardziej niż jakiegokolwiek innego regionu. "Dzielni statystycy" są wobec tej sytuacji bezradni, nie wypracowali sobie żadnych instrumentów oceny, więc biorą gołe dane z GUS-u, dzielą jedno przez drugie i wpisują w tabelki .... i ZAWSZE IM WYCHODZI DENNA SYTUACJA na LUBELSZCZYŹNIE. Mieszkam przy krajowej 17tce przed W-wą i nie mogę się nadziwić zalewowi (DOBRYCH) samochodów z rejestracją "LU", LLU" "LUB", "LRY" czy LBI" bo a pod tą W-wą funkcjonuję z 20-letnim Renault. Znam Lublin z autopsji i wiem, że 16 tys. średnio najzamożniejszych Lublinian (w tym moi znajomi) w ciągu ostatnich 15 lat pobudowało się tuż za granicami miasta, co nie jest symptomem zbiednienia a wręcz przeciwnie, i ich majątek wylądował poza administracyjnym granicami miasta, ze szkodą dla miejskich, ale już nie powiatowych czy wojewódzkich finansów. Gdyby prez. Lublina miał obsesję prez. Rzeszowa dot. inkorporacji okolicznych gmin (po to by Rzeszów "wreszcie" przekroczył "magiczną liczbę 200 tys,. mieszkańców") to by się wziął za inkorporację w granicach miasta zarówno 40-tys., bogatego Świdnika, jak i tych okolicznych nowobogackich to Lublin osiągnąłby co najmniej 400 tys. mieszkańców.... i kasa miejska pękałaby w szwach, ze szkodą dla inicjatyw lokalnych. Na szczęście zdrowy rozsądek jest kapitałem obecnego ratusza i oby tak pozostało po najbliższych wyborach samorządowych.
Wypowiadaj się precyzyjnie a nie demagogicznie.
W przeliczeniu na głowę mieszkańca kwoty zadłużenia w tych miastach są następujące:
1. Wrocław 4470 pln/głowę,
2. Szczecin 4450 pln/głowę
3. Lublin 4230 pln/głowę
4. Toruń 4210 pln/głowę
5. Bydgoszcz 3860 pln/głowę
6. Łódź 3370 pln/głowę
7. W-wa 3210 pln/głowę
8. Kraków 2760 pln/głowę
9. Gdańsk 1840 pln/głowę
10. Poznań 441 pln/głowę
A więc GW "zataiła" (ale tylko w stosunku do osób nie potrafiących korzystać z Wikipedii i czterech podstawowych działań algebraicznych!) nie tylko to, że zadłużenie Lublina na głowę mieszkańca jest wyższe niż w W-wie, Gdańsku i Poznaniu ale i to, że jest niższe, i to o dwieście kilkadziesiąt pln niż w takich większych miastach jak Wrocław i Szczecin, za to jest niemal identyczne jak w Toruniu. Jest ekonomicznym truizmem, ze w przypadku większych miast inwestycje w przeliczeniu na głowę są bardziej "wydajne". Dla znawców historii gospodarczej PRL i III RP jest też oczywiste, ze z tych miast to Lublin miał największe zaległości w rozwoju infrastruktury i jeśli ma coś się na tym polu zmienić to powinien inwestować TERAZ , czyli w obecnej perspektywie unijnej a nie po 2022, kiedy już tzw "dobra zmiana" oraz Brexit pozbawią nas tych możliwości. Przypominam, ze sztandarowe inwestycje PiS lokowane są poza Polską wschodnią a tak czy inaczej ostatecznie jeśli dojdzie do ich realizacji (szczególnie "Centralnego Portu Baranów") - doprowadzą do ruiny finansów publicznych i kompletnego inwestycyjnego zastoju na lata.... i wtedy i tak wszyscy będą musieli przymusowo "oszczędzać"ale tym razem nikt nam niczego nie umorzy jak 1993 za zasługi wolnościowe. Dotacje unijne mają to do siebie, że nie trzeba ich zwracać. Zadłużenie w polskich miastach jest rzędu średniej miesięcznej krajowej płacy brutto a więc nie jest dramatycznie wysokie chociaż, owszem, spore.
W jakiś sposób rozumiem tą PiS-owską "narrację", że Lublin już za niejakiego pisowskiego prez. Pruszkowskiego był "wsamraśny" a inwestować nie warto "bo się zadłużamy" ... ale PiS nie inwestował w Lublinie z powodu asekuranctwa, braku kompetencji w zakresie obsługiwania finansów publicznych no i spiskowej psychozy n/t "złodziejskiej elity", które paraliżowały urzędnicze decyzje.
W ten sposób ratusz za czasów Pruszkowskiego zmarnował najlepszy okres na inwestycje. Jak się ma dwie lewe raczki to najlepiej jest "oszczędzać, bo za to nawet PiS nie wpakuje za kratki.