Od porażki rozpoczęli swój udział w młodzieżowych mistrzostwach Europy reprezentanci Polski. Na inaugurację turnieju Biało-Czerwoni ulegli na Arenie Lublin Słowacji i była to porażka jak najbardziej zasłużona.
Przed meczem odbyła się uroczysta ceremonia otwarcia imprezy, która ma dla Lublina szczególne znaczenie, wszak znakomicie się wpisuje w przypadające na ten rok obchody 700-lecia istnienia miasta. - Mecze otwarcia zawsze cieszą się dużym powodzeniem. To wyjątkowe widowisko będzie połączeniem kultury i sportu. Na pewno zapadanie widzom w pamięci - zapowiadał Paweł Gil, koordynator lubelskiej części Euro 2017. I rzeczywiście nasz eksportowy arbiter się nie pomylił. Ceremonia przebiegała w bardzo skondensowanej formie. Było to siedmiominutowe widowisko, w którym wzięło udział ponad 200 tancerzy, w tym członkowie słynnej grupy UDS, którzy są mistrzami świata w tańcach nowoczesnych. Do tego doszli didżej i 20-osobowa orkiestra. Ceremonia była związana z historią miasta, pojawiły się nawiązania do 'Sztukmistrza z Lublina', a podkład muzyczny stanowiła uwspółcześniona wersja utworu Henryka Wieniawskiego, rodowitego lublinianina. Z pewnością była to znakomita promocja miasta w Europie także pod względem artystycznym.
Początek w wykonaniu Biało-Czerwonych był piorunujący. Już praktycznie pierwsza akcja przyniosła im prowadzenie. Tomasz Kędziora dośrodkował ze skrzydła, a Lipski uderzeniem głową uzyskał prowadzenie. Podrażnieni Słowacy rzucili się do odrabiania start. Gospodarze starali się zwalniać grę, lecz ta toczyła się głównie na ich połowie. Wydawało się jednak, że po kwadransie Polacy jakby się otrząsnęli z dominacji przeciwnika i zaczęli odzyskiwać animusz. Niestety, wówczas zostali srogo skarceni i w 25. minucie Martin Valjent doprowadził do wyrównania. Napór zespołu trenera Hapala nie malał i po chwili goście mogli uzyskać prowadzenie, ale Jakub Wrąbel zdołał wybić piłkę na rzut rożny. W środku pola dobrze spisywał się Stanislav Lobotka, na skrzydle szarpał Jaroslav Mihalik, zresztą gracz Cracovii. Słowacy dość bezkarnie dochodzili do sytuacji strzeleckich, lecz albo brakowało im precyzji, albo na drodze stawał im polski bramkarz. Tak więc pierwsza połowa zakończyła się remisem.
Tuż po przerwie mógł się powtórzyć scenariusz z początku spotkania - w sytuacji sam na sam ze słowackim golkiperem znalazł się Przemysław Frankowski, niestety, ten pojedynek przegrał. Gra się jednak nadal Polakom nie układała. Na rajd ruszył Karol Linetty, mocno strzelił, lecz minimalnie spudłował. Riposta Słowaków była natychmiastowa - Polacy stracili piłkę w środku pola, przejął ją Matus Bero, ograł Jana Bednarka i zagrał do Pavla Safranka, a ten uzyskał dla zespołu gości prowadzenie. Była to 78. minuta gry. Przegraliśmy ze Słowacją 1:2. paw
Wszystkie komentarze