W środku świąt złapał znienacka mróz. W ciągu godziny skrzyknąłem kilkunastu chłopaków, którzy przez całą dobę przygotowali stok do jazdy. Śnieg trzyma się tam do dziś - opowiada Piotr Rzetelski ze stacji Narciarskiej Chrzanów pod Janowem Lubelskim.
Właściciele stacji narciarskich z Lubelszczyzny opowiadają, jak w tak ekstremalnych warunkach można prowadzić biznes.
Choć w województwie lubelskim najwyższe wzniesienie ma jedynie 388 metrów n.p.m. i nie ma nic wspólnego z narciarstwem (to porośnięty drzewami Krągły Goraj na Roztoczu Wschodnim niedaleko granicy z Ukrainą), tej zimy w regionie hulają już pełną parą cztery stacje narciarskie. Mimo braku śniegu i mrozu.
- To profesja dla absolutnych pasjonatów, szaleńców
Wszystkie komentarze
Oczywiście, stacje narciarskie zużywają dużo wody, ale przecież ona nie znika. Podczas roztopów część paruje do atmosfery, a większość topnieje i wsiąka w glebę. To nie jest woda zanieczyszczona jak z zakładów przemysłowych.
Bo to dobra zabawa. Szkoda tylko, że w dzisiejszych czasach okupiona niszczeniem środowiska.