To był szok. Nie tylko dla bliskich, ale też dla znajomych, sąsiadów. Wszystkich, którzy znali Mirosława Kozaka. Miał pracę, nie pił, nie miał żadnych wrogów.
48-letni mężczyzna pod koniec lutego zjadł śniadanie, ubrał się i poszedł do garażu, tuż przy mieszkaniu. Stamtąd po jakimś czasie rozległ się głuchy huk. Kozak strzelił sobie w skroń z karabinku sportowego typu kbks. Nie napisał listu pożegnalnego. Zostawił zrozpaczoną żonę i trzech synów.
Jako że okoliczności śmierci mogły budzić wątpliwości, prokurator zarządził sekcję zwłok. Ta potwierdziła wersję o samobójstwie. Pogrzeb mężczyzny miał się odbyć tydzień później.
Ciało wystawiono w cmentarnej kaplicy. Na prośbę najbliższych z trumny zdjęto wieko, tak by ze zmarłym można się było pożegnać. Kiedy na kilkanaście minut przed rozpoczęciem ceremonii do kaplicy weszli najbliżsi i udali się w stronę trumny, wdowa osunęła się na ramionach synów.
JAKUB ORZECHOWSKI
- Tam leżał zupełnie inny mężczyzna - Marii Kozak na wspomnienie historii sprzed pół roku zaczynają drżeć ręce, jej głos się łamie. - Syn pobiegł do ludzi z zakładu pogrzebowego. A oni twardo, że to musi być mój mąż. Zaczęli pokazywać jakieś papiery. Że to niby z nich miało wynikać, że wszystko jest w porządku. Za drzwiami czekał ksiądz i cała rodzina. A tu nie ma zwłok. Myślałam, że serce mi wyskoczy z tego wszystkiego.
Wyjaśnianie pomyłki pracownikom firmy pogrzebowej zajęło dwie godziny. Przyjechał jeden prezes, potem drugi.
Maria Kozak: - W końcu oświadczyli mi, że doszło do nieszczęśliwej pomyłki i mąż został skremowany. Jak to? - wyrzuciłam z siebie. Jestem tradycjonalistką. Nigdy na coś takiego bym się nie zgodziła.
Wszystko, co się wtedy wydarzyło, było ponad siły rodziny. Chcieli mieć już to za sobą. Dlatego zgodzili się, by urnę z prochami męża i taty umieścić w trumnie i jeszcze tego samego dnia pochować. Ceremonia pogrzebowa odbyła się z trzygodzinnym opóźnieniem.
Wyznaczony dwa dni później pogrzeb mężczyzny wziętego za Kozaka także trzeba było przełożyć. Jego ciało, zgodnie z wolą rodziny, zostało przewiezione do spopielarni.
Na zdjęciach: kaplica cmentarna na Majdanku
Wszystkie komentarze