Ośrodek Brama Grodzka-Teatr NN
1 z 12
Fotograf ze światowej czołówki
Edward Hartwig to jeden z najwybitniejszych polskich fotografików. Miał ok. 30 zagranicznych wystaw w wielu krajach Europy i obydwu Ameryk. Urodził się w 1909 r. w Moskwie, gdzie ojciec Ludwik prowadził dwa zakłady fotograficzne. Po pierwszej wojnie Edward Hartwig przyjechał razem z rodzicami do Lublina. Do Warszawy wyprowadził się w 1950 r. Hartwig fotografią zajmował się od dziecka. Zaczynał jako pomocnik ojca. Ludwik Hartwig prowadził zakład najpierw na Krakowskim Przedmieściu, później przy ul. Narutowicza. Edward Hartwig zmarł w 2003 r.
Na zdjęciu Kazimierz Dolny podczas Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych.
Ośrodek Brama Grodzka-Teatr NN
2 z 12
Zdjęcia i dokumenty
Dużą częścią spuścizny fotografika dysponuje lubelski Ośrodek Brama Grodzka - Teatr NN. Pierwsze zdjęcia córka artysty Ewa Hartwig-Fijałkowska przekazała Bramie Grodzkiej w 2004 r. W 2014 i 2016 - kolejne. Ostatnie materiały Ośrodek otrzymał w 2022 roku. To m.in. zdjęcia rodzinne, a przede wszystkim negatywy także kolorowe, odbitki czarno-białe i pocztówki. Większość przekazanego ostatnio materiału to widoki Kazimierza Dolnego i okolic m.in. Janowca. Są to zdjęcia autorstwa Edwarda Hartwiga oraz Ewy Hartwig-Fijałkowskiej. W sumie w 2022 roku Ośrodek otrzymał ponad 2000 sztuk materiałów.
Pokazujemy część przekazanych niedawno Bramie zdjęć. Niektóre z nich nigdy nie były publikowane. Część znalazła się w dwóch albumach poświęconych Kazimierzowi ze zdjęciami Edwarda Hartwiga
Na zdjęciu: panorama miasteczka z Górą Trzech Krzyży
Ośrodek Brama Grodzka-Teatr NN
3 z 12
Taras legendarnej "Esterki"
Na zdjęciach, które niedawno otrzymała Brama Grodzka jest m.in. taras Esterki. Esterka była najstarszą restauracją i hotelem w Kazimierzu, miejscem kultowym.
W 1880 roku Aleksander i Bronisława Berensowie otworzyli w Kazimierzu Gospodę Chrześcijańska, potem przemianowaną na Hotel Polski i Restaurację Br. Berens. Bywali tu Tuwim i Słonimski, Wieniawa-Długoszowski i Sławoj-Składkowski, Ordonówna, Jaracz, Schiller, Zelwerowicz. Po wojnie lokal upaństwowiono i działał pod szyldem Estreka. W 1997 r. od puławskiej Gminnej Spółdzielni nieruchomość kupił restaurator Adam Gessler. Miał ambitne plany urządzenia w niej na nowo hotelu. - Każdy pokój będzie w innym stylu i z każdego rozciągał się będzie widok na inną stronę, panoramę Kazimierza - mówił w 2006 r. "Wyborczej" Gessler. Hotelu nie odbudował. Wręcz przeciwnie, obiekt popadł w ruinę. Kolejny właściciel, prywatny przedsiębiorca zapowiadał odbudowę hotelu. To nie nastąpiło jednak do dzisiaj.
Ośrodek Brama Grodzka-Teatr NN
4 z 12
Kamienice z czasów prosperity
Przez Kazimierz przebiegał jeden z głównych szlaków handlowych łączących Ruś ze Śląskiem i Pomorzem. W wieku XV Kazimierz zaczął kwitnąć dzięki handlowi zbożem, co trwało przez cały XVI w., a swój szczyt miało na początku wieku XVII.
