Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
1 z 64
Jako fotoreporter często robiłem zdjęcia w miejscach wypadków, jednak zawsze czułem, że najważniejsze dzieje się w kolejnych minutach i godzinach po tragedii. Postanowiłem pokazać pracę tych, którzy ratują ludzkie życie. Spędziłem kilka dni na oddziale ratunkowym Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Najpierw poznałem kluczowe słowo 'triaż', które pochodzi z języka francuskiego. Oznacza procedurę w medycynie ratunkowej polegającą na segregacji rannych w zależności od stopnia obrażeń. Jednak koronawirus przewrócił dotychczasowe zwyczaje szpitali. Musiały one tak zorganizować swoją pracę, by pacjentów z podejrzeniem lub chorych na COVID-19 odseparować od innych. Osoby, które mogą być zakażone wirusem SARS-CoV-2, trafiają potem na 'brudny' SOR. Przy Jaczewskiego do triażu długo służył ustawiony przed wejściem na SOR namiot, niedawno zastąpił go kontener. Zarówno tu, jak i na 'brudnym' SOR pracownicy muszą być czujni i maksymalne zabezpieczeni, by nie doszło do zakażenia. Po tych kilku dniach pobytu na SOR w pełni rozumiem, że pracownicy medyczni, którzy stoją na pierwszej linii frontu walki o życie, są bohaterami codzienności. Zobaczyłem z bliska pracę, która ma głęboki sens.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
2 z 64
Jako fotoreporter często robiłem zdjęcia w miejscach wypadków, jednak zawsze czułem, że najważniejsze dzieje się w kolejnych minutach i godzinach po tragedii. Postanowiłem pokazać pracę tych, którzy ratują ludzkie życie. Spędziłem kilka dni na oddziale ratunkowym Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Najpierw poznałem kluczowe słowo 'triaż', które pochodzi z języka francuskiego. Oznacza procedurę w medycynie ratunkowej polegającą na segregacji rannych w zależności od stopnia obrażeń. Jednak koronawirus przewrócił dotychczasowe zwyczaje szpitali. Musiały one tak zorganizować swoją pracę, by pacjentów z podejrzeniem lub chorych na COVID-19 odseparować od innych. Osoby, które mogą być zakażone wirusem SARS-CoV-2, trafiają potem na 'brudny' SOR. Przy Jaczewskiego do triażu długo służył ustawiony przed wejściem na SOR namiot, niedawno zastąpił go kontener. Zarówno tu, jak i na 'brudnym' SOR pracownicy muszą być czujni i maksymalne zabezpieczeni, by nie doszło do zakażenia. Po tych kilku dniach pobytu na SOR w pełni rozumiem, że pracownicy medyczni, którzy stoją na pierwszej linii frontu walki o życie, są bohaterami codzienności. Zobaczyłem z bliska pracę, która ma głęboki sens.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
3 z 64
Jako fotoreporter często robiłem zdjęcia w miejscach wypadków, jednak zawsze czułem, że najważniejsze dzieje się w kolejnych minutach i godzinach po tragedii. Postanowiłem pokazać pracę tych, którzy ratują ludzkie życie. Spędziłem kilka dni na oddziale ratunkowym Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Najpierw poznałem kluczowe słowo 'triaż', które pochodzi z języka francuskiego. Oznacza procedurę w medycynie ratunkowej polegającą na segregacji rannych w zależności od stopnia obrażeń. Jednak koronawirus przewrócił dotychczasowe zwyczaje szpitali. Musiały one tak zorganizować swoją pracę, by pacjentów z podejrzeniem lub chorych na COVID-19 odseparować od innych. Osoby, które mogą być zakażone wirusem SARS-CoV-2, trafiają potem na 'brudny' SOR. Przy Jaczewskiego do triażu długo służył ustawiony przed wejściem na SOR namiot, niedawno zastąpił go kontener. Zarówno tu, jak i na 'brudnym' SOR pracownicy muszą być czujni i maksymalne zabezpieczeni, by nie doszło do zakażenia. Po tych kilku dniach pobytu na SOR w pełni rozumiem, że pracownicy medyczni, którzy stoją na pierwszej linii frontu walki o życie, są bohaterami codzienności. Zobaczyłem z bliska pracę, która ma głęboki sens.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
4 z 64
Jako fotoreporter często robiłem zdjęcia w miejscach wypadków, jednak zawsze czułem, że najważniejsze dzieje się w kolejnych minutach i godzinach po tragedii. Postanowiłem pokazać pracę tych, którzy ratują ludzkie życie. Spędziłem kilka dni na oddziale ratunkowym Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Najpierw poznałem kluczowe słowo 'triaż', które pochodzi z języka francuskiego. Oznacza procedurę w medycynie ratunkowej polegającą na segregacji rannych w zależności od stopnia obrażeń. Jednak koronawirus przewrócił dotychczasowe zwyczaje szpitali. Musiały one tak zorganizować swoją pracę, by pacjentów z podejrzeniem lub chorych na COVID-19 odseparować od innych. Osoby, które mogą być zakażone wirusem SARS-CoV-2, trafiają potem na 'brudny' SOR. Przy Jaczewskiego do triażu długo służył ustawiony przed wejściem na SOR namiot, niedawno zastąpił go kontener. Zarówno tu, jak i na 'brudnym' SOR pracownicy muszą być czujni i maksymalne zabezpieczeni, by nie doszło do zakażenia. Po tych kilku dniach pobytu na SOR w pełni rozumiem, że pracownicy medyczni, którzy stoją na pierwszej linii frontu walki o życie, są bohaterami codzienności. Zobaczyłem z bliska pracę, która ma głęboki sens.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
5 z 64
Jako fotoreporter często robiłem zdjęcia w miejscach wypadków, jednak zawsze czułem, że najważniejsze dzieje się w kolejnych minutach i godzinach po tragedii. Postanowiłem pokazać pracę tych, którzy ratują ludzkie życie. Spędziłem kilka dni na oddziale ratunkowym Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Najpierw poznałem kluczowe słowo 'triaż', które pochodzi z języka francuskiego. Oznacza procedurę w medycynie ratunkowej polegającą na segregacji rannych w zależności od stopnia obrażeń. Jednak koronawirus przewrócił dotychczasowe zwyczaje szpitali. Musiały one tak zorganizować swoją pracę, by pacjentów z podejrzeniem lub chorych na COVID-19 odseparować od innych. Osoby, które mogą być zakażone wirusem SARS-CoV-2, trafiają potem na 'brudny' SOR. Przy Jaczewskiego do triażu długo służył ustawiony przed wejściem na SOR namiot, niedawno zastąpił go kontener. Zarówno tu, jak i na 'brudnym' SOR pracownicy muszą być czujni i maksymalne zabezpieczeni, by nie doszło do zakażenia. Po tych kilku dniach pobytu na SOR w pełni rozumiem, że pracownicy medyczni, którzy stoją na pierwszej linii frontu walki o życie, są bohaterami codzienności. Zobaczyłem z bliska pracę, która ma głęboki sens.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
6 z 64
Jako fotoreporter często robiłem zdjęcia w miejscach wypadków, jednak zawsze czułem, że najważniejsze dzieje się w kolejnych minutach i godzinach po tragedii. Postanowiłem pokazać pracę tych, którzy ratują ludzkie życie. Spędziłem kilka dni na oddziale ratunkowym Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Najpierw poznałem kluczowe słowo 'triaż', które pochodzi z języka francuskiego. Oznacza procedurę w medycynie ratunkowej polegającą na segregacji rannych w zależności od stopnia obrażeń. Jednak koronawirus przewrócił dotychczasowe zwyczaje szpitali. Musiały one tak zorganizować swoją pracę, by pacjentów z podejrzeniem lub chorych na COVID-19 odseparować od innych. Osoby, które mogą być zakażone wirusem SARS-CoV-2, trafiają potem na 'brudny' SOR. Przy Jaczewskiego do triażu długo służył ustawiony przed wejściem na SOR namiot, niedawno zastąpił go kontener. Zarówno tu, jak i na 'brudnym' SOR pracownicy muszą być czujni i maksymalne zabezpieczeni, by nie doszło do zakażenia. Po tych kilku dniach pobytu na SOR w pełni rozumiem, że pracownicy medyczni, którzy stoją na pierwszej linii frontu walki o życie, są bohaterami codzienności. Zobaczyłem z bliska pracę, która ma głęboki sens.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
7 z 64
