Skonfliktowane ze sobą grupy kiboli Motoru walczą także w więzieniu. Z tego powodu jednego z pseudokibiców trzeba było przenieść do innego aresztu.
Policjant potrącony przez Mateusza W., kibola Motoru Lublin, miał dużo szczęścia. Gdyby jego głowa uderzyła kilkanaście centymetrów dalej, skutki mogłyby być fatalne.
Sąd Apelacyjny w Rzeszowie zaostrzył kary w sprawie, w której oskarżonych zostało 15 młodych mężczyzn, pseudokibiców Motoru Lublin. Uczestniczyli w zasadzce pod Skaryszewem na sympatyków Stali Stalowa Wola. Jeden z kibiców Stali został zakatowany, zmarł kilka dni po pobiciu.
To miało być jedno z pierwszych starć skonfliktowanych kiboli Motoru Lublin. Mateusz W. i Hubert M. szukali wrogów, jadąc samochodem wypełnionym niebezpiecznymi narzędziami. Jeden z nich miał broń.
Zatrzymany kibol Motoru Lublin miał powiedzieć policjantom, że automatyczną broń kupił, by zemścić się na grupie, która kilka dni wcześniej pobiła go i zaatakowała nożem. Jeden z funkcjonariuszy w sądzie zeznał, że porachunki między zwaśnionymi grupami trwają od miesięcy.
Właściciel Motoru zapowiada, że nie będzie dłużej tolerował nagannych zachowań kiboli. Jeden ze sponsorów już wycofał się z klubu. To efekt naszej publikacji "Ślepa Furia. Tak kibole Motoru Lublin walczyli o pieniądze i wpływy".
Mateusz W. kibol Motoru Lublin, oskarżony o próbę zabójstwa policjanta, w środę zeznawał w sądzie. Mówił o tym, jak próbowano wymusić od niego haracz, zastraszano, podłożono nadajnik GPS i brutalnie pobito. Ruszył proces, w którym grozi mu nawet dożywocie.
To miał być świetny interes. Ale naruszyli kibolską świętość. Mateusz W. zaczął wozić kałasznikowa. - Strzelali do mnie z paralizatorów, pocięli twarz, wbili nóż w nogę - tłumaczy. Właśnie zaczyna się jego proces.
Zatrzymany na początku kwietnia po brawurowym pościgu Mateusz W. spędzi kolejne miesiące w tymczasowym areszcie. Śledczy uznali też, że pseudokibic Motoru Lublin musi przejść badania psychiatryczne.
"Wyborcza" ustaliła, że kolejny kibol Motoru Lublin został zaatakowany ostrym narzędziem. Odniósł poważne obrażenia. Mimo tego policjantom tłumaczył, że przewrócił się na szkło. Wojna pseudokibiców zatacza więc coraz szersze kręgi.
Trzy zarzuty postawiła prokuratura Mateuszowi W., kibolowi Motoru Lublin i instruktorowi kick-boxingu, który szaleńczo uciekał przed policją. Najpoważniejszy dotyczy usiłowania zabójstwa policjanta, za co grozi nawet dożywocie.
Lubelscy policjanci po pościgu zatrzymali Mateusza W., zawodnika i instruktora kick-boxingu. W jego samochodzie znaleźli broń naładowaną ostrą amunicją. Nieoficjalnie: planował rzeź wśród skonfliktowanych z nim kiboli Motoru.
Mężczyzna miał w bagażniku broń, amunicję i narkotyki
Marszałek województwa lubelskiego mówił niedawno, że nie weźmie patronatu nad Marszem Równości, bo zdarzają się tam wulgarne okrzyki. Nie miał tych obaw w przypadku meczu Motoru z Legią, gdzie od pełnych przekleństw kibolskich przyśpiewek nie dało się uciec.
W ciągu zaledwie czterech minut przynajmniej parę osób pobito do nieprzytomności. Po raz kolejny po meczu piłkarskim na stadionie przy al. Zygmuntowskich pozostaje niesmak. Organizator meczu i policja uważają, że nic wielkiego się nie wydarzyło.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.