JB: Prezydent Lublina Krzysztof Żuk zapytany przez dziennikarza portalu Gazeta.pl o największą porażkę bez chwili zastanowienia wymienił to, co dzieje się w Motorze. Pana szef nie jest w stanie zrozumieć, dlaczego klub o takim potencjale wciąż musi grać w regionalnej lidze. Krzysztof Żuk wypowiadał te słowa zimą, nie wiedząc, że Motor znowu nie awansuje.
KK: - Jeśli chodzi o zakończony właśnie sezon muszę powiedzieć, że jestem smutny, zły, wręcz wściekły. W poprzednim sezonie (2015/2016 - red.) w naszej grupie trzeciej ligi byliśmy najlepsi, ale reorganizowano rozgrywki i musieliśmy grać baraż z innymi liderem. Przegraliśmy go nie z byle kim, bo ze wspomnianą Olimpia Elbląg po awansie do drugiej ligi praktycznie do końca biła się o kolejna promocję.
W minionym sezonie, o czym już wspomniałem, po katastrofalnej jesieni, mieliśmy fantastyczną wiosnę. Wygraliśmy 14 meczów, jeden zremisowaliśmy. O tym, że nie awansujemy zadecydował - oprócz kiepskiej jesieni - przedostatni mecz w Radzyniu Podlaskim, który niestety przegraliśmy. Awans był praktycznie na wyciągnięcie ręki. Więc to boli jeszcze bardziej.
KAMILA PITUCHA
JB: Motor przegrał mecz Orlętami Radzyń, spotkanie z ligowym średniakiem, klubem z budżetem zdecydowaniem mniejszym od klubu z Lublina w sposób zdecydowany aż 1:4. Co się stało?
KK: - Niestety. W całej rundzie musi przyjść jeden słabszy dzień, jedno słabsze spotkanie. Nie da się wiecznie wygrywać. Czasem jak to wszystko zaczynam rozpamiętywać to żałuje, że ten krótki kryzys nie przyszedł wcześniej, bo wtedy nadzieje nie zostałyby rozpalone aż tak mocno.
Porażkę w Radzyniu przyjęliśmy z pokorą. Kilka dni wcześniej drużyna grała mecz Pucharu Polski, gdyby trener wystawił juniorów i odpuścił puchar, może inaczej wyglądałby wynik w Radzyniu. Nie odpuścił, ponieważ chciał wygrać - bardzo go za to szanuję. Niezależnie od oceny fakty są takie, że Marcin Sasal odmienił drużynę i w jednej rundzie wygrał 14 z 16 meczów.
Wszystkie komentarze