Jako fotoreporter często robiłem zdjęcia w miejscach wypadków, jednak zawsze czułem, że najważniejsze dzieje się w kolejnych minutach i godzinach po tragedii. Postanowiłem pokazać pracę tych, którzy ratują ludzkie życie. Spędziłem kilka dni na oddziale ratunkowym Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Najpierw poznałem kluczowe słowo 'triaż', które pochodzi z języka francuskiego. Oznacza procedurę w medycynie ratunkowej polegającą na segregacji rannych w zależności od stopnia obrażeń. Jednak koronawirus przewrócił dotychczasowe zwyczaje szpitali. Musiały one tak zorganizować swoją pracę, by pacjentów z podejrzeniem lub chorych na COVID-19 odseparować od innych. Osoby, które mogą być zakażone wirusem SARS-CoV-2, trafiają potem na 'brudny' SOR. Przy Jaczewskiego do triażu długo służył ustawiony przed wejściem na SOR namiot, niedawno zastąpił go kontener. Zarówno tu, jak i na 'brudnym' SOR pracownicy muszą być czujni i maksymalne zabezpieczeni, by nie doszło do zakażenia. Po tych kilku dniach pobytu na SOR w pełni rozumiem, że pracownicy medyczni, którzy stoją na pierwszej linii frontu walki o życie, są bohaterami codzienności. Zobaczyłem z bliska pracę, która ma głęboki sens.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
8 z 64
Jako fotoreporter często robiłem zdjęcia w miejscach wypadków, jednak zawsze czułem, że najważniejsze dzieje się w kolejnych minutach i godzinach po tragedii. Postanowiłem pokazać pracę tych, którzy ratują ludzkie życie. Spędziłem kilka dni na oddziale ratunkowym Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Najpierw poznałem kluczowe słowo 'triaż', które pochodzi z języka francuskiego. Oznacza procedurę w medycynie ratunkowej polegającą na segregacji rannych w zależności od stopnia obrażeń. Jednak koronawirus przewrócił dotychczasowe zwyczaje szpitali. Musiały one tak zorganizować swoją pracę, by pacjentów z podejrzeniem lub chorych na COVID-19 odseparować od innych. Osoby, które mogą być zakażone wirusem SARS-CoV-2, trafiają potem na 'brudny' SOR. Przy Jaczewskiego do triażu długo służył ustawiony przed wejściem na SOR namiot, niedawno zastąpił go kontener. Zarówno tu, jak i na 'brudnym' SOR pracownicy muszą być czujni i maksymalne zabezpieczeni, by nie doszło do zakażenia. Po tych kilku dniach pobytu na SOR w pełni rozumiem, że pracownicy medyczni, którzy stoją na pierwszej linii frontu walki o życie, są bohaterami codzienności. Zobaczyłem z bliska pracę, która ma głęboki sens.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
9 z 64
Jako fotoreporter często robiłem zdjęcia w miejscach wypadków, jednak zawsze czułem, że najważniejsze dzieje się w kolejnych minutach i godzinach po tragedii. Postanowiłem pokazać pracę tych, którzy ratują ludzkie życie. Spędziłem kilka dni na oddziale ratunkowym Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Najpierw poznałem kluczowe słowo 'triaż', które pochodzi z języka francuskiego. Oznacza procedurę w medycynie ratunkowej polegającą na segregacji rannych w zależności od stopnia obrażeń. Jednak koronawirus przewrócił dotychczasowe zwyczaje szpitali. Musiały one tak zorganizować swoją pracę, by pacjentów z podejrzeniem lub chorych na COVID-19 odseparować od innych. Osoby, które mogą być zakażone wirusem SARS-CoV-2, trafiają potem na 'brudny' SOR. Przy Jaczewskiego do triażu długo służył ustawiony przed wejściem na SOR namiot, niedawno zastąpił go kontener. Zarówno tu, jak i na 'brudnym' SOR pracownicy muszą być czujni i maksymalne zabezpieczeni, by nie doszło do zakażenia. Po tych kilku dniach pobytu na SOR w pełni rozumiem, że pracownicy medyczni, którzy stoją na pierwszej linii frontu walki o życie, są bohaterami codzienności. Zobaczyłem z bliska pracę, która ma głęboki sens.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
10 z 64
Koronawirus na Lubelszczyźnie
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
11 z 64
Jako fotoreporter często robiłem zdjęcia w miejscach wypadków, jednak zawsze czułem, że najważniejsze dzieje się w kolejnych minutach i godzinach po tragedii. Postanowiłem pokazać pracę tych, którzy ratują ludzkie życie. Spędziłem kilka dni na oddziale ratunkowym Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Najpierw poznałem kluczowe słowo 'triaż', które pochodzi z języka francuskiego. Oznacza procedurę w medycynie ratunkowej polegającą na segregacji rannych w zależności od stopnia obrażeń. Jednak koronawirus przewrócił dotychczasowe zwyczaje szpitali. Musiały one tak zorganizować swoją pracę, by pacjentów z podejrzeniem lub chorych na COVID-19 odseparować od innych. Osoby, które mogą być zakażone wirusem SARS-CoV-2, trafiają potem na 'brudny' SOR. Przy Jaczewskiego do triażu długo służył ustawiony przed wejściem na SOR namiot, niedawno zastąpił go kontener. Zarówno tu, jak i na 'brudnym' SOR pracownicy muszą być czujni i maksymalne zabezpieczeni, by nie doszło do zakażenia. Po tych kilku dniach pobytu na SOR w pełni rozumiem, że pracownicy medyczni, którzy stoją na pierwszej linii frontu walki o życie, są bohaterami codzienności. Zobaczyłem z bliska pracę, która ma głęboki sens.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
12 z 64
Jako fotoreporter często robiłem zdjęcia w miejscach wypadków, jednak zawsze czułem, że najważniejsze dzieje się w kolejnych minutach i godzinach po tragedii. Postanowiłem pokazać pracę tych, którzy ratują ludzkie życie. Spędziłem kilka dni na oddziale ratunkowym Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Najpierw poznałem kluczowe słowo 'triaż', które pochodzi z języka francuskiego. Oznacza procedurę w medycynie ratunkowej polegającą na segregacji rannych w zależności od stopnia obrażeń. Jednak koronawirus przewrócił dotychczasowe zwyczaje szpitali. Musiały one tak zorganizować swoją pracę, by pacjentów z podejrzeniem lub chorych na COVID-19 odseparować od innych. Osoby, które mogą być zakażone wirusem SARS-CoV-2, trafiają potem na 'brudny' SOR. Przy Jaczewskiego do triażu długo służył ustawiony przed wejściem na SOR namiot, niedawno zastąpił go kontener. Zarówno tu, jak i na 'brudnym' SOR pracownicy muszą być czujni i maksymalne zabezpieczeni, by nie doszło do zakażenia. Po tych kilku dniach pobytu na SOR w pełni rozumiem, że pracownicy medyczni, którzy stoją na pierwszej linii frontu walki o życie, są bohaterami codzienności. Zobaczyłem z bliska pracę, która ma głęboki sens.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
13 z 64
Jako fotoreporter często robiłem zdjęcia w miejscach wypadków, jednak zawsze czułem, że najważniejsze dzieje się w kolejnych minutach i godzinach po tragedii. Postanowiłem pokazać pracę tych, którzy ratują ludzkie życie. Spędziłem kilka dni na oddziale ratunkowym Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Najpierw poznałem kluczowe słowo 'triaż', które pochodzi z języka francuskiego. Oznacza procedurę w medycynie ratunkowej polegającą na segregacji rannych w zależności od stopnia obrażeń. Jednak koronawirus przewrócił dotychczasowe zwyczaje szpitali. Musiały one tak zorganizować swoją pracę, by pacjentów z podejrzeniem lub chorych na COVID-19 odseparować od innych. Osoby, które mogą być zakażone wirusem SARS-CoV-2, trafiają potem na 'brudny' SOR. Przy Jaczewskiego do triażu długo służył ustawiony przed wejściem na SOR namiot, niedawno zastąpił go kontener. Zarówno tu, jak i na 'brudnym' SOR pracownicy muszą być czujni i maksymalne zabezpieczeni, by nie doszło do zakażenia. Po tych kilku dniach pobytu na SOR w pełni rozumiem, że pracownicy medyczni, którzy stoją na pierwszej linii frontu walki o życie, są bohaterami codzienności. Zobaczyłem z bliska pracę, która ma głęboki sens.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
14 z 64
Koronawirus na Lubelszczyźnie
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
15 z 64
