Stanisław Maliborski, którego ciężarówka zerwała zwisającą nad drogą linię energetyczną, walczył ze spółką PGE Dystrybucja przez pięć miesięcy, bo ta chciała odciąć mu w firmie prąd i nałożyć prawie 8 tys. zł kary. Po tekście "Wyborczej" spółka przeprosiła przedsiębiorcę, tłumacząc "że zawiodły wewnętrzne procedury".
Masz interesujący temat? Poinformuj dziennikarzy Wyborczej Lublin: lublin@wyborcza.pl
- Reakcja spółki dotycząca kary finansowej i groźby odcięcia prądu była zdecydowanie nieadekwatna. Przepraszam za nią. Na najbliższy piątek zaprosiłem pana Stanisława do siebie i jestem przekonany, że dojdziemy do porozumienia - mówi "Wyborczej" wiceprezes spółki PGE Dystrybucja Tomasz Małecki, dodając że w relacji ze Stanisławem Maliborskim zawiodły wewnętrzne procedury.
Podkreśla też:
Wszystkie komentarze
+ próba wyłudzenia oraz zastraszenia
Tutaj książę wzywa wasala do swojego zamku.
Jak widać, wewnętrzne procedury jak i wyczucie sytuacji nadal do poprawy.
"Przepraszam za nią. Na najbliższy piątek zaprosiłem pana Stanisława do siebie i jestem przekonany, że dojdziemy do porozumienia - mówi "Wyborczej" wiceprezes spółki PGE Dystrybucja Tomasz Małecki, dodając że w relacji ze Stanisławem Maliborskim zawiodły wewnętrzne procedury."
Bardzo chciałbym poznać tok rozumowania pani rzecznik...
Raczej będzie trudno poznać i zrozumieć tok postępowania tej pani.
Może absolwentka collegium tumanum?
Ale po tych ośmiu latach trzeba wreszcie zacząć sprzątać