Wieczór, ciemno, w ostatniej chwili zatrzymuję się przed hulajnogą, którą ktoś postawił w poprzek chodnika i poszedł sobie. Sukces! Udało mi się nie przewrócić. Było to zresztą bez porównania łatwiejsze, niż uniknięcie w ostatniej chwili zderzenia z elektryczną hulajnogą nastolatka szalejącego w Ogrodzie Saskim, co zdarzyło mi się dwa dni wcześniej. Wtedy musiał chyba czuwać nade mną mój anioł stróż.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.