Jako fotoreporter często robiłem zdjęcia w miejscach wypadków, jednak zawsze czułem, że najważniejsze dzieje się w kolejnych minutach i godzinach po tragedii. Postanowiłem pokazać pracę tych, którzy ratują ludzkie życie. Spędziłem kilka dni na oddziale ratunkowym Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Najpierw poznałem kluczowe słowo 'triaż', które pochodzi z języka francuskiego. Oznacza procedurę w medycynie ratunkowej polegającą na segregacji rannych w zależności od stopnia obrażeń. Jednak koronawirus przewrócił dotychczasowe zwyczaje szpitali. Musiały one tak zorganizować swoją pracę, by pacjentów z podejrzeniem lub chorych na COVID-19 odseparować od innych. Osoby, które mogą być zakażone wirusem SARS-CoV-2, trafiają potem na 'brudny' SOR. Przy Jaczewskiego do triażu długo służył ustawiony przed wejściem na SOR namiot, niedawno zastąpił go kontener. Zarówno tu, jak i na 'brudnym' SOR pracownicy muszą być czujni i maksymalne zabezpieczeni, by nie doszło do zakażenia. Po tych kilku dniach pobytu na SOR w pełni rozumiem, że pracownicy medyczni, którzy stoją na pierwszej linii frontu walki o życie, są bohaterami codzienności. Zobaczyłem z bliska pracę, która ma głęboki sens.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
16 z 64
Jako fotoreporter często robiłem zdjęcia w miejscach wypadków, jednak zawsze czułem, że najważniejsze dzieje się w kolejnych minutach i godzinach po tragedii. Postanowiłem pokazać pracę tych, którzy ratują ludzkie życie. Spędziłem kilka dni na oddziale ratunkowym Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Najpierw poznałem kluczowe słowo 'triaż', które pochodzi z języka francuskiego. Oznacza procedurę w medycynie ratunkowej polegającą na segregacji rannych w zależności od stopnia obrażeń. Jednak koronawirus przewrócił dotychczasowe zwyczaje szpitali. Musiały one tak zorganizować swoją pracę, by pacjentów z podejrzeniem lub chorych na COVID-19 odseparować od innych. Osoby, które mogą być zakażone wirusem SARS-CoV-2, trafiają potem na 'brudny' SOR. Przy Jaczewskiego do triażu długo służył ustawiony przed wejściem na SOR namiot, niedawno zastąpił go kontener. Zarówno tu, jak i na 'brudnym' SOR pracownicy muszą być czujni i maksymalne zabezpieczeni, by nie doszło do zakażenia. Po tych kilku dniach pobytu na SOR w pełni rozumiem, że pracownicy medyczni, którzy stoją na pierwszej linii frontu walki o życie, są bohaterami codzienności. Zobaczyłem z bliska pracę, która ma głęboki sens.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
17 z 64
Koronawirus na Lubelszczyźnie
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
18 z 64
Jako fotoreporter często robiłem zdjęcia w miejscach wypadków, jednak zawsze czułem, że najważniejsze dzieje się w kolejnych minutach i godzinach po tragedii. Postanowiłem pokazać pracę tych, którzy ratują ludzkie życie. Spędziłem kilka dni na oddziale ratunkowym Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Najpierw poznałem kluczowe słowo 'triaż', które pochodzi z języka francuskiego. Oznacza procedurę w medycynie ratunkowej polegającą na segregacji rannych w zależności od stopnia obrażeń. Jednak koronawirus przewrócił dotychczasowe zwyczaje szpitali. Musiały one tak zorganizować swoją pracę, by pacjentów z podejrzeniem lub chorych na COVID-19 odseparować od innych. Osoby, które mogą być zakażone wirusem SARS-CoV-2, trafiają potem na 'brudny' SOR. Przy Jaczewskiego do triażu długo służył ustawiony przed wejściem na SOR namiot, niedawno zastąpił go kontener. Zarówno tu, jak i na 'brudnym' SOR pracownicy muszą być czujni i maksymalne zabezpieczeni, by nie doszło do zakażenia. Po tych kilku dniach pobytu na SOR w pełni rozumiem, że pracownicy medyczni, którzy stoją na pierwszej linii frontu walki o życie, są bohaterami codzienności. Zobaczyłem z bliska pracę, która ma głęboki sens.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
19 z 64
Jako fotoreporter często robiłem zdjęcia w miejscach wypadków, jednak zawsze czułem, że najważniejsze dzieje się w kolejnych minutach i godzinach po tragedii. Postanowiłem pokazać pracę tych, którzy ratują ludzkie życie. Spędziłem kilka dni na oddziale ratunkowym Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Najpierw poznałem kluczowe słowo 'triaż', które pochodzi z języka francuskiego. Oznacza procedurę w medycynie ratunkowej polegającą na segregacji rannych w zależności od stopnia obrażeń. Jednak koronawirus przewrócił dotychczasowe zwyczaje szpitali. Musiały one tak zorganizować swoją pracę, by pacjentów z podejrzeniem lub chorych na COVID-19 odseparować od innych. Osoby, które mogą być zakażone wirusem SARS-CoV-2, trafiają potem na 'brudny' SOR. Przy Jaczewskiego do triażu długo służył ustawiony przed wejściem na SOR namiot, niedawno zastąpił go kontener. Zarówno tu, jak i na 'brudnym' SOR pracownicy muszą być czujni i maksymalne zabezpieczeni, by nie doszło do zakażenia. Po tych kilku dniach pobytu na SOR w pełni rozumiem, że pracownicy medyczni, którzy stoją na pierwszej linii frontu walki o życie, są bohaterami codzienności. Zobaczyłem z bliska pracę, która ma głęboki sens.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
20 z 64
Koronawirus na Lubelszczyźnie
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
21 z 64
Jako fotoreporter często robiłem zdjęcia w miejscach wypadków, jednak zawsze czułem, że najważniejsze dzieje się w kolejnych minutach i godzinach po tragedii. Postanowiłem pokazać pracę tych, którzy ratują ludzkie życie. Spędziłem kilka dni na oddziale ratunkowym Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Najpierw poznałem kluczowe słowo 'triaż', które pochodzi z języka francuskiego. Oznacza procedurę w medycynie ratunkowej polegającą na segregacji rannych w zależności od stopnia obrażeń. Jednak koronawirus przewrócił dotychczasowe zwyczaje szpitali. Musiały one tak zorganizować swoją pracę, by pacjentów z podejrzeniem lub chorych na COVID-19 odseparować od innych. Osoby, które mogą być zakażone wirusem SARS-CoV-2, trafiają potem na 'brudny' SOR. Przy Jaczewskiego do triażu długo służył ustawiony przed wejściem na SOR namiot, niedawno zastąpił go kontener. Zarówno tu, jak i na 'brudnym' SOR pracownicy muszą być czujni i maksymalne zabezpieczeni, by nie doszło do zakażenia. Po tych kilku dniach pobytu na SOR w pełni rozumiem, że pracownicy medyczni, którzy stoją na pierwszej linii frontu walki o życie, są bohaterami codzienności. Zobaczyłem z bliska pracę, która ma głęboki sens.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
22 z 64
Jako fotoreporter często robiłem zdjęcia w miejscach wypadków, jednak zawsze czułem, że najważniejsze dzieje się w kolejnych minutach i godzinach po tragedii. Postanowiłem pokazać pracę tych, którzy ratują ludzkie życie. Spędziłem kilka dni na oddziale ratunkowym Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Najpierw poznałem kluczowe słowo 'triaż', które pochodzi z języka francuskiego. Oznacza procedurę w medycynie ratunkowej polegającą na segregacji rannych w zależności od stopnia obrażeń. Jednak koronawirus przewrócił dotychczasowe zwyczaje szpitali. Musiały one tak zorganizować swoją pracę, by pacjentów z podejrzeniem lub chorych na COVID-19 odseparować od innych. Osoby, które mogą być zakażone wirusem SARS-CoV-2, trafiają potem na 'brudny' SOR. Przy Jaczewskiego do triażu długo służył ustawiony przed wejściem na SOR namiot, niedawno zastąpił go kontener. Zarówno tu, jak i na 'brudnym' SOR pracownicy muszą być czujni i maksymalne zabezpieczeni, by nie doszło do zakażenia. Po tych kilku dniach pobytu na SOR w pełni rozumiem, że pracownicy medyczni, którzy stoją na pierwszej linii frontu walki o życie, są bohaterami codzienności. Zobaczyłem z bliska pracę, która ma głęboki sens.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
23 z 64
