- Trial od zera przed trzydziestką? Ok, jest to możliwe, ale umówmy się dopiero po dwóch latach będziesz mógł skakać po schodach, zrobić stójkę czy wskoczyć na przeszkodę, która ma 30-40 cm. W tym sporcie postępy przychodzą z czasem i początkowo są bardzo mało zauważalne. Dlatego jest nas tak mało. W klubie mojego ojca był moment, że ćwiczyło 22 zawodników. Zostało dwóch - mówi Karol Serwin z KM Champion Świdnik, 13-krotny mistrz Polski w trialu rowerowym.
W Polsce jest ok. czterdziestu zawodników, którzy profesjonalnie uprawiają dyscyplinę będącą połączeniem jazdy na rowerze u akrobatyki. Z Serwinem od dawna nikt nie może się równać.
- Zaczynałem jak miałem osiem lat. Ojciec uprawiał trial na motocyklach. Miałem iść w jego ślady. Początki zawsze jednak są na rowerach i tak mi się spodobało, że już przy nich zostałem. Na motocyklach jest o tyle prościej, że niemal cała praca, którą wykonuje na rowerze siłą własnych mięśni tam jest wspomagana przez silnik. Nie poszedłem na łatwiznę - śmieje się Serwin.
Na zawodach musi wskoczyć na ogromny głaz, samochód, betonowe kręgi czy na poręcz niewiele szerszą od dętki od roweru. Przed rywalizacją nie może przejechać próbnie trasy. Odcinki może tylko obejrzeć. Kiedyś głównie jeździło się po lasach i rywalizowało się na naturalnych przeszkodach. - Teraz musimy wyjść z tego lasu do ludzi. Rywalizujemy w centrach miast, a organizatorzy prześcigają się, żeby wymyślić jak najbardziej oryginale trasy. Pomysłów im nie brakuje. Ostatnio musieliśmy skakać po dźwigach. Technicznie może nie było to bardzo trudne, ale rzeczywiście udało im się przetestować naszą odporność psychiczną - wspomina.
Trial wymaga od sportowców ogromnego przygotowania siłowego, ale zarazem dynamiki i świetnej koordynacji ruchowej. Trening zimą to głównie siłownia.
Rower profesjonalnego trialowca kosztuje kilkanaście tysięcy złotych, ale nie wystarczy tylko pójść do sklepu i za niego zapłacić. - Później wymieniam każda metalową śrubkę na tytanową. To 1,5 grama różnicy. Przy wymianie 60 sztuk oszczędzam sporo. Albo przy zamianie dętki z treningowej na tą przeznaczoną na zawody. Ktoś może się śmiać, ale czuję różnicę tych 25 gramów w tylnym kole. Walka z najlepszymi zawodnikami idzie właśnie o takie szczegóły - zaznacza Serwin.
Barierą, która najtrudniej przeskoczyć są finanse. Zawodnik ze Świdnika nie może pozwolić sobie na wyjazdy na obozy przez cały rok. Ma 28 lat, skończył AWF i jest trenerem personalnym w Warszawie. - Z trialu w Polsce nie da się wyżyć. Dostaje ogromne wsparcie od sponsorów i to dzięki nim mogę jeździć na zawody. Jednak niemal wszystko co zarobię z pracy zawodowej pakuję w trial. Choćby utrzymywanie zdrowej diety sporo kosztuje - zaznacza.
Miniony sezon nie zalicza do udanych. Niezłe miejsce w ME (8 pozycja) i zadowalające w PŚ (10.) Zawiódł w najważniejszej imprezie, czyli na mistrzostwach świata ? był 19. - Nie wytrzymała głowa, za bardzo chciałem. Czułem, że byłem w najlepszej formie w życiu. Ale dzięki takim niepowodzeniom chcę dalej rywalizować. Napędzają mnie do tego, żeby na każdym treningu zrobić więcej, mocniej, lepiej - przekonuje Serwin.
Wszystkie komentarze