W 1615 r., czyli w czasie największej prosperity miasteczka, na rynku w Kazimierzu stanęły dwie kamienice bogatych kupców, braci Krzysztofa i Mikołaja Przybyłów. Widoczne są na jednym ze zdjęć Edwarga Hartwiga.
Ośrodek Brama Grodzka-Teatr NN
5 z 12
Upadek gospodarczy i zainteresowanie artystów
XVII w. przyniósł Kazimierzowi gospodarcze załamanie. W roku 1657 zajęli go Szwedzi. Dla miasta zaczął się czas wojen, pożarów, grabieży i epidemii. Po upadku Powstania Styczniowego Kazimierz utracił prawa miejskie, którymi z powrotem mógł cieszyć się dopiero w okresie międzywojennym.
Jednocześnie upadek miasteczka wiązał się z zainteresowaniem nim przez artystów, którzy przyjeżdżali tu już od końca XVIII w. Bywali tu Zygmunt Vogel, Aleksander Gierymski czy Józef Pankiewicz. Władysław Ślewiński w 1909 r. zorganizował pierwszy malarski plener. Na plaży w Kazimierzu awionetką lądował rektor warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych Tadeusz Pruszkowski, który malarzy zrzeszał w słynnym Bractwie św. Łukasza.
Ośrodek Brama Grodzka-Teatr NN
6 z 12
Wcześnie dostrzeżona wyjątkowość miasteczka
Współcześnie Kazimierz Dolny odwiedzają tłumy. Rocznie to aż ponad milion osób. Jak opowiadał "Wyborczej" Tadeusz Michalak, ceniony architekt mieszkający w Kazimierzu, wyjątkowość Kazimierza, którą miasteczko ma m.in. przez ukształtowanie terenu, została dostrzeżona bardzo wcześnie. W XVII w. na tygodniowy wypoczynek przyjechał tu król Michał Korybut Wiśniowiecki. Masowa turystyka w Kazimierzu była dużo przed I wojną światową. Maria Dąbrowska, która odwiedziła Kazimierz pod okupacją austriacką, opisała go w "Dziennikach" jako miejsce schadzek. W latach 50. i 60. w Kazimierzu można było wypocząć za nieduże pieniądze przez całe wakacje a było bliżej niż do Sopotu czy Zakopanego.
Na zdjęciu: Łaźnia miejska zbudowana w 1921 r. według projektu Jana Koszczyca-Witkiewicza. Obecnie w budynku mieści się restauracja.
Ośrodek Brama Grodzka-Teatr NN
7 z 12
Regularne wizyty na Lubelszczyźnie
Po II wojnie Edward Hartwig przeprowadził się z Lublina do Warszawy. Pracownię miał w swoim domu przy al. Jerozolimskich.
Od 1955 do 1999 r. Hartwig miał osiem indywidualnych wystaw krajowych i ok. 30 zagranicznych w różnych częściach Europy i obydwu Ameryk. Wydał ponad 20 albumów, a jeden z nich ("Fotografika", 1958) miał ponad 20 edycji w różnych krajach. Był członkiem Międzynarodowej Federacji Sztuki Fotograficznej (FIAP). Na Lubelszczyźnie Hartwig bywał regularnie. W Lublinie mieszkał jego ojciec - Ludwik.
Na zdjęciu: Kazimierz Dolny podczas Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych.
Ośrodek Brama Grodzka-Teatr NN
8 z 12
Gdy coś mu się podobało, robił album
- Tato w weekend często wsiadał w pociąg i jechał do Lublina. Zdjęcia robił nie dla zleceń, ale z potrzeby serca. Jak był w Grecji, spodobał mu się Akropol i zrobił o tym miejscu album. Tak samo z potrzeby serca fotografował Żelazową Wolę, czy Pieniny, z których także ukazały się albumy. Fotografował odbudowujący się po wojnie Lublin, ale także fotografował odbudowującą się Warszawę - wspominała Ewa Hartwig-Fijałkowska.
O Kazimierzu powstały dwa albumy ze zdjęciami Edwarda Hartwiga.
