Przywrócenia do pracy domaga się od Centrum Kultury zwolniony w 2021 roku lubelski animator kultury Szymon Pietrasiewicz. W rozpoczętym w środę procesie zeznania przed sądem składał m.in. Aleksander Szpecht, były dyrektor, który osobiście wręczał Pietrasiewiczowi wypowiedzenie.
Szymon Pietrasiewicz pozywa Centrum Kultury w Lublinie. Domaga się odszkodowania z powodu dyskryminacji ze względu na działalność aktywistyczną. Z instytucji zwolniono go w sierpniu ubiegłego roku, a jako powód podano "utratę zaufania i działanie na niekorzyść pracodawcy".
"To, że Szymon Pietrasiewicz uprawia aktywizm obywatelski, nie może być w żadnym razie zarzutem" - czytamy w liście otwartym, pod którym podpisały się m.in. Agnieszka Holland i Anda Rottenberg. Autorzy wystąpienia domagają się przywrócenia Pietrasiewicza do pracy w Centrum Kultury.
Dlaczego dyrektor Centrum Kultury Aleksander Szpecht tak bardzo zaprząta sobie głowę tym, czy Szymon Pietrasiewicz krytykuje prezydenta czy nie? Nie powinno go to w ogóle obchodzić.
Utrata zaufania i działanie na niekorzyść pracodawcy - oficjalnie z takich powodów Szymon Pietrasiewicz stracił w piątek pracę w Centrum Kultury w Lublinie. Sam jednak przekonuje, że prawdziwym pretekstem do zwolnienia była jego pozazawodowa działalność, m.in. w krytycznych wobec ratusza lubelskich ruchach miejskich. I sprawę kieruje do sądu pracy.
Budowa dworca metropolitalnego ma zmienić jego najbliższe otoczenie, w tym ulicę 1 Maja. Aktualny projekt nie podoba się aktywistom. Miejski radny proponuje społeczne konsultacje. - Już były - odpowiada ratusz.
Billboardy z twarzą Aleksandra Łukaszenki pomiędzy przyciskami "save" i "delete" pojawiły się już w pięciu miejscach Lublina. Wkrótce dołączy do nich szósta lokalizacja. To nowy projekt Pracowni Sztuki Zaangażowanej Społecznie "Rewiry".
Kwietne łąki, miejskie sady, parki kieszonkowe - takich wniosków do budżetów obywatelskich jest coraz więcej. To efekt wielkiej zmiany w myśleniu o mieście spowodowanej m.in. zagrożeniem klimatycznym.
Odwołane imprezy, zawieszone umowy, brak perspektyw na wznowienie działalności i ogromny lęk przed jutrem. Pandemia zmusza ludzi kultury do poszukiwania zupełnie nowych form działania. Na pewno nie są nimi transmisje online. To ślepa uliczka.
Ogłoszone przez prezydenta Krzysztofa Żuka pytanie referendalne dotyczące przyszłości dawnego poligonu można uznać za tendencyjne. Mieszkańcy muszą się dowiedzieć, jakie są realne konsekwencje zabudowy dużej części tego terenu.
Do kupienia były koszulki z herbem Lublina w wersji dla chrześcijan i można było zrobić sobie sztucznego paznokcia w barwach narodowych albo "zagranicznych". W sobotę okolice dworca PKS zmieniły się w przestrzeń działań dla artystów. Odbiorcami ich sztuki byli przypadkowi klienci bazaru. "Sztuka na Giełdzie" to coroczna akcja artystyczna, która odbywa się w przestrzeniach handlowych Lublina. Idea polega na tym, by sztukę wprowadzać do miejsc, z które w ogóle nam się z nią nie kojarzą. Dzięki temu dochodzi do konfrontacji artystycznych wytworów z kompletnie niespodziewającym się tego odbiorcą, czyli klientem bazaru. W poprzednich latach sztuka gościła m.in. na giełdzie w Elizówce. Tym razem przyszła na Podzamcze. - Chodzi o znalezienie dla sztuki przestrzeni egzotycznej, niebywałej i kontakt z odbiorcami, których nie spotka się w galerii - wyjaśnia Szymon Pietrasiewicz z Pracowni Sztuki Zaangażowanej Społecznie "Rewiry". W sobotę rano artyści poustawiali swoje "stoiska" pomiędzy dworcem PKS a halą "Novą". Tematem przewodnim przedsięwzięcia był wielki jubileusz Lublina. Dlatego właśnie Barbara Gryka i Agata Rucińska, studentki sztuki mediów na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, zaproponowały, by z okazji 700 urodzin miasta, na kartce pocztowej napisać Lublinowi coś miłego. Przechodnie włączyli się w to chętnie. "Od urodzenia kocham i szanuję miasto Lublin. To duma mojego życia, że Lublin to moje wojewódzkie miasto. Lublin to serce moje" - napisał pan Zbigniew spod Lublina. Pasjonaci miasta mogli też kupić sobie koszulkę z herbem Lublina w jednej z trzech wersji jakie zaproponowała Katarzyna Sienkiewicz, absolwentka malarstwa na wydziale artystycznym UMCS. Artystka tłumaczy, że kozioł, którego mamy w herbie Lublina, utożsamiany jest z szatanem, płodnością i lubieżnością. W jednej z wersji koszulki - "chrześcijańskiej" - kozła zastąpiła więc barankiem, symbolem Chrystusa. Z kolei w wersji demonizującej, kozioł - szatan namawia do zjedzenia zakazanego owocu. Była też wersja dla miłośników folku - para kozłów zwrócona głowami do siebie po obu stronach winnego krzewu, symbolu miłości (w nawiązaniu do przedstawień znanych z tkactwa tradycyjnego). W sobotę klienci bazaru na Podzamczu dostawali też przypinki z portretami Żydów mieszkających przed wojną w Lublinie ( Projekt "Nie-pamięć" Irminy Rusickiej, studentki ASP we Wrocławiu). Stanęła też elektryczna wróżka (projekt Leszka Onaka, producenta algorytmów literackich) i stolik oferujący "Pazura polskiego". Ta ostatnia akcja polegała na tym, że każdy chętny mógł poprosić o zrobienie sztucznego paznokcia w barwach narodowych, wersji "zagranicznej" (odwrócona flaga Polski) lub mieszanej. Siostry syjamskie, czyli dziewczynki ubrane w połączone ze sobą sukienki były z kolei jednym z "eksponatów", które "Galerii Osobliwości" ( projekt kolektywu Nowi w sąsiedztwie w składzie: Magdalena Szubielska, Radosław Bułtowicz oraz ich dzieci Ada i Nina Bułtowicz).
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.