Jako fotoreporter często robiłem zdjęcia w miejscach wypadków, jednak zawsze czułem, że najważniejsze dzieje się w kolejnych minutach i godzinach po tragedii. Postanowiłem pokazać pracę tych, którzy ratują ludzkie życie. Spędziłem kilka dni na oddziale ratunkowym Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Najpierw poznałem kluczowe słowo 'triaż', które pochodzi z języka francuskiego. Oznacza procedurę w medycynie ratunkowej polegającą na segregacji rannych w zależności od stopnia obrażeń. Jednak koronawirus przewrócił dotychczasowe zwyczaje szpitali. Musiały one tak zorganizować swoją pracę, by pacjentów z podejrzeniem lub chorych na COVID-19 odseparować od innych. Osoby, które mogą być zakażone wirusem SARS-CoV-2, trafiają potem na 'brudny' SOR. Przy Jaczewskiego do triażu długo służył ustawiony przed wejściem na SOR namiot, niedawno zastąpił go kontener. Zarówno tu, jak i na 'brudnym' SOR pracownicy muszą być czujni i maksymalne zabezpieczeni, by nie doszło do zakażenia. Po tych kilku dniach pobytu na SOR w pełni rozumiem, że pracownicy medyczni, którzy stoją na pierwszej linii frontu walki o życie, są bohaterami codzienności. Zobaczyłem z bliska pracę, która ma głęboki sens.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
24 z 64
Jako fotoreporter często robiłem zdjęcia w miejscach wypadków, jednak zawsze czułem, że najważniejsze dzieje się w kolejnych minutach i godzinach po tragedii. Postanowiłem pokazać pracę tych, którzy ratują ludzkie życie. Spędziłem kilka dni na oddziale ratunkowym Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Najpierw poznałem kluczowe słowo 'triaż', które pochodzi z języka francuskiego. Oznacza procedurę w medycynie ratunkowej polegającą na segregacji rannych w zależności od stopnia obrażeń. Jednak koronawirus przewrócił dotychczasowe zwyczaje szpitali. Musiały one tak zorganizować swoją pracę, by pacjentów z podejrzeniem lub chorych na COVID-19 odseparować od innych. Osoby, które mogą być zakażone wirusem SARS-CoV-2, trafiają potem na 'brudny' SOR. Przy Jaczewskiego do triażu długo służył ustawiony przed wejściem na SOR namiot, niedawno zastąpił go kontener. Zarówno tu, jak i na 'brudnym' SOR pracownicy muszą być czujni i maksymalne zabezpieczeni, by nie doszło do zakażenia. Po tych kilku dniach pobytu na SOR w pełni rozumiem, że pracownicy medyczni, którzy stoją na pierwszej linii frontu walki o życie, są bohaterami codzienności. Zobaczyłem z bliska pracę, która ma głęboki sens.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
25 z 64
Jako fotoreporter często robiłem zdjęcia w miejscach wypadków, jednak zawsze czułem, że najważniejsze dzieje się w kolejnych minutach i godzinach po tragedii. Postanowiłem pokazać pracę tych, którzy ratują ludzkie życie. Spędziłem kilka dni na oddziale ratunkowym Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Najpierw poznałem kluczowe słowo 'triaż', które pochodzi z języka francuskiego. Oznacza procedurę w medycynie ratunkowej polegającą na segregacji rannych w zależności od stopnia obrażeń. Jednak koronawirus przewrócił dotychczasowe zwyczaje szpitali. Musiały one tak zorganizować swoją pracę, by pacjentów z podejrzeniem lub chorych na COVID-19 odseparować od innych. Osoby, które mogą być zakażone wirusem SARS-CoV-2, trafiają potem na 'brudny' SOR. Przy Jaczewskiego do triażu długo służył ustawiony przed wejściem na SOR namiot, niedawno zastąpił go kontener. Zarówno tu, jak i na 'brudnym' SOR pracownicy muszą być czujni i maksymalne zabezpieczeni, by nie doszło do zakażenia. Po tych kilku dniach pobytu na SOR w pełni rozumiem, że pracownicy medyczni, którzy stoją na pierwszej linii frontu walki o życie, są bohaterami codzienności. Zobaczyłem z bliska pracę, która ma głęboki sens.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
26 z 64
Jako fotoreporter często robiłem zdjęcia w miejscach wypadków, jednak zawsze czułem, że najważniejsze dzieje się w kolejnych minutach i godzinach po tragedii. Postanowiłem pokazać pracę tych, którzy ratują ludzkie życie. Spędziłem kilka dni na oddziale ratunkowym Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Najpierw poznałem kluczowe słowo 'triaż', które pochodzi z języka francuskiego. Oznacza procedurę w medycynie ratunkowej polegającą na segregacji rannych w zależności od stopnia obrażeń. Jednak koronawirus przewrócił dotychczasowe zwyczaje szpitali. Musiały one tak zorganizować swoją pracę, by pacjentów z podejrzeniem lub chorych na COVID-19 odseparować od innych. Osoby, które mogą być zakażone wirusem SARS-CoV-2, trafiają potem na 'brudny' SOR. Przy Jaczewskiego do triażu długo służył ustawiony przed wejściem na SOR namiot, niedawno zastąpił go kontener. Zarówno tu, jak i na 'brudnym' SOR pracownicy muszą być czujni i maksymalne zabezpieczeni, by nie doszło do zakażenia. Po tych kilku dniach pobytu na SOR w pełni rozumiem, że pracownicy medyczni, którzy stoją na pierwszej linii frontu walki o życie, są bohaterami codzienności. Zobaczyłem z bliska pracę, która ma głęboki sens.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
27 z 64
Koronawirus na Lubelszczyźnie
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
28 z 64
Koronawirus na Lubelszczyźnie
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
29 z 64
Jako fotoreporter często robiłem zdjęcia w miejscach wypadków, jednak zawsze czułem, że najważniejsze dzieje się w kolejnych minutach i godzinach po tragedii. Postanowiłem pokazać pracę tych, którzy ratują ludzkie życie. Spędziłem kilka dni na oddziale ratunkowym Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Najpierw poznałem kluczowe słowo 'triaż', które pochodzi z języka francuskiego. Oznacza procedurę w medycynie ratunkowej polegającą na segregacji rannych w zależności od stopnia obrażeń. Jednak koronawirus przewrócił dotychczasowe zwyczaje szpitali. Musiały one tak zorganizować swoją pracę, by pacjentów z podejrzeniem lub chorych na COVID-19 odseparować od innych. Osoby, które mogą być zakażone wirusem SARS-CoV-2, trafiają potem na 'brudny' SOR. Przy Jaczewskiego do triażu długo służył ustawiony przed wejściem na SOR namiot, niedawno zastąpił go kontener. Zarówno tu, jak i na 'brudnym' SOR pracownicy muszą być czujni i maksymalne zabezpieczeni, by nie doszło do zakażenia. Po tych kilku dniach pobytu na SOR w pełni rozumiem, że pracownicy medyczni, którzy stoją na pierwszej linii frontu walki o życie, są bohaterami codzienności. Zobaczyłem z bliska pracę, która ma głęboki sens.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
30 z 64
Jako fotoreporter często robiłem zdjęcia w miejscach wypadków, jednak zawsze czułem, że najważniejsze dzieje się w kolejnych minutach i godzinach po tragedii. Postanowiłem pokazać pracę tych, którzy ratują ludzkie życie. Spędziłem kilka dni na oddziale ratunkowym Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Najpierw poznałem kluczowe słowo 'triaż', które pochodzi z języka francuskiego. Oznacza procedurę w medycynie ratunkowej polegającą na segregacji rannych w zależności od stopnia obrażeń. Jednak koronawirus przewrócił dotychczasowe zwyczaje szpitali. Musiały one tak zorganizować swoją pracę, by pacjentów z podejrzeniem lub chorych na COVID-19 odseparować od innych. Osoby, które mogą być zakażone wirusem SARS-CoV-2, trafiają potem na 'brudny' SOR. Przy Jaczewskiego do triażu długo służył ustawiony przed wejściem na SOR namiot, niedawno zastąpił go kontener. Zarówno tu, jak i na 'brudnym' SOR pracownicy muszą być czujni i maksymalne zabezpieczeni, by nie doszło do zakażenia. Po tych kilku dniach pobytu na SOR w pełni rozumiem, że pracownicy medyczni, którzy stoją na pierwszej linii frontu walki o życie, są bohaterami codzienności. Zobaczyłem z bliska pracę, która ma głęboki sens.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
31 z 64
Jako fotoreporter często robiłem zdjęcia w miejscach wypadków, jednak zawsze czułem, że najważniejsze dzieje się w kolejnych minutach i godzinach po tragedii. Postanowiłem pokazać pracę tych, którzy ratują ludzkie życie. Spędziłem kilka dni na oddziale ratunkowym Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Najpierw poznałem kluczowe słowo 'triaż', które pochodzi z języka francuskiego. Oznacza procedurę w medycynie ratunkowej polegającą na segregacji rannych w zależności od stopnia obrażeń. Jednak koronawirus przewrócił dotychczasowe zwyczaje szpitali. Musiały one tak zorganizować swoją pracę, by pacjentów z podejrzeniem lub chorych na COVID-19 odseparować od innych. Osoby, które mogą być zakażone wirusem SARS-CoV-2, trafiają potem na 'brudny' SOR. Przy Jaczewskiego do triażu długo służył ustawiony przed wejściem na SOR namiot, niedawno zastąpił go kontener. Zarówno tu, jak i na 'brudnym' SOR pracownicy muszą być czujni i maksymalne zabezpieczeni, by nie doszło do zakażenia. Po tych kilku dniach pobytu na SOR w pełni rozumiem, że pracownicy medyczni, którzy stoją na pierwszej linii frontu walki o życie, są bohaterami codzienności. Zobaczyłem z bliska pracę, która ma głęboki sens.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
32 z 64
Jako fotoreporter często robiłem zdjęcia w miejscach wypadków, jednak zawsze czułem, że najważniejsze dzieje się w kolejnych minutach i godzinach po tragedii. Postanowiłem pokazać pracę tych, którzy ratują ludzkie życie. Spędziłem kilka dni na oddziale ratunkowym Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Najpierw poznałem kluczowe słowo 'triaż', które pochodzi z języka francuskiego. Oznacza procedurę w medycynie ratunkowej polegającą na segregacji rannych w zależności od stopnia obrażeń. Jednak koronawirus przewrócił dotychczasowe zwyczaje szpitali. Musiały one tak zorganizować swoją pracę, by pacjentów z podejrzeniem lub chorych na COVID-19 odseparować od innych. Osoby, które mogą być zakażone wirusem SARS-CoV-2, trafiają potem na 'brudny' SOR. Przy Jaczewskiego do triażu długo służył ustawiony przed wejściem na SOR namiot, niedawno zastąpił go kontener. Zarówno tu, jak i na 'brudnym' SOR pracownicy muszą być czujni i maksymalne zabezpieczeni, by nie doszło do zakażenia. Po tych kilku dniach pobytu na SOR w pełni rozumiem, że pracownicy medyczni, którzy stoją na pierwszej linii frontu walki o życie, są bohaterami codzienności. Zobaczyłem z bliska pracę, która ma głęboki sens.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
33 z 64
Jako fotoreporter często robiłem zdjęcia w miejscach wypadków, jednak zawsze czułem, że najważniejsze dzieje się w kolejnych minutach i godzinach po tragedii. Postanowiłem pokazać pracę tych, którzy ratują ludzkie życie. Spędziłem kilka dni na oddziale ratunkowym Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Najpierw poznałem kluczowe słowo 'triaż', które pochodzi z języka francuskiego. Oznacza procedurę w medycynie ratunkowej polegającą na segregacji rannych w zależności od stopnia obrażeń. Jednak koronawirus przewrócił dotychczasowe zwyczaje szpitali. Musiały one tak zorganizować swoją pracę, by pacjentów z podejrzeniem lub chorych na COVID-19 odseparować od innych. Osoby, które mogą być zakażone wirusem SARS-CoV-2, trafiają potem na 'brudny' SOR. Przy Jaczewskiego do triażu długo służył ustawiony przed wejściem na SOR namiot, niedawno zastąpił go kontener. Zarówno tu, jak i na 'brudnym' SOR pracownicy muszą być czujni i maksymalne zabezpieczeni, by nie doszło do zakażenia. Po tych kilku dniach pobytu na SOR w pełni rozumiem, że pracownicy medyczni, którzy stoją na pierwszej linii frontu walki o życie, są bohaterami codzienności. Zobaczyłem z bliska pracę, która ma głęboki sens.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
34 z 64
Koronawirus na Lubelszczyźnie
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
35 z 64
Jako fotoreporter często robiłem zdjęcia w miejscach wypadków, jednak zawsze czułem, że najważniejsze dzieje się w kolejnych minutach i godzinach po tragedii. Postanowiłem pokazać pracę tych, którzy ratują ludzkie życie. Spędziłem kilka dni na oddziale ratunkowym Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Najpierw poznałem kluczowe słowo 'triaż', które pochodzi z języka francuskiego. Oznacza procedurę w medycynie ratunkowej polegającą na segregacji rannych w zależności od stopnia obrażeń. Jednak koronawirus przewrócił dotychczasowe zwyczaje szpitali. Musiały one tak zorganizować swoją pracę, by pacjentów z podejrzeniem lub chorych na COVID-19 odseparować od innych. Osoby, które mogą być zakażone wirusem SARS-CoV-2, trafiają potem na 'brudny' SOR. Przy Jaczewskiego do triażu długo służył ustawiony przed wejściem na SOR namiot, niedawno zastąpił go kontener. Zarówno tu, jak i na 'brudnym' SOR pracownicy muszą być czujni i maksymalne zabezpieczeni, by nie doszło do zakażenia. Po tych kilku dniach pobytu na SOR w pełni rozumiem, że pracownicy medyczni, którzy stoją na pierwszej linii frontu walki o życie, są bohaterami codzienności. Zobaczyłem z bliska pracę, która ma głęboki sens.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
36 z 64
Jako fotoreporter często robiłem zdjęcia w miejscach wypadków, jednak zawsze czułem, że najważniejsze dzieje się w kolejnych minutach i godzinach po tragedii. Postanowiłem pokazać pracę tych, którzy ratują ludzkie życie. Spędziłem kilka dni na oddziale ratunkowym Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Najpierw poznałem kluczowe słowo 'triaż', które pochodzi z języka francuskiego. Oznacza procedurę w medycynie ratunkowej polegającą na segregacji rannych w zależności od stopnia obrażeń. Jednak koronawirus przewrócił dotychczasowe zwyczaje szpitali. Musiały one tak zorganizować swoją pracę, by pacjentów z podejrzeniem lub chorych na COVID-19 odseparować od innych. Osoby, które mogą być zakażone wirusem SARS-CoV-2, trafiają potem na 'brudny' SOR. Przy Jaczewskiego do triażu długo służył ustawiony przed wejściem na SOR namiot, niedawno zastąpił go kontener. Zarówno tu, jak i na 'brudnym' SOR pracownicy muszą być czujni i maksymalne zabezpieczeni, by nie doszło do zakażenia. Po tych kilku dniach pobytu na SOR w pełni rozumiem, że pracownicy medyczni, którzy stoją na pierwszej linii frontu walki o życie, są bohaterami codzienności. Zobaczyłem z bliska pracę, która ma głęboki sens.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
37 z 64
Koronawirus na Lubelszczyźnie
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
38 z 64
Jako fotoreporter często robiłem zdjęcia w miejscach wypadków, jednak zawsze czułem, że najważniejsze dzieje się w kolejnych minutach i godzinach po tragedii. Postanowiłem pokazać pracę tych, którzy ratują ludzkie życie. Spędziłem kilka dni na oddziale ratunkowym Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Najpierw poznałem kluczowe słowo 'triaż', które pochodzi z języka francuskiego. Oznacza procedurę w medycynie ratunkowej polegającą na segregacji rannych w zależności od stopnia obrażeń. Jednak koronawirus przewrócił dotychczasowe zwyczaje szpitali. Musiały one tak zorganizować swoją pracę, by pacjentów z podejrzeniem lub chorych na COVID-19 odseparować od innych. Osoby, które mogą być zakażone wirusem SARS-CoV-2, trafiają potem na 'brudny' SOR. Przy Jaczewskiego do triażu długo służył ustawiony przed wejściem na SOR namiot, niedawno zastąpił go kontener. Zarówno tu, jak i na 'brudnym' SOR pracownicy muszą być czujni i maksymalne zabezpieczeni, by nie doszło do zakażenia. Po tych kilku dniach pobytu na SOR w pełni rozumiem, że pracownicy medyczni, którzy stoją na pierwszej linii frontu walki o życie, są bohaterami codzienności. Zobaczyłem z bliska pracę, która ma głęboki sens.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
39 z 64
Jako fotoreporter często robiłem zdjęcia w miejscach wypadków, jednak zawsze czułem, że najważniejsze dzieje się w kolejnych minutach i godzinach po tragedii. Postanowiłem pokazać pracę tych, którzy ratują ludzkie życie. Spędziłem kilka dni na oddziale ratunkowym Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Najpierw poznałem kluczowe słowo 'triaż', które pochodzi z języka francuskiego. Oznacza procedurę w medycynie ratunkowej polegającą na segregacji rannych w zależności od stopnia obrażeń. Jednak koronawirus przewrócił dotychczasowe zwyczaje szpitali. Musiały one tak zorganizować swoją pracę, by pacjentów z podejrzeniem lub chorych na COVID-19 odseparować od innych. Osoby, które mogą być zakażone wirusem SARS-CoV-2, trafiają potem na 'brudny' SOR. Przy Jaczewskiego do triażu długo służył ustawiony przed wejściem na SOR namiot, niedawno zastąpił go kontener. Zarówno tu, jak i na 'brudnym' SOR pracownicy muszą być czujni i maksymalne zabezpieczeni, by nie doszło do zakażenia. Po tych kilku dniach pobytu na SOR w pełni rozumiem, że pracownicy medyczni, którzy stoją na pierwszej linii frontu walki o życie, są bohaterami codzienności. Zobaczyłem z bliska pracę, która ma głęboki sens.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
40 z 64
Koronawirus na Lubelszczyźnie
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
41 z 64
Koronawirus na Lubelszczyźnie
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
42 z 64
Jako fotoreporter często robiłem zdjęcia w miejscach wypadków, jednak zawsze czułem, że najważniejsze dzieje się w kolejnych minutach i godzinach po tragedii. Postanowiłem pokazać pracę tych, którzy ratują ludzkie życie. Spędziłem kilka dni na oddziale ratunkowym Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Najpierw poznałem kluczowe słowo 'triaż', które pochodzi z języka francuskiego. Oznacza procedurę w medycynie ratunkowej polegającą na segregacji rannych w zależności od stopnia obrażeń. Jednak koronawirus przewrócił dotychczasowe zwyczaje szpitali. Musiały one tak zorganizować swoją pracę, by pacjentów z podejrzeniem lub chorych na COVID-19 odseparować od innych. Osoby, które mogą być zakażone wirusem SARS-CoV-2, trafiają potem na 'brudny' SOR. Przy Jaczewskiego do triażu długo służył ustawiony przed wejściem na SOR namiot, niedawno zastąpił go kontener. Zarówno tu, jak i na 'brudnym' SOR pracownicy muszą być czujni i maksymalne zabezpieczeni, by nie doszło do zakażenia. Po tych kilku dniach pobytu na SOR w pełni rozumiem, że pracownicy medyczni, którzy stoją na pierwszej linii frontu walki o życie, są bohaterami codzienności. Zobaczyłem z bliska pracę, która ma głęboki sens.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
43 z 64
Ratownika w czasie epidemii koronawirusa
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
44 z 64
Jako fotoreporter często robiłem zdjęcia w miejscach wypadków, jednak zawsze czułem, że najważniejsze dzieje się w kolejnych minutach i godzinach po tragedii. Postanowiłem pokazać pracę tych, którzy ratują ludzkie życie. Spędziłem kilka dni na oddziale ratunkowym Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Najpierw poznałem kluczowe słowo 'triaż', które pochodzi z języka francuskiego. Oznacza procedurę w medycynie ratunkowej polegającą na segregacji rannych w zależności od stopnia obrażeń. Jednak koronawirus przewrócił dotychczasowe zwyczaje szpitali. Musiały one tak zorganizować swoją pracę, by pacjentów z podejrzeniem lub chorych na COVID-19 odseparować od innych. Osoby, które mogą być zakażone wirusem SARS-CoV-2, trafiają potem na 'brudny' SOR. Przy Jaczewskiego do triażu długo służył ustawiony przed wejściem na SOR namiot, niedawno zastąpił go kontener. Zarówno tu, jak i na 'brudnym' SOR pracownicy muszą być czujni i maksymalne zabezpieczeni, by nie doszło do zakażenia. Po tych kilku dniach pobytu na SOR w pełni rozumiem, że pracownicy medyczni, którzy stoją na pierwszej linii frontu walki o życie, są bohaterami codzienności. Zobaczyłem z bliska pracę, która ma głęboki sens.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
45 z 64
Koronawirus na Lubelszczyźnie
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
46 z 64
Jako fotoreporter często robiłem zdjęcia w miejscach wypadków, jednak zawsze czułem, że najważniejsze dzieje się w kolejnych minutach i godzinach po tragedii. Postanowiłem pokazać pracę tych, którzy ratują ludzkie życie. Spędziłem kilka dni na oddziale ratunkowym Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Najpierw poznałem kluczowe słowo 'triaż', które pochodzi z języka francuskiego. Oznacza procedurę w medycynie ratunkowej polegającą na segregacji rannych w zależności od stopnia obrażeń. Jednak koronawirus przewrócił dotychczasowe zwyczaje szpitali. Musiały one tak zorganizować swoją pracę, by pacjentów z podejrzeniem lub chorych na COVID-19 odseparować od innych. Osoby, które mogą być zakażone wirusem SARS-CoV-2, trafiają potem na 'brudny' SOR. Przy Jaczewskiego do triażu długo służył ustawiony przed wejściem na SOR namiot, niedawno zastąpił go kontener. Zarówno tu, jak i na 'brudnym' SOR pracownicy muszą być czujni i maksymalne zabezpieczeni, by nie doszło do zakażenia. Po tych kilku dniach pobytu na SOR w pełni rozumiem, że pracownicy medyczni, którzy stoją na pierwszej linii frontu walki o życie, są bohaterami codzienności. Zobaczyłem z bliska pracę, która ma głęboki sens.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
47 z 64
Jako fotoreporter często robiłem zdjęcia w miejscach wypadków, jednak zawsze czułem, że najważniejsze dzieje się w kolejnych minutach i godzinach po tragedii. Postanowiłem pokazać pracę tych, którzy ratują ludzkie życie. Spędziłem kilka dni na oddziale ratunkowym Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Najpierw poznałem kluczowe słowo 'triaż', które pochodzi z języka francuskiego. Oznacza procedurę w medycynie ratunkowej polegającą na segregacji rannych w zależności od stopnia obrażeń. Jednak koronawirus przewrócił dotychczasowe zwyczaje szpitali. Musiały one tak zorganizować swoją pracę, by pacjentów z podejrzeniem lub chorych na COVID-19 odseparować od innych. Osoby, które mogą być zakażone wirusem SARS-CoV-2, trafiają potem na 'brudny' SOR. Przy Jaczewskiego do triażu długo służył ustawiony przed wejściem na SOR namiot, niedawno zastąpił go kontener. Zarówno tu, jak i na 'brudnym' SOR pracownicy muszą być czujni i maksymalne zabezpieczeni, by nie doszło do zakażenia. Po tych kilku dniach pobytu na SOR w pełni rozumiem, że pracownicy medyczni, którzy stoją na pierwszej linii frontu walki o życie, są bohaterami codzienności. Zobaczyłem z bliska pracę, która ma głęboki sens.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
48 z 64
Jako fotoreporter często robiłem zdjęcia w miejscach wypadków, jednak zawsze czułem, że najważniejsze dzieje się w kolejnych minutach i godzinach po tragedii. Postanowiłem pokazać pracę tych, którzy ratują ludzkie życie. Spędziłem kilka dni na oddziale ratunkowym Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Najpierw poznałem kluczowe słowo 'triaż', które pochodzi z języka francuskiego. Oznacza procedurę w medycynie ratunkowej polegającą na segregacji rannych w zależności od stopnia obrażeń. Jednak koronawirus przewrócił dotychczasowe zwyczaje szpitali. Musiały one tak zorganizować swoją pracę, by pacjentów z podejrzeniem lub chorych na COVID-19 odseparować od innych. Osoby, które mogą być zakażone wirusem SARS-CoV-2, trafiają potem na 'brudny' SOR. Przy Jaczewskiego do triażu długo służył ustawiony przed wejściem na SOR namiot, niedawno zastąpił go kontener. Zarówno tu, jak i na 'brudnym' SOR pracownicy muszą być czujni i maksymalne zabezpieczeni, by nie doszło do zakażenia. Po tych kilku dniach pobytu na SOR w pełni rozumiem, że pracownicy medyczni, którzy stoją na pierwszej linii frontu walki o życie, są bohaterami codzienności. Zobaczyłem z bliska pracę, która ma głęboki sens.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
49 z 64
Jako fotoreporter często robiłem zdjęcia w miejscach wypadków, jednak zawsze czułem, że najważniejsze dzieje się w kolejnych minutach i godzinach po tragedii. Postanowiłem pokazać pracę tych, którzy ratują ludzkie życie. Spędziłem kilka dni na oddziale ratunkowym Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Najpierw poznałem kluczowe słowo 'triaż', które pochodzi z języka francuskiego. Oznacza procedurę w medycynie ratunkowej polegającą na segregacji rannych w zależności od stopnia obrażeń. Jednak koronawirus przewrócił dotychczasowe zwyczaje szpitali. Musiały one tak zorganizować swoją pracę, by pacjentów z podejrzeniem lub chorych na COVID-19 odseparować od innych. Osoby, które mogą być zakażone wirusem SARS-CoV-2, trafiają potem na 'brudny' SOR. Przy Jaczewskiego do triażu długo służył ustawiony przed wejściem na SOR namiot, niedawno zastąpił go kontener. Zarówno tu, jak i na 'brudnym' SOR pracownicy muszą być czujni i maksymalne zabezpieczeni, by nie doszło do zakażenia. Po tych kilku dniach pobytu na SOR w pełni rozumiem, że pracownicy medyczni, którzy stoją na pierwszej linii frontu walki o życie, są bohaterami codzienności. Zobaczyłem z bliska pracę, która ma głęboki sens.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
50 z 64
Jako fotoreporter często robiłem zdjęcia w miejscach wypadków, jednak zawsze czułem, że najważniejsze dzieje się w kolejnych minutach i godzinach po tragedii. Postanowiłem pokazać pracę tych, którzy ratują ludzkie życie. Spędziłem kilka dni na oddziale ratunkowym Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Najpierw poznałem kluczowe słowo 'triaż', które pochodzi z języka francuskiego. Oznacza procedurę w medycynie ratunkowej polegającą na segregacji rannych w zależności od stopnia obrażeń. Jednak koronawirus przewrócił dotychczasowe zwyczaje szpitali. Musiały one tak zorganizować swoją pracę, by pacjentów z podejrzeniem lub chorych na COVID-19 odseparować od innych. Osoby, które mogą być zakażone wirusem SARS-CoV-2, trafiają potem na 'brudny' SOR. Przy Jaczewskiego do triażu długo służył ustawiony przed wejściem na SOR namiot, niedawno zastąpił go kontener. Zarówno tu, jak i na 'brudnym' SOR pracownicy muszą być czujni i maksymalne zabezpieczeni, by nie doszło do zakażenia. Po tych kilku dniach pobytu na SOR w pełni rozumiem, że pracownicy medyczni, którzy stoją na pierwszej linii frontu walki o życie, są bohaterami codzienności. Zobaczyłem z bliska pracę, która ma głęboki sens.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
51 z 64
Koronawirus na Lubelszczyżnie
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
52 z 64
Koronawirus na Lubelszczyźnie
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
53 z 64
Jako fotoreporter często robiłem zdjęcia w miejscach wypadków, jednak zawsze czułem, że najważniejsze dzieje się w kolejnych minutach i godzinach po tragedii. Postanowiłem pokazać pracę tych, którzy ratują ludzkie życie. Spędziłem kilka dni na oddziale ratunkowym Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Najpierw poznałem kluczowe słowo 'triaż', które pochodzi z języka francuskiego. Oznacza procedurę w medycynie ratunkowej polegającą na segregacji rannych w zależności od stopnia obrażeń. Jednak koronawirus przewrócił dotychczasowe zwyczaje szpitali. Musiały one tak zorganizować swoją pracę, by pacjentów z podejrzeniem lub chorych na COVID-19 odseparować od innych. Osoby, które mogą być zakażone wirusem SARS-CoV-2, trafiają potem na 'brudny' SOR. Przy Jaczewskiego do triażu długo służył ustawiony przed wejściem na SOR namiot, niedawno zastąpił go kontener. Zarówno tu, jak i na 'brudnym' SOR pracownicy muszą być czujni i maksymalne zabezpieczeni, by nie doszło do zakażenia. Po tych kilku dniach pobytu na SOR w pełni rozumiem, że pracownicy medyczni, którzy stoją na pierwszej linii frontu walki o życie, są bohaterami codzienności. Zobaczyłem z bliska pracę, która ma głęboki sens.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
54 z 64
Jako fotoreporter często robiłem zdjęcia w miejscach wypadków, jednak zawsze czułem, że najważniejsze dzieje się w kolejnych minutach i godzinach po tragedii. Postanowiłem pokazać pracę tych, którzy ratują ludzkie życie. Spędziłem kilka dni na oddziale ratunkowym Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Najpierw poznałem kluczowe słowo 'triaż', które pochodzi z języka francuskiego. Oznacza procedurę w medycynie ratunkowej polegającą na segregacji rannych w zależności od stopnia obrażeń. Jednak koronawirus przewrócił dotychczasowe zwyczaje szpitali. Musiały one tak zorganizować swoją pracę, by pacjentów z podejrzeniem lub chorych na COVID-19 odseparować od innych. Osoby, które mogą być zakażone wirusem SARS-CoV-2, trafiają potem na 'brudny' SOR. Przy Jaczewskiego do triażu długo służył ustawiony przed wejściem na SOR namiot, niedawno zastąpił go kontener. Zarówno tu, jak i na 'brudnym' SOR pracownicy muszą być czujni i maksymalne zabezpieczeni, by nie doszło do zakażenia. Po tych kilku dniach pobytu na SOR w pełni rozumiem, że pracownicy medyczni, którzy stoją na pierwszej linii frontu walki o życie, są bohaterami codzienności. Zobaczyłem z bliska pracę, która ma głęboki sens.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
55 z 64
Koronawirus na Lubelszczyźnie
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
56 z 64
Jako fotoreporter często robiłem zdjęcia w miejscach wypadków, jednak zawsze czułem, że najważniejsze dzieje się w kolejnych minutach i godzinach po tragedii. Postanowiłem pokazać pracę tych, którzy ratują ludzkie życie. Spędziłem kilka dni na oddziale ratunkowym Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Najpierw poznałem kluczowe słowo 'triaż', które pochodzi z języka francuskiego. Oznacza procedurę w medycynie ratunkowej polegającą na segregacji rannych w zależności od stopnia obrażeń. Jednak koronawirus przewrócił dotychczasowe zwyczaje szpitali. Musiały one tak zorganizować swoją pracę, by pacjentów z podejrzeniem lub chorych na COVID-19 odseparować od innych. Osoby, które mogą być zakażone wirusem SARS-CoV-2, trafiają potem na 'brudny' SOR. Przy Jaczewskiego do triażu długo służył ustawiony przed wejściem na SOR namiot, niedawno zastąpił go kontener. Zarówno tu, jak i na 'brudnym' SOR pracownicy muszą być czujni i maksymalne zabezpieczeni, by nie doszło do zakażenia. Po tych kilku dniach pobytu na SOR w pełni rozumiem, że pracownicy medyczni, którzy stoją na pierwszej linii frontu walki o życie, są bohaterami codzienności. Zobaczyłem z bliska pracę, która ma głęboki sens.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
57 z 64
Jako fotoreporter często robiłem zdjęcia w miejscach wypadków, jednak zawsze czułem, że najważniejsze dzieje się w kolejnych minutach i godzinach po tragedii. Postanowiłem pokazać pracę tych, którzy ratują ludzkie życie. Spędziłem kilka dni na oddziale ratunkowym Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Najpierw poznałem kluczowe słowo 'triaż', które pochodzi z języka francuskiego. Oznacza procedurę w medycynie ratunkowej polegającą na segregacji rannych w zależności od stopnia obrażeń. Jednak koronawirus przewrócił dotychczasowe zwyczaje szpitali. Musiały one tak zorganizować swoją pracę, by pacjentów z podejrzeniem lub chorych na COVID-19 odseparować od innych. Osoby, które mogą być zakażone wirusem SARS-CoV-2, trafiają potem na 'brudny' SOR. Przy Jaczewskiego do triażu długo służył ustawiony przed wejściem na SOR namiot, niedawno zastąpił go kontener. Zarówno tu, jak i na 'brudnym' SOR pracownicy muszą być czujni i maksymalne zabezpieczeni, by nie doszło do zakażenia. Po tych kilku dniach pobytu na SOR w pełni rozumiem, że pracownicy medyczni, którzy stoją na pierwszej linii frontu walki o życie, są bohaterami codzienności. Zobaczyłem z bliska pracę, która ma głęboki sens.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
58 z 64
Jako fotoreporter często robiłem zdjęcia w miejscach wypadków, jednak zawsze czułem, że najważniejsze dzieje się w kolejnych minutach i godzinach po tragedii. Postanowiłem pokazać pracę tych, którzy ratują ludzkie życie. Spędziłem kilka dni na oddziale ratunkowym Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Najpierw poznałem kluczowe słowo 'triaż', które pochodzi z języka francuskiego. Oznacza procedurę w medycynie ratunkowej polegającą na segregacji rannych w zależności od stopnia obrażeń. Jednak koronawirus przewrócił dotychczasowe zwyczaje szpitali. Musiały one tak zorganizować swoją pracę, by pacjentów z podejrzeniem lub chorych na COVID-19 odseparować od innych. Osoby, które mogą być zakażone wirusem SARS-CoV-2, trafiają potem na 'brudny' SOR. Przy Jaczewskiego do triażu długo służył ustawiony przed wejściem na SOR namiot, niedawno zastąpił go kontener. Zarówno tu, jak i na 'brudnym' SOR pracownicy muszą być czujni i maksymalne zabezpieczeni, by nie doszło do zakażenia. Po tych kilku dniach pobytu na SOR w pełni rozumiem, że pracownicy medyczni, którzy stoją na pierwszej linii frontu walki o życie, są bohaterami codzienności. Zobaczyłem z bliska pracę, która ma głęboki sens.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
59 z 64
Jako fotoreporter często robiłem zdjęcia w miejscach wypadków, jednak zawsze czułem, że najważniejsze dzieje się w kolejnych minutach i godzinach po tragedii. Postanowiłem pokazać pracę tych, którzy ratują ludzkie życie. Spędziłem kilka dni na oddziale ratunkowym Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Najpierw poznałem kluczowe słowo 'triaż', które pochodzi z języka francuskiego. Oznacza procedurę w medycynie ratunkowej polegającą na segregacji rannych w zależności od stopnia obrażeń. Jednak koronawirus przewrócił dotychczasowe zwyczaje szpitali. Musiały one tak zorganizować swoją pracę, by pacjentów z podejrzeniem lub chorych na COVID-19 odseparować od innych. Osoby, które mogą być zakażone wirusem SARS-CoV-2, trafiają potem na 'brudny' SOR. Przy Jaczewskiego do triażu długo służył ustawiony przed wejściem na SOR namiot, niedawno zastąpił go kontener. Zarówno tu, jak i na 'brudnym' SOR pracownicy muszą być czujni i maksymalne zabezpieczeni, by nie doszło do zakażenia. Po tych kilku dniach pobytu na SOR w pełni rozumiem, że pracownicy medyczni, którzy stoją na pierwszej linii frontu walki o życie, są bohaterami codzienności. Zobaczyłem z bliska pracę, która ma głęboki sens.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
60 z 64
Jako fotoreporter często robiłem zdjęcia w miejscach wypadków, jednak zawsze czułem, że najważniejsze dzieje się w kolejnych minutach i godzinach po tragedii. Postanowiłem pokazać pracę tych, którzy ratują ludzkie życie. Spędziłem kilka dni na oddziale ratunkowym Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Najpierw poznałem kluczowe słowo 'triaż', które pochodzi z języka francuskiego. Oznacza procedurę w medycynie ratunkowej polegającą na segregacji rannych w zależności od stopnia obrażeń. Jednak koronawirus przewrócił dotychczasowe zwyczaje szpitali. Musiały one tak zorganizować swoją pracę, by pacjentów z podejrzeniem lub chorych na COVID-19 odseparować od innych. Osoby, które mogą być zakażone wirusem SARS-CoV-2, trafiają potem na 'brudny' SOR. Przy Jaczewskiego do triażu długo służył ustawiony przed wejściem na SOR namiot, niedawno zastąpił go kontener. Zarówno tu, jak i na 'brudnym' SOR pracownicy muszą być czujni i maksymalne zabezpieczeni, by nie doszło do zakażenia. Po tych kilku dniach pobytu na SOR w pełni rozumiem, że pracownicy medyczni, którzy stoją na pierwszej linii frontu walki o życie, są bohaterami codzienności. Zobaczyłem z bliska pracę, która ma głęboki sens.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
61 z 64
Jako fotoreporter często robiłem zdjęcia w miejscach wypadków, jednak zawsze czułem, że najważniejsze dzieje się w kolejnych minutach i godzinach po tragedii. Postanowiłem pokazać pracę tych, którzy ratują ludzkie życie. Spędziłem kilka dni na oddziale ratunkowym Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Najpierw poznałem kluczowe słowo 'triaż', które pochodzi z języka francuskiego. Oznacza procedurę w medycynie ratunkowej polegającą na segregacji rannych w zależności od stopnia obrażeń. Jednak koronawirus przewrócił dotychczasowe zwyczaje szpitali. Musiały one tak zorganizować swoją pracę, by pacjentów z podejrzeniem lub chorych na COVID-19 odseparować od innych. Osoby, które mogą być zakażone wirusem SARS-CoV-2, trafiają potem na 'brudny' SOR. Przy Jaczewskiego do triażu długo służył ustawiony przed wejściem na SOR namiot, niedawno zastąpił go kontener. Zarówno tu, jak i na 'brudnym' SOR pracownicy muszą być czujni i maksymalne zabezpieczeni, by nie doszło do zakażenia. Po tych kilku dniach pobytu na SOR w pełni rozumiem, że pracownicy medyczni, którzy stoją na pierwszej linii frontu walki o życie, są bohaterami codzienności. Zobaczyłem z bliska pracę, która ma głęboki sens.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
62 z 64
Jako fotoreporter często robiłem zdjęcia w miejscach wypadków, jednak zawsze czułem, że najważniejsze dzieje się w kolejnych minutach i godzinach po tragedii. Postanowiłem pokazać pracę tych, którzy ratują ludzkie życie. Spędziłem kilka dni na oddziale ratunkowym Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Najpierw poznałem kluczowe słowo 'triaż', które pochodzi z języka francuskiego. Oznacza procedurę w medycynie ratunkowej polegającą na segregacji rannych w zależności od stopnia obrażeń. Jednak koronawirus przewrócił dotychczasowe zwyczaje szpitali. Musiały one tak zorganizować swoją pracę, by pacjentów z podejrzeniem lub chorych na COVID-19 odseparować od innych. Osoby, które mogą być zakażone wirusem SARS-CoV-2, trafiają potem na 'brudny' SOR. Przy Jaczewskiego do triażu długo służył ustawiony przed wejściem na SOR namiot, niedawno zastąpił go kontener. Zarówno tu, jak i na 'brudnym' SOR pracownicy muszą być czujni i maksymalne zabezpieczeni, by nie doszło do zakażenia. Po tych kilku dniach pobytu na SOR w pełni rozumiem, że pracownicy medyczni, którzy stoją na pierwszej linii frontu walki o życie, są bohaterami codzienności. Zobaczyłem z bliska pracę, która ma głęboki sens.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
63 z 64
Jako fotoreporter często robiłem zdjęcia w miejscach wypadków, jednak zawsze czułem, że najważniejsze dzieje się w kolejnych minutach i godzinach po tragedii. Postanowiłem pokazać pracę tych, którzy ratują ludzkie życie. Spędziłem kilka dni na oddziale ratunkowym Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Najpierw poznałem kluczowe słowo 'triaż', które pochodzi z języka francuskiego. Oznacza procedurę w medycynie ratunkowej polegającą na segregacji rannych w zależności od stopnia obrażeń. Jednak koronawirus przewrócił dotychczasowe zwyczaje szpitali. Musiały one tak zorganizować swoją pracę, by pacjentów z podejrzeniem lub chorych na COVID-19 odseparować od innych. Osoby, które mogą być zakażone wirusem SARS-CoV-2, trafiają potem na 'brudny' SOR. Przy Jaczewskiego do triażu długo służył ustawiony przed wejściem na SOR namiot, niedawno zastąpił go kontener. Zarówno tu, jak i na 'brudnym' SOR pracownicy muszą być czujni i maksymalne zabezpieczeni, by nie doszło do zakażenia. Po tych kilku dniach pobytu na SOR w pełni rozumiem, że pracownicy medyczni, którzy stoją na pierwszej linii frontu walki o życie, są bohaterami codzienności. Zobaczyłem z bliska pracę, która ma głęboki sens.
Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
64 z 64
Jako fotoreporter często robiłem zdjęcia w miejscach wypadków, jednak zawsze czułem, że najważniejsze dzieje się w kolejnych minutach i godzinach po tragedii. Postanowiłem pokazać pracę tych, którzy ratują ludzkie życie. Spędziłem kilka dni na oddziale ratunkowym Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego nr 4 przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. Najpierw poznałem kluczowe słowo 'triaż', które pochodzi z języka francuskiego. Oznacza procedurę w medycynie ratunkowej polegającą na segregacji rannych w zależności od stopnia obrażeń. Jednak koronawirus przewrócił dotychczasowe zwyczaje szpitali. Musiały one tak zorganizować swoją pracę, by pacjentów z podejrzeniem lub chorych na COVID-19 odseparować od innych. Osoby, które mogą być zakażone wirusem SARS-CoV-2, trafiają potem na 'brudny' SOR. Przy Jaczewskiego do triażu długo służył ustawiony przed wejściem na SOR namiot, niedawno zastąpił go kontener. Zarówno tu, jak i na 'brudnym' SOR pracownicy muszą być czujni i maksymalne zabezpieczeni, by nie doszło do zakażenia. Po tych kilku dniach pobytu na SOR w pełni rozumiem, że pracownicy medyczni, którzy stoją na pierwszej linii frontu walki o życie, są bohaterami codzienności. Zobaczyłem z bliska pracę, która ma głęboki sens.
Wszystkie komentarze