Na zdjęciu: Tyły kamienicy Górskich, w której obecnie mieści się urząd miejski. Hartwig zrobił to zdjęcie w 1938 r.
Ośrodek Brama Grodzka-Teatr NN
9 z 12
"Zawsze czujny na każdy objaw urody"
"Edward Hartwig należy z pewnością do ludzi Kazimierza, w tym sensie, w jakim mówi się o powracających tu artystach, bo i on wraca tu regularnie na swoje fotograficzne plenery, zawsze z aparatem, zawsze czujny na każdy objaw urody tego miasteczja i otaczającego krajobrazu, niezmordowanie przemierzający jego zaułki, zatracający się w tamtejszych wąwozach, ścieżkach i wciąż nowych szlakach. Jak sam mów, każde spotkanie z Kazimierzem było dla niego rodzajem święta" - pisała we wstępie do jednego z albumów Julia Hartwig, poetka i siostra fotografika.
Ośrodek Brama Grodzka-Teatr NN
10 z 12
Utrzymywał się z teatru
Wydawanie albumów nie było głównym źródłem utrzymania Edwarda Hartwiga. Podstawowym zajęciem była fotografia teatralna. Początkowo zatrudniony był w tzw. COPII, czyli Centrali Obsługi Przedsiębiorstw i Instytucji Artystycznych. Później z kolegą założył spółkę i dalej fotografowali teatry. Współpracował m.in. z teatrem Syrena, Ateneum, z Adamem Hanuszkiewiczem czy Kazimierzem Dejmkiem. - Reżyserzy często bywali u nas w domu. Po tym jak ojciec robił zdjęcia na próbach generalnych, przychodzili do jego pracowni wybierać te, które mają znaleźć się w gablotach. Najczęstszym gościem był chyba Adam Hanuszkiewicz. Kiedy kabaret "Dudek" wyjeżdżał na tournee do Stanów Zjednoczonych, ojciec robił im portrety. To było dla mnie coś nadzwyczajnego, że w naszym domu pojawiały się takie nazwiska - opowiadała córka Ewa Hartwig- Fijałkowska.
Ośrodek Brama Grodzka-Teatr NN
11 z 12
"Pracował, by być znanym"
Edward Hartwig pod koniec lat 60. został zaproszony do wystawy w Wiedniu "10 Fotografów Świata", co było dużym wyróżnieniem. - Wydaje mi się, że ojciec całe życie pracował po to, by być znanym. Po cichu rywalizował z siostrą Julią. Gdy widział ją w telewizji, to chciał, by go też zapraszali. Ale był skromny. Zawsze bał się tego, czy recenzje będą dobre - wspominała córka.
Na zdjęciu: rynek w Kazimierzu Dolnym
Ośrodek Brama Grodzka-Teatr NN
12 z 12
Nigdy prosto do centrum
Julia Hartwig we wstępie do albumu o Kazimierzu o swoim bracie: "Nie miał nigdy zwyczaju wjeżdżać wprost do centrum miasta, wysiadał zazwyczaj z autobusu kilka przystanków wcześniej, by dotrzeć od strony Bochotnicy, wałem nadwiślańskim lub wspaniałą, wysadzaną starymi topolami drogą, podziwiając ciągnące się z obu stron wysokie parawany plantacji chmielu i zielony mastw niewysokich gór, z domkami ukrytymi wśród sadów i poletek uprawnych".
Na zdjęciu: Ul. Puławska w Kazimierzu. Dzisiaj wjazd do miasteczka wygląda zupełnie inaczej.
Wszystkie komentarze
Ja myślałem że warszawski motłoch nałogowo najeżdża w zimie "zakopca"a w lecie zasuwa do "władka"tymczasem zagrożenia są powszechniejsze.
Dziękuję za ostrzeżenie.
W swoim regionie poza deptakiem w Radomiu i katedrą w Płocku nie mają dosłownie nic to robią spędy do Kazimierza.
Ty Kokosowicz chyba ludzi nie lubisz. Dlaczego?
Sam na siebie i na swoich bliskich też patrzysz z obrzydzeniem?