- Naczelnik S. od lat nieustannie mnie poniżał i śledził każdy mój krok, aby mnie na czymś przyłapać i wyrzucić z pracy. Cudem to znosiłem, ale kiedy wręczono mi rozkaz przeniesienia do oddalonego o 80 km Zamościa, moje serce nie wytrzymało - mówi starszy sierżant Rafał Ściborek.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.