- W dzień stali na blokadach, w nocy część z nich pomagała je omijać. Za kasę - przedsiębiorcy z Chełma opowiadają "Wyborczej", jak w rzeczywistości wyglądały protesty na przejściach granicznych, które pod koniec roku sparaliżowały Lubelszczyznę i Podkarpacie.
Moja babcia Paraskiewia zamiast bajek na dobranoc opowiadała o Wierzbicy, a wokół poniemieckiego domu na Warmii wszędzie sadziła piołun. Czarodziejskie ziele, które przywraca utraconą pamięć - wspomina Olga Kich-Masłej, badaczka dziedzictwa pogranicza.
- Zero tolerancji dla łamania prawa. Zero tolerancji dla tych, którzy na garbie polskich rolników chcą handlować ukraińskim towarem i wprowadzać go na rynek - mówi wiceminister rolnictwa Michał Kołodziejczak.
O podpisaniu porozumienia z protestującymi przewoźnikami poinformował we wtorek minister infrastruktury Dariusz Klimczak. Protest zostanie zawieszony, ale to nie oznacza jego ostatecznego zakończenia.
Kilkustopniowy mróz, nerwowa atmosfera w związku z niekończącym się protestem polskich przewoźników i około 500 pojazdów w kolejce. Tak w sobotę wyglądało przejście graniczne w Hrebennem.
Kierowcy aut ciężarowych, którzy czekają w długich kolejkach do przejścia granicznego z Ukrainą, dostaną ciepłe posiłki. Na trasie staną także namioty, w których będą mogli się ogrzać.
500 godzin muszą czekać na odprawę kierowcy tirów, którzy chcą przekroczyć granicę w Dorohusku. Kolejka do przejścia w Hrebennem kończy się w Sitańcu koło Zamościa
Poważny wypadek przy polsko-ukraińskiej granicy. W Bełżcu na drodze krajowej nr 17 bus wjechał w ciężarówkę stojącą w kolejce do odprawy. Jedna osoba zginęła, osiem zostało rannych.
W poniedziałek po godz. 15 przewoźnicy wznowili protest na przejściu granicznym w Dorohusku. W kolejce czeka ponad dwa tysiące tirów. Po zablokowaniu granicy kierowcy będą musieli spędzić w korku nawet dwa tygodnie.
Sąd uchylił decyzję wójta gminy Dorohusk, który nie zgodził się na kolejny protest przewoźników. To oznacza, że znów będą mogli zablokować przejście graniczne z Ukrainą. Tymczasem w 50-kilometrowej kolejce czeka już dwa tysiące tirów.
Minister infrastruktury Dariusz Klimczak pojechał do Lublina, gdzie spotkał się z liderami protestu przewoźników. Obie strony są zadowolone z rozmów. Ale protest się zaostrza. Kolejka do przejścia w Hrebennem ma już 60 km.
We wtorek około godz. 14 usunięto naczepę blokującą dojazd do przejścia granicznego w Dorohusku. Ruch zaczyna odbywać się normalnie. Ale to nie koniec działań dotyczących protestu przedsiębiorców w tym miejscu.
Mimo rozwiązania protestu przez wójta Dorohuska przewoźnicy nie zamierzają się poddawać. Zepsuta naczepa zatarasowała przejazd. Doszło do przepychanek. To były bardzo gorący wieczór i noc na przejściu granicznym w Dorohusku.
Wójt Dorohuska rozwiązał protest w pobliżu przejścia granicznego, ale przewoźnicy nie opuścili jeszcze miejsca blokady. Drogę w obu kierunkach zablokowała ich naczepa.
Przewoźnicy, którzy blokowali przejazd tirów przez przejście graniczne w Dorohusku, musieli zakończyć protest. Rozwiązał go wójt Wojciech Sawa.
Od północy w poniedziałek puste tiry wracające z Ukrainy będę mogły zostać odprawione na przejściu granicznym Uhrynów-Dołhobyczów. Dotąd mogły tam przejeżdżać jedynie auta osobowe i busy. "To pierwszy punkt z listy działań, które realizuje strona ukraińska w celu odblokowania granicy" - napisał minister infrastruktury Ołeksandr Kubrakow.
- Przed wojną woziłem chleb po kraju. Pieniądze marne, ale byłem z rodziną na miejscu. Jak nas zaatakowali, to musiałem zrezygnować, bo pracy nie było. Zatrudniłem się w międzynarodowych przewozach. Zarabiam więcej, ale wolałbym tego nie mieć, a być u siebie - mówi jeden z kierowców stojących w kolejce na przejściu granicznym w Dorohusku. Spędziliśmy z nimi cały dzień.
Ten protest obnaża niekompetencję polskiego rządu, nieugiętość ze strony Ukrainy i próbę podsycania antyukraińskich nastrojów przez Konfederację. Cierpią przewoźnicy, ale prostej recepty na zakończenie impasu nie ma. Jest za to groźba eskalacji.
Coraz dłuższe kolejki tirów do przejść granicznych. Groźby pozwów i zaostrzenia kar dla polskich przewoźników ze strony ukraińskiej oraz rozszerzenia blokad ze strony polskiej. Tak wyglądają kolejne dni protestu przewoźników. Konkretów ciągle brak.
Nawet 3 tys. ukraińskich tirów stoi w kolejkach do wyjazdu z Polski. W poniedziałek przewoźnicy zablokują przejście graniczne w Medyce. - Rząd tylko pozoruje rozmowy. Tak naprawę myślą: "niech Tusk się tym martwi" - mówi nam osoba, która uczestniczyła w rozmowach.
Wojewoda lubelski proponuje, by z e-kolejki na Ukrainie wyłączyć tiry Unii Europejskiej wracające bez towaru. Dla przewoźników, którzy blokują granicę, to jednak za mało. - W zasadzie nie doszliśmy do niczego - podsumowują poniedziałkowe rozmowy.
Około 200 godzin muszą czekać kierowcy na odprawę w Dorohusku. Gigantyczna kolejka to efekt protestu polskich przewoźników, którzy domagają się m.in. przywrócenia zezwoleń dla Ukraińców obowiązujących przed wojną. W poniedziałek na miejsce pojechał wojewoda lubelski.
Ponad 150 rolników w piątek przed południem zablokowało przejście graniczne w Dorohusku na Lubelszczyźnie. Domagają się od rządu podania do publicznej wiadomości nazw polskich firm, które sprowadzały zboże z Ukrainy. - Czy są wśród nich firmy ludzi PiS - pytają protestujący.
- Czy Przewodów, mała popegeerowska miejscowość nieposiadająca żadnej wojskowej infrastruktury, mógłby być celem jakiegokolwiek zamierzonego ataku? To oczywiste, że nie - tłumaczy Grzegorz Drewnik, wójt gminy Dołhobyczów, gdzie we wtorek eksplodował pocisk, w wyniku czego zginęło dwóch mężczyzn.
Kierowcy tirów blokujący od poniedziałku przejście graniczne w Dorohusku na Lubelszczyźnie i domagający się sprawniejszych odpraw wygrali. Przedstawiciele rządu zobowiązali się do skierowania na granicę w trybie pilnym większej liczby urzędników.
W poniedziałek po godz. 11 polscy przewoźnicy zablokowali przejście graniczne w Dorohusku. W proteście przeciwko opieszałości polskich służb podczas odpraw celnych i braku reakcji władz na korki po ukraińskiej stronie granicy. Prawie każdego dnia dochodzi tam do bójek kierowców tirów.
- Po tygodniu spędzonym w kabinie tira człowiek cuchnie na dziesięć metrów. Jak lump - irytuje się kierowca ciężarówki z Chełma, który od tygodnia czeka w kolejce na odprawę celną w Dorohusku. Jeśli rząd nie udrożni przejścia, przewoźnicy zablokują drogi. Jutro rozmowy ostatniej szansy.
Blisko 3 tys. ciężarówek ze zbożem czeka od kilku dni na wjazd do Polski przez przejście graniczne w Dorohusku na Lubelszczyźnie. - Przez opieszałość polskich celników, którzy pracują na pół gwizdka. Zamiast sześciu pracuje dwóch - oskarżają kierowcy tirów.
Z polskich komisów znikają kilkunastoletnie volkswageny, skody i renówki. Wykupują je Ukraińcy. Wszystko dlatego, że rząd w Kijowie zniósł cła na sprowadzane z zagranicy auta, po to by pobudzić zrujnowaną podczas wojny gospodarkę.
Czterech policjantów z Wrocławia oddelegowanych na Lubelszczyznę do strzeżenia bezpieczeństwa uchodźców z Ukrainy z prokuratorskimi zarzutami. W jednej z zamojskich restauracji wszczęli pijacką burdę. Grozi im wydalenie ze służby.
Stanisław Maksymiuk z Dorohuska od samego początku wojny pomagał uchodźcom z Ukrainy. Wybuch gazu i pożar całkowicie zniszczyły jego bar zlokalizowany tuż przy granicy. W szpitalu zmarł ciężko poparzony syn Maksymiuka. Prokuratura bada, czy ktoś nie przyczynił się do wybuchu.
11-letni Szymek jest najmłodszym wolontariuszem w sportowej hali w Hrubieszowie. Pomaga przy ścieleniu łóżek, bawi się z ukraińskimi dzieciakami i opiekuje zwierzakami uchodźców.
Ukraińscy uchodźcy blokują przejścia graniczne z Białorusią. Nie przepuszczają białoruskich i rosyjskich tirów z transportem leków, żywności i części zamiennych dla wojska. Apelują do koncernów, by nie sprzedawali paliwa kierowcom ciężarówek.
Próbowali wyłudzić pieniądze od obywateli Ukrainy uciekających przed wojną. Przed punktem recepcyjnym zaoferowali czterem kobietom z trójką dzieci darmowy przewóz do Niemiec. Podczas podróży zażądali jednak 150 euro od każdej przewożonej osoby.
Gdyby nie wolontariusze tysiące ukraińskich uchodźców po przekroczeniu polskiej granicy, na mrozie, w szczerym polu, byłoby zdanych tylko na siebie. - Jesteśmy u kresu wytrzymałości. A pomocy państwa jak nie było, tak nie ma - zżyma się Paweł Jaroszyński, wolontariusz ze Stryżowa spod Hrubieszowa.
Rejsowy autobus ze Lwowa do Warszawy z ponad 50 ukraińskimi uchodźcami na pokładzie spędził na granicy w Hrebennem 20 godzin. Tak jak wiele innych autokarów. - Polscy pogranicznicy i celnicy wrócili do drobiazgowych kontroli - opowiadają uchodźcy z Ukrainy.
W poniedziałek w nocy liczba uchodźców, którzy przedostali się z Ukrainy do Polski przekroczyła 1,1 mln. Wolontariusze z Lubelszczyzny apelują do firm transportowych i do właścicieli aut osobowych, o pomoc w przewożeniu uchodźców w głąb kraju.
Każdego dnia setki tirów jadą z Niemiec przez Polskę na Białoruś. - Wiem, że wiozą towary dla rosyjskiego wojska. To niemoralne - mówi Mirosław Zahorski. By unieruchomić ciężarówki, odkręca tablice rejestracyjne, a kierowcom wręcza ulotki o tym, że Rosja bombarduje ludność cywilną.
O nieznajomych mężczyznach na granicy z Ukrainą oferujących młodym kobietom podwózkę opowiadają wolontariusze z przejścia granicznego w Zosinie. Także przedstawiciele administracji. - Zaczepił mnie podejrzany mężczyzna, był zainteresowany dwiema kobietami, młodszą i trochę starszą - relacjonuje "Wyborczej" szef ośrodka recepcyjnego z Horodła na Lubelszczyźnie.
Zoriana nigdy nie rozważała emigracji, nawet nie miała paszportu. Dobrze jej było w Ukrainie. Teraz do Polski uciekła z dwuletnią Anią, sześcioletnim Adrianem i czteroletnim Artemem, który ciągle pyta: "Gdzie tata